Hej,
Dzisiaj recenzja saszetkowej maski, która jakiś czas temu pojawiła się w Biedronce w 3 wersjach. Maseczka jest firmy Perfect.Me by J.F. Malcolm i kosztuje około 1,50 zł. Ja skusiłam się na Frizz Stop & Keratin Repair (przeznaczoną do włosów puszących się i niesfornych), a dostępna jest jeszcze Natural Oils Repair (do włosów zniszczonych i suchych) i Repair & Colour Save (do włosów zniszczonych i farbowanych).
Wiem też, że wszystkie 3 wersje maski były w lutowym Shiny Box-ie, razem z szamponem tej firmy.
Wybrałam różową wersję, bo mam wiecznie problem z puszeniem się włosów-zależy mi na ich wygładzeniu. Dodatkowo zainteresowała mnie obecność drobinek złota w masce, olejek marula i prowitamina B5. Co do keratyny to miałam pewne obawy, bo zazwyczaj powoduje przesuszenie włosów i objawy przeproteinowania, w wyniku którego fryzura jest matowa i wygląda na zniszczoną.
Producent chwali się, że produkt nie zawiera parabenów, konserwantów i sztucznych barwników.
Skład maski nie jest zachęcający i jak na moje oko wygląda jak typowo silikonowy produkt. Wymienione składniki na przodzie saszetki znajdują się gdzieś w środku składu.
Zapach maseczki jest świeży, ogórkowy. Mi ten zapach przypomina mleczko oczyszczające Ziaji z ekstraktem z ogórka właśnie.
Konsystencja jest na wpół przeźroczysta. Ilość 20 ml, która znajduje się w opakowaniu, wystarcza tylko na jeden raz, przy moich średniej długości włosach. Nałożyłam ją na włosy umyte żelem do ciała i włosów Bambino, wmasowałam w nie i zawinęłam w koczek na około 15 minut.
Jak zadziałała?
Muszę przyznać, że byłam pozytywnie zaskoczona. Dawno nie używałam protein w pielęgnacji włosów, więc keratyna nie wyrządziła im krzywdy, a wręcz przeciwnie-zadziałała tak jak powinna czyli bardzo wygładziła włosy i jakby rzeczywiście je odbudowała. Były bardzo przyjemne w dotyku i gdyby nie fakt, że ich dotykanie wzmaga wydzielanie sebum, to głaskałabym je cały dzień. Dodatkowo były lekkie, miękkie, błyszczące i pełne objętości. Moje fale były podkreślone i to nie tylko te przy twarzy, ale także z tyłu głowy. Dawno nie miałam tak podkreślonego skrętu.
Wszystkie obietnice producenta zostały spełnione, co rzadko się zdarza. Nie zauważyłam jedynie tego "kosztownego złota" zarówno w konsystencji jak i potem w działaniu na suchych włosach.
Podsumowując:
Zaskoczyła mnie ta maseczka. Za 1,50 zł na pewno warto ją wypróbować, a na pewno mieć ją w bagażu podczas wyjazdu. Ja mam ochotę na jeszcze inne wersje. Tym bardziej, że teraz w Biedronce można kupić ją sporo taniej i bez uszczerbku dla portfela przekonać się na własnych włosach jak działa złoto. Ile teraz kosztuje możecie zobaczyć tutaj.
Miałyście tą albo inną wersję?