Projekt denko grudzień 2015/styczeń 2016

Dzisiaj pora na zbiór pustych opakowań po kosmetykach z ostatnich dwóch miesięcy, czyli słynny Projekt Denko. Jak zwykle podzieliłam je na produkty, których nie kupię ponownie, nad którymi się jeszcze zastanowię i te, które wspominam najmilej i kupię je ponownie, bo działały świetnie, o ile nie wygra moja chęć do testowania nowości. 

 Nie kupię ponownie:


  • Yves Rocher, Oczyszczający peeling do twarzy Sebo Vegetal-po pierwsze nie był przeznaczony do mojego typu cery, po drugie pozostawiał tłusty film na twarzy.
  • Yodeyma, bezpłatna miniaturka perfum, które mogła zamówić każda z nas. Nie pamiętam jaki to nr, ale był to zapach bardzo nietrwały
  • Ziaja, Kokosowy balsam do ust-nie nawilżał, nie koił, a jedynie ślizgał się po ustach. Potęgował uczucie suchych i bolących ust.
  • Balsam do ust z Biedronki-nie nawilża, zawiera parafinę, ma gumową konsystencję i nadaje niebieskawy kolor wargom. Teraz ma być dostępny również w Rossmannie.
  • Receptury Babuszki Agafii, Serum pod oczy "Przedłużenie młodości"-ani nie wygładzał, ani nie ujędrniał, właściwie to nie robił nic poza nawilżeniem, a pokładałam w nim wielkie nadzieje. Miał za rzadką konsystencję i szybko się wchłaniał. Zużyłam go pod makijaż.

  • Avon, Spray prostujący włosy-niby coś tam wygładzał, ale jak użyłam go przed prostowaniem włosów, to już następnego dnia nadawały się do mycia, takie były obciążone. Buteleczka przydała się na inne włosowe mikstury.
  • Avon, Emulsja do twarzy przywracająca równowagę-powodowała ściągnięcie cery, okropnie podrażniała oczy i błonę śluzową nosa
  • Joanna, Seria hialuronowa, Szampon i odżywka-oba to produkty typowo silikonowe, po szamponie swędział mnie skalp i nie dawał poczucia oczyszczenia. Odżywka zawiera parafinę, trochę oblepiała, zużyłam do golenia nóg, a szampon dodawałam do kąpieli:)
 Nie wiem czy kupię:

  • BeBeauty, Nawilżający krem do rąk-wydajny i tani, chociaż nie dawał spektakularnego nawilżenia. Lubiłam go też stosować na stopy i tu spisywał się lepiej niż na dłoniach:)
  • Nivelazione, Wygładzający peeling do stóp-wygładzał i zmiękczał nieźle, ale nie do końca pasował mi zapach i miał za rzadką konsystencję.
  • Marion, Zabieg laminowania-proteinowy produkt, z którym nie do końca umiem się obchodzić-raz świetnie wygładzał i prostował włosy, a raz matowił i przesuszał.
  • Rimmel Exaggerate, Wodoodporna kredka do oczu-malowała miękko ładne kreski, ale szybko się łamała i tym sposobem kończyła. 

  • Luksja, Jagodowa muffinka-płyn do kąpieli, który robił dużą miękką pianę, ale szybko znikała. Mam wrażenie, że przesuszał skórę. Poza tym nie podobała mi się perłowa konsystencja i spodziewałam się trochę innego zapachu.
  • Avon, Płyn do kąpiel Żurawina & Pomarańcza-pachniał przyjemnie, świątecznie, ale ma butelkę, z której ciężko wydobyć produkt, a piana jest słaba.
  • Lactimilk, Aminokwasy do włosów-spray, który nadawał superblask, ale nie ułatwiał rozczesywania. Skończył jako baza pod olej, ale ostatnio wyczytałam, że może też sprawdzić się jako wcierka, więc z tym zamiarem może go kupię ponownie.

 Kupię ponownie:

  • BeBeauty, Sól do kąpieli Trawa cytrynowa & Bambus-kupię, ale nie wiem czy dokładnie tą wersję. Są tanie i uprzyjemniają mi kąpiel. Ostatnio pojawiły się w nowej szacie graficznej.
  • Urban Decay, Naked Flushed-nie jestem pewna czy to oryginał, bo dostałam od szwagierki, która lubi zaopatrywać się na Aliexpress:) Paletka składała się z różu, bronzera i rozświetlacza, które ładnie i naturalnie konturowały twarz. Pewnie miałabym ją dłużej, gdyby nie fakt, że spadła i się pokruszyła:(
  • BingoSpa, Olejek z kiełków pszenicy-nawilżał, zmiękczał i uelastyczniał cerę, bez zapychania. Szkoda tylko, że nie miał pompki, bo wtedy bym tak nie zapaćkała buteleczki:)
  • Facelle, Chusteczki do higieny intymnej-odświeżają i dają uczucie komfortu w ciągu dnia. Lubię mieć je w torebce.

  • Loton Spa, Olejek Makadamia-uniwersalny olejek, który wygładzał i uelastyczniał ciało, a włosom nadawał blask i miękkość. 
  • Facelle, Płyn do higieny intymnej-robi to co ma robić, a dodatkowo świetnie myje włosy
  • Isana, Lakier nadający objętość-z tą 24-godzinną trwałością to bym nie przesadzała, ale ładnie utrwala, nie robi z włosów hełmu, jest wydajny i tani, ujarzmia baby hair i właściwie tylko do tego był mi potrzebny.
To tyle na dzisiaj. Całkiem nieźle mi poszło, bo wszystkich produktów jest 23. Chciałabym, żeby w kolejnym denku znalazło się więcej produktów do makijażu i włosów, bo to właśnie z nimi mam największy problem jeśli chodzi o zapasy albo ilość kosmetyków otwartych w tym samym czasie.

A Wam jak poszło? Znacie produkty z mojego denka?

Levi's w Biedronce/Walentynki w Lidlu/Moda w Carrefourze

 Hej!
Jak co czwartek, pora na przegląd ciekawych promocji w sklepach. Zaczniemy od największego zaskoczenia, czyli oferty ubraniowej, która od wczoraj pojawiła się w Carrefourze. Przejdę się dzisiaj tam i zobaczę tą kolekcję, bo moim zdaniem jest na czym oko zawiesić. Wszystko nosi nazwę "Jeansowa rewolucja" i obejmuje zarówno babskie ubrania, dodatki (niekoniecznie dżinsowe), jak również coś dla facetów i dzieci.


Zobaczcie dokładnie tutaj, czy warto zajrzeć do Carrefoura.
Przechodzimy do Lidla, w którym można kupić buty PUMA w fajnej cenie (tutaj wszystkie dostępne modele), a dodatkowo przygotować się na miłe spędzenie wieczoru walentynkowego.


Ta oferta obejmuje zarówno Walentynki, Tydzień Meksykański jak i ubrania dla mamy i dziecka(KLIK)

W Tesco zainteresowały mnie kosmetyki Timotei. Bardzo polubiłam odżywkę z serii Drogocenne Olejki, jeśli jeszcze jej nie znacie, to w tej promocji warto się z nią zapoznać:)

Gazetka z Tesco do obejrzenia tutaj
Jeszcze ciągle jest aktualny katalog ze zdrową żywnością, a w niej m.in. produkty BIO i bezglutenowe.
W moim supermarkecie ekologiczne produkty zajmują cały spory regał i coraz chętniej się przy nim zatrzymuję. Ten katalog do obejrzenia tutaj.
I na koniec jeszcze Biedronka, w której od poniedziałku trwa akcja azjatycka. Ja już z niej skorzystałam i kupiłam olej kokosowy, oczywiście z myślą wykorzystania go na włosy, ale ciekawie też wygląda drzewko Bonsai.

Wszystkie azjatyckie artykuły i przysmaki (wraz z przepisami kulinarnymi jak je wykorzystać) do obejrzenia i przeczytania tutaj.
 I na koniec znowu moda. Od dzisiaj w Biedronce do kupienia będą spodnie Levi's. Szczerze mówiąc nie wiem kto je kupi, bo ten kto może sobie pozwolić na takie dżinsy z pewnością wybierze zakup w sklepie, gdzie można je przymierzyć na miejscu. 
Ja więc po Levi'sy się nie wybieram, ale za to zainteresowały mnie legginsy i asymetryczna spódniczka.
W tej ofercie także botki i kardigany w stylu boho (KLIK)

Jak i czy w ogóle udało mi się polowanie na biedronkową spódnicę dam znać na Instagramie.

Serum do włosów za 5 zł/Biosilk Maracuja Oil

Z firmą Biosilk nie miałam za wiele do czynienia. Pamiętam, że moje pierwsze serum do włosów pochodziło właśnie od nich, ale od kiedy dowiedziałam się, że zawiera wysuszający Alcohol Denat, obraziłam się na nich na amen, serum wyrzuciłam i nie zwracałam uwagi na ich inne produkty. Swego czasu nawet M.Kożuchowska reklamowała ich kosmetyki, ale nie zachęciła mnie do zmiany zdania. Kiedy dowiedziałam się, że firma wypuszcza na rynek nowe serum do włosów, pomyślałam, że znowu będzia miało beznadziejny skład. Okazało się inaczej, dlatego więc przychylniejszym okiem spojrzałam na serum Maracuja Oil, które kosztowało mnie całe 4,99 zł. Nie jest to niezbędny dla mnie produkt w dbaniu o włosy, ale lubię chociaż jedno mieć w łazience.
Serum jest do kupienia m.in. w Biedronce, w Rossmannie i chyba ostatnio też w Lidlu. 
3 pierwsze składniki to łatwe do usunięcia silikony, olejek z marakuji jest zaraz po nich. Oprócz tego mamy jedwab, hydrolizowane proteiny z komosy ryżowej, zapach itp.
Serum pachnie ładnie-świeżo, ogórkowo. Mi ten zapach bardzo się podoba, ale nie zauważyłam, żeby długo utrzymywał się na włosach, niezależnie czy użyję go na sucho czy na mokro. 
Mieści się w buteleczce o poj. 15 mililitrów. Buteleczka jest plastikowa, zabezpieczona pierwotnie sreberkiem. Mimo, że nie zawiera pompki nie mam problemu z wydobyciem za dużej ilości produktu-delikatnie przechylam butelkę, ściskam i na palcach zostaje odpowiednia ilość serum. Ewentualny nadmiar można "cofnąć" do środka. Samo serum jest dosyć gęste, przezroczyste i pozostawia po sobie tłusty ślad na dłoniach, więc niezbędne jest ich umycie. 
Buteleczka jest zapakowana w pudełko, przedzielone w środku na pół, aby nam się wydawało, że pojemność produktu jest większa:)
Producent niby obiecuje nam "nawilżającą regenerację", ale ja w te bajki nie wierzę-dla mnie to typowe silikonowe serum do zabezpieczania końców i szczególnej pielęgnacji nie wymagam.

 Używałam serum zarówno na suche jak i na mokre włosy.

  • na suche-nakładam go codziennie, żeby włosy nie niszczyły się od obcierania przez kurtkę. Jego największa zaleta to nadawanie blasku włosom. Niestety moje zaraz po naturalnym wyschnięciu są spuszone i Biosilk ich nie wygładził tak jak tego oczekiwałam. Czasami zdarza mu się sklejać pojedyncze pasma, chociaż nabieram go z umiarem i staram się rozprowadzać równomiernie. 
  • na mokre-ułatwia rozczesywanie. Włosy po wyschnięciu są wygładzone i błyszczące, ale nie jest to efekt lśniącej tafli. Mam też wrażenie, że jak użyję go zaraz po myciu, to się szybciej przetłuszczają.
W obydwu przypadkach nie zauważyłam nawilżenia, a jeśli już to jest to efekt tylko wizualny i niezadowalający, widoczny jedynie na bardzo zniszczonych włosach, a moje takie nie są.

Podsumowując:
Jeśli nie macie więcej niż 5 zł, to warto kupić to serum, chociażby dla wypróbowania i wyrobienia sobie własnej opinii o Biosilku. Jeśli możecie wydać więcej-radzę to zrobić i znaleźć taki produkt do zabezpieczania końcówek, który zadowoli Was w 100%. Mnie to serum nie zadowoliło, ale też nie żałuję, że je kupiłam.
Na plus zasługuje wydajność i cena.

Miałyście? Jakie jest Wasze ulubione serum na końce?

3 słabe produkty do ust/3 kosmetyki, których więcej nie kupię

Niestety, tradycją już się stało, że co jakiś czas piszę o 3 produktach, których więcej nie kupię. Ostatnio w tym cyklu pojawiły się 2 produkty do ust, a tym razem stanowi je cała trójka. Każdemu z nich mam sporo do zarzucenia, ale główny zarzut jest taki, że nie sprostały moim oczekiwaniom, więc tylko czekam, aż się skończą.
Trójkę tworzą: balsam do ust Sweet Snuggles, kokosowy balsam do ust Ziaji i Babylips Dr.Rescue od Maybelline.

 W pierwszym przypadku (balsamu ze Sweet Snuggles) muszę się przyznać, że poleciałam na ładne opakowanie. Kupiłam go w 3-packu za 8,99 zł w Rossmannie. Stał obok zestawów świątecznych, więc nie sądzę, że jest dostępny w regularnej sprzedaży. W zestawie był słoiczek z sówką (ten sobie zostawiłam), niedźwiedziem polarnym (dorzuciłam szwagierce do prezentu gwiazdkowego) i z liskiem (oddałam nastolatce, która lubi takie gadżety). Sweet Snuggles to marka kompletnie mi nieznana, ale w Internecie znalazłam, że mają kremy do rąk, balsamy do ciała i coś pod prysznic, wszystkie charakretyzują się właśnie taką uroczą grafiką. Na moim Instagramie (tutaj) możecie zobaczyć jak były zapakowane te 3 balsamiki razem.
Niestety grafika i zapach przypominający wanilię to jedyne co mi się w tym balsamie podoba. Składu nie mam, bo był na głównym opakowaniu, ale pamiętam, że nie zawiera parafiny. Konsystencja w słoiczku wygląda na zbitą, ale nabiera się bezproblemowo. Niestety nakładając ją na usta czuję jaka jest rzadka i wodnista. Nie odczuwam żadnego nawilżenia, jedynie natłuszczenie, które nie daje żadnej ulgi, a po pół godzinie zapominam, że cokolwiek na usta była nakładane.
Kolejnym produktem jest kokosowy balsam do ust Ziaji i to, że znalazł się w tym zestawieniu nie jest właściwie dla mnie dużym zaskoczeniem. Ta marka ostatnio mi podpada-kiepskimi składami i marnym działaniem. Tak samo było w przypadku tego produktu. Zapakowany był w kartonik, więc nie wiem czemu sądziłam, że w środku jest pomadka w sztyfcie.
Niestety, okazało się, że balsam upchnięty jest w tubce, takiej jak mają Carmexy, co umożliwia równomierne nałożenie bez konieczności dokończenia palcami.Po naciśnięciu wydobywa się z niej maź o takim składzie:
Tradycyjnie (w przypadku Ziaji) podstawą jest parafina. Sam balsam przypomina mi krem Nivea-nałożony na usta bieli je, ma taką samą konsystencję i marne działanie. Początkowa biel na ustach przeradza się w delikatny blask, ale na próżno szukać nawilżenia czy chociażby ukojenia spierzchniętych warg.
Mam wrażenie, że balsam ślizga się po ustach, więc nie ma tu mowy o żadnej regeneracji. Co z tego, że ładnie pachnie kokosem? Sam zapach niestety nie uratuje żadnych ust w zimie.
Ostatni już kosmetyk to pomadka Babylips Dr Rescue Just Peachy z Maybelline, kupiona podczas ostatniej promocji w Rossmannie, a więc zapłaciłam za nią około 5 złotych. Nigdy nie miałam żadnego Babylips, a wybierając ją liczyłam na pielęgnację i delikatny kolor w jednym. Miałam nadzieję, że zastąpi mi kolorowe pomadki, a przy okazji sprawdzi się przy minusowych temperaturach. Jak się można domyślić-przeliczyłam się.

Przede wszystkim ma kolor, w którym nie można się pokazać między ludźmi-liczyłam na ładny cielisty róż, a otrzymujemy sztuczny, błyszczący beż, w którym wyglądamy niezdrowo. Nie wiem dlaczego, ale ten kolor wydaje mi się idealny przy cerze spalonej w solarium i brwiach podkreślonych kruczoczarną kreską. Wpisałby się w ten typ makijażu:)

Zawiera mentol, który nie ratuje suchych i spierzchniętych ust, a efekt chłodzenia dodatkowo pogłębia dyskomfort. Używam go tylko jak jestem sama w domu, bo nie chcę straszyć domowników. Nie nawilża, nie pielęgnuje i lubi się zbierać w kącikach ust. Gdy nałożymy go za dużo zostawia smugi, rozlewa się poza kontur ust, a gdy się zetrze to pozostawia pojedyncze kawałki.

Podsumowując:
Żaden z tych produktów nie nadaje się do pielęgnacji wymagających ust, szczególnie zimą, kiedy potrzebują ochrony i dogłębnej regeneracji. Jestem zła na siebie, że je kupiłam, bo mam otwarte 3 produkty, a i tak muszę sięgać po kolejny, żeby moje usta jako tako wyglądały w te mrozy. Nie polecam żadnego, a raczej ostrzegam-omijajcie je z daleka.

A może macie o nich inne zdanie?

AA i filmy za 8,99 w Biedronce/Prezenty na Dzień Babci i Dziadka

Hej,
Pora na kolejny przegląd promocji w sklepach. Zaczniemy od Biedronki, która zawsze mnie pozytywnie zaskakuje. Tym razem w akcji pod hasłem "Wszystko dla majsterkowiczów"(?) od dzisiaj do kupienia filmy na DVD lub książki z płytą DVD. Jest naprawdę kilka ciekawych tytułów.
Wszystkie filmy z oferty możecie zobaczyć tutaj.  Od dzisiaj także do kupienia m.in.

a to wszystko w akcji "Modnie i wygodnie" z bliska do obejrzenia tutaj. 
Od 25 stycznia startuje kolejna akcja pt. "Apetyt na kuchnię".
A w niej świetne gadżety do kuchni-przyprawniki, urządzenie do wypieku ciasteczek, silikonowe foremki itp. Już dzisiaj zastanawiam się co mi się przyda:) Ta oferta tutaj.

I na koniec jeszcze garść tygodniowych inspiracji, a w nich m.in kosmetyki AA, takie jak kremy do twarzy i rąk, żele do pielęgnacji twarzy.

Wszystkie inspiracje tu.
Natomiast w Lidlu możemy kupić kwiaty idealne na Dzień Babci (to opcja dla tych, którzy nie mają jeszcze prezentu)
Oprócz tego jak zwykle fajne ubrania w niskich cenach, fototapety do urządzenia mieszkania i moda XXL.

Cała oferta Lidla tutaj.
 I na koniec jeszcze Tesco. Tutaj kosmetyki dla Babci i Dziadka, a także oferta zdrowej żywności.


Jeśli więc jesteście na diecie, nie tolerujecie glutenu albo po prostu chcecie się zdrowo odżywiać, to ta gazetka powinna Was zainteresować.

To tyle ciekawego w sklepach. Wybieracie się dzisiaj do dziadków? Ja na razie mam prezent tylko dla Babci, a właściwie mojej Mamy, który kupiłam w imieniu mojego Synka i pokazałam go na Instagramie.

Tanie i dobre/4 zestawy kosmetyków do włosów za mniej niż 25 zł

Swego czasu na blogu pojawiały się posty z serii " 5 za 5 zł". Zrezygnowałam z nich jednak, bo ciężko mi było zgromadzić taką ilość tanich kosmetyków w tym samym czasie, ale z tematu dobrych i tanich kosmetyków nie zrezygnuję chyba nigdy. Dzisiaj pokażę 4 przykłady zestawów kosmetyków do włosów, które pozwolą na kompleksową pielęgnację. Każdy z nich składa się z olejku do stosowania przed myciem, szamponu, odżywki/maski i serum na końcówki i żaden z nich nie kosztuje więcej niż 25 zł. Poszczególne ceny to ceny promocyjne, które nieraz widziałam w sklepie. Nie wiem jak Wy, ale ja włosowe produkty kupuję tylko w promocjach:)
Zestaw 1


  • Babydream, Oliwka dla dzieci, 5 zł-to był mój pierwszy olejek do włosów, miło go wspominam i pewnie jeszcze nie raz do niego wrócę. Zawiera m.in.olej słonecznikowy, migdałowy i jojoba
  • Facelle, Płyn do higieny intymnej, 4 zł-obecność tego płynu jako szamponu chyba nikogo już nie dziwi. Dobrze oczyszcza włosy, zmywa oleje i jak większość płynów tego typu zawiera kwas mlekowy, który ma działanie nawilżające
  • Isana, Kuracja z olejkiem arganowym, 5 zł-tej kuracji akurat nie miałam, ale czytałam same pochlebne opinie na jej temat. Ta seria Professional z olejkiem arganowym zbiera sporo pochwał.
  • Green Pharmacy, Jedwab w płynie, 7 zł-to hit dla wielu włosomaniaczek. W Rossmannie widziałam go w "Cenie na do widzenia", ale na pewno możecie dostać go jeszcze gdzie indziej.
Zestaw 2

  • Green Pharmacy, Olejek łopianowy z czerwoną papryką, 6 zł-olejki z GP najlepiej nakładać tylko na skalp, bo długość włosów może przesuszać. Stosowany na skórę głowy pobudza cebulki do wzrostu i je wzmacnia.
  • szampon Barwa żurawinowa, 3,50 zł-to chyba najlepsze i najtańsze szampony oczyszczające. Jeszcze bardziej mam ochotę na tą wersję żurawinową, gdy zmienili opakowania na bardziej nowoczesne
  • Ziaja, Maska Intensywna Odbudowa7 zł-te maski Ziaja to chyba jedyne produkty tej firmy, które w miarę lubię. Są tanie, ładnie wygładzają i nabłyszczają.
  • Marion, Olejki orientalne, 5,50 zł-miałam 2 z tej serii, oba świetnie wygładzały i nabłyszczały włosy. W dodatku są tanie i wydajne.
Zestaw 3

  • Wellness & Beauty, Olejek do masażu z olejkiem sezamowym, 8 zł-niby do masażu, ale czytałam już na kilku blogach, że stosować go można też do olejowania włosów
  • Alterra, Nawilżający szampon z granatem i aloesem, 6 zł-całkiem fajny szampon o żelowej konsystencji, chyba najbardziej znany z tej firmy, chociaż ja mam ochotę teraz na inne wersje
  • Alterra, Nawilżająca odżywka z granatem i aloesem, 6 zł-ja akurat się z tą serią nie polubiłam, ale ma sporo swoich zwolenniczek, podobnie jak maska
  • Bioelixire, Serum z olejkiem arganowym, 5 zł-mój zeszłoroczny ulubieniec w kategorii zabezpieczania końcówek, świetnie wygładza i nabłyszcza
Zestaw 4

  • Alterra, Olejek z pestek moreli, 9 zł-niby jest przeznaczony do zabezpieczania końcówek, ale często potrafi przetłuścić włosy, dlatego stosowanie go przed myciem jest lepszym rozwiązaniem
  • Babydream, Szampon ułatwiający rozczesywanie, 5 zł-wolę tą wersję od klasycznej, bo ta wygładza włosy i nie robi z nich jednego wielkiego kołtuna
  • Timotei, Odżywka Drogocenne Olejki, 6 zł-to jedyny kosmetyk tej firmy, który mnie zachwycił. Włosy były po nim wygładzone i mięsiste, a do tego świetnie pachniały
  • Biosilk, Marakuja Oil, 5 zł-serum, które niby ma regenerować i nawilżać włosy, ale ja w to nie wierzę. Ma za zadanie zabezpieczać, bo jest to typowe serum silikonowe i rzeczywiście zabezpiecza.

Tak prezentuje się cała czwórka zestawów, a więc możliwości jest sporo. Pierwszy jest najtańszy, ale gdybyśmy w nim zamienili jedwab z Green Pharmacy na serum Bioelixire lub Marakuja Oil to koszt byłby jeszcze niższy. 

Który zestaw wybralibyście dla siebie? A może znacie jeszcze inne zamienniki?

2 kosmetyki z dyskontów

Hej!
Nie będzie zaskoczeniem jeśli napiszę, że lubię kupować w dyskontach. Wszystko. Nieważne czy chodzi o jedzenie, ubrania, dodatki do domu czy kosmetyki. Uważam, że nieraz można tam trafić na towar dobrej jakości w niskiej cenie. Dzisiaj napiszę o kosmetykach, które tam kupiłam. Jeden pochodzi z Biedronki, a drugi z Lidla.

Zaczniemy od antycellulitowego peelingu myjącego do ciała marki Perfecta z linii Planet Essence. Nie wiem czy gdzieś indziej była dostępna ta seria, być może sprzedawał ją tylko Lidl. Swego czasu można było tam kupić ich serum i maseczki do twarzy, masła do ciała i właśnie peelingi. Ja wybrałam wersję "Borówka kanadyjska", ale była jeszcze ta o zapachu Liczi i trzecia chyba Mango.
Za peeling zapłaciłam około 8 złotych i choć ma pojemność 200 ml to opakowanie było wypełnione tylko gdzieś w 3/4, sporo pod napisem "by Perfecta". Zamknięty jest w miękkiej, matowej tubie, z której łatwo da się wycisnąć kosmetyk. Pachnie ładnie-trochę leśnie, a trochę cytrusowo. Niby nie zawiera parabenów, ale za to ma SLS i skład tak długi, że niejednego przyprawi o zawrót głowy. 
Na ciele pieni się dosyć obficie, rozpylając ten przemiły zapach. Ma sporo drobinek peelingujących i porządnie ściera naskórek. Skóra po jego zastosowaniu jest gładka, elastyczna i nawilżona. Pachnie jeszcze długo po kąpieli. O właściwościach antycellulitowych się nie wypowiem, bo nie stosuję go na tyle regularnie, żeby takie efekty były, poza tym uważam, że żaden peeling nam cellulitu nie zlikwiduje, no może poza domowym peelingiem kawowym.
To co mi się w nim podoba to zapach i działanie. Na niekorzyść przemawia oszukane opakowanie i baaaaardzo długi skład.
A co kupiłam w Biedronce?
Jakieś 3 miesiące temu w ofercie były kosmetyki nieznanej marki Vevey Swiss (w moim dyskoncie do dzisiaj te kosmetyki są, bo chyba nie było na nie zbyt wielu chętnych). Można było kupić kremy do twarzy, płyny micelarne (który podobno niejednej wyrządził krzywdę-czytałam sporo niepochlebnych recenzji), kremy do rąk i stóp. Ja wybrałam ten ostatni kosmetyk.
Grafika opakowania coś mi przypomina, ale nie wiem co:) Za krem zapłaciłam 4,99 zł. Ma pojemność 75 ml, więc spokojnie wystarczy na dobry miesiąc smarowania. W składzie znajdziemy już na drugim miejscu mocznik, który jest znany ze swoich świetnych właściwości nawilżających, ale niestety jest też parafina, a oprócz niej jeszcze kilka brzydkich składników.

Konsystencja jest dosyć gęsta, biała jednak podczas nakładania na stopy czuję, że jest wodnista i ślizga się po skórze.
Po około 15 minutach się wchłania i nie daje natychmiastowego komfortu, o którym wspomina producent. Skóra jest miękka, ale niedostatecznie nawilżona i moje suche i szorstkie pięty niestety wygrywają z tym kremem. Na pewno nie radzi sobie z regeneracją bardzo suchej i popękanej skóry. Daje efekt lekkiego chłodzenia, dzięki zawartości mentolu.
Podsumowując: 
Ani peeling z Lidla, ani krem do stóp z Biedronki nie zrobiły na mnie piorunującego wrażenia. Nie są to produkty złe, ale obydwu sporo brakuje do doskonałości. Ja już do żadnego z nich raczej nie wrócę, chociaż zakupu nie żałuję.

Lubicie kupować w dyskontach?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...