Zapraszam dzisiaj na post o jednym z moich kilkunastu pielęgnacyjnych produktów do ust.
Markę Isana, dostępną tylko w Rossmannie znam dosyć dobrze i generalnie lubię, dlatego na ostatniej promocji na kolorówkę kupiłam ich balsam do ust z perełkami jojoba i wit.E , który ze zniżką kosztował około 5 złotych. Pomyślałam, że takie produkty idą w zimę jak woda, więc się przyda.
Jak się sprawdził w praktyce?
Zapakowany jest w kartonik, na którym jest wszystko szczegółowo opisane.
Sam balsam znajduje się w tubce, z której produkt wyciskamy bezpośrednio na usta.
Skład wydaje się dosyć OK. Wiadomo, że nie jest to produkt naturalny, ale nie ma w niej parafiny, która daje tylko ułudę nawilżenia. Jest olej z nasion słonecznika, wosk pszczeli, olej sezamowy i trochę dalej olej ze słodkich migdałów. Oprócz tego trochę brzydkich składników.
Generalnie balsam jest w kolorze białym, a kolor mają nadawać czerwone perełki jojoba, które po roztarciu nadają mu różowawy kolor. Problem jest taki, że tych drobinek nie jest dużo i nie przy każdej aplikacji na usta uda się wycisnąć porcję z drobinką. Po rozsmarowaniu na dłoni widać owszem ten zmieniony kolor, ale na ustach niekoniecznie.
Mi te perełki ani nie przeszkadzają ani nie pomagają tj. podoba mi się kolor zarówno bez nich jak i z nimi na ustach. Jednak nie jest to kolor balsamu do ust tzn. taki, który nadwałby delikatny połysk, ale raczej duży błysk, właściwy dla błyszczyków, więc raczej do używania przy związanych włosach, żeby się nie przyklejały do warg.
Samo nakładanie z tubki i rozsmarowywanie jest dosyć łatwe, ale jest to opcja dla dziewczyn, które nie potrzebują precyzyjnego makijażu ust.
Trzeba pamiętać, żeby tubkę przed otwarciem ugnieść, żeby formuła się połączyła. W przeciwnym wypadku wyciśniemy sam olejek, który będzie rozlewał się poza granice ust.
Musimy też uważać na ilość, bo gdy nałożymy za dużo to ciężko go równomiernie rozprowadzić, żeby nie zostawić smug, no i żeby nie wylewał się nam na brodę:)
Usta posmarowane tym balsamem wyglądają na pełniejsze, mocno się błyszczą.
Nie ma tu jakiegoś silnego działania pielęgnacyjnego, ale też nie pozostawia uczucia dyskomfortu gdy się już go zje.
Podsumowując:
Dla mnie jest to raczej balsam dla nastolatek, które zaczynają się malować i chcą mieć coś na swoich ustach. Do ochrony ust przed mrozami lepiej zaopatrzyć się w tradycyjną pomadkę w sztyfcie. Ja raczej ponownie bym go nie kupiła, chociaż słyszałam, że Isana wypuściła też węglową pomadkę i jej jestem bardziej ciekawa.
Znacie? Lubie Isanę?
Szkoda, że tak średnio wypadł :P
OdpowiedzUsuńŁadnie wygląda, ale szału nie robi ;) Mnie by chyba nie zachęcił do kupna. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńIsana, tania a fajna firma ! super produkty, szczególnie uwielbiam ich żele pod prysznic. Chyba czas na pomadkę :)
OdpowiedzUsuńja nie mogę przekonać się do tej marki
OdpowiedzUsuńNie lubię takiej formy produktów do ust
OdpowiedzUsuńJeszcze go nie widziałam, ale z tego co widzę, to nie jest produkt dla mnie :/
OdpowiedzUsuńDobrze to podsumowalas, dla nastolatek idealny :)
OdpowiedzUsuńTeż mam taki i używam już od dawna. Jeśli chodzi o pielęgnację ust to najlepszy kosmetyk dla mnie. Ja też na początku nie byłam przekonana, jednak po dłuższym stosowaniu zmieniłam zdanie. Ta marka jest dla mnie odkryciem i stosuję też inne kosmetyki z ich serii. Na pewno zachęca ceną :-)
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł.
OdpowiedzUsuńświetny blog i ciekawe treści.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł
OdpowiedzUsuńwiele ciekawych treści tutaj.
OdpowiedzUsuńFascynujący wpis. Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńsuper napisane
OdpowiedzUsuńBardzo dobry balsam.
OdpowiedzUsuń