Projekt denko sierpień-wrzesień

Już jutro koniec miesiąca, więc to odpowiedni moment na pokazanie mojego denka. Będzie to zbiór pustych opakowań z sierpnia i września. Nie wszystkie są całkowicie puste-niektóre wyrzucam, bo już nie mam do nich cierpliwości. Jak zwykle podzieliłam je na 3 kategorie:

Nie kupię ponownie:

1. Lirene, Fluid rozświetlający z wit.duo C-jest nietrwały, czuć go na twarzy, a poza tym stanowczo za ciemny do mojej bladej cery, mimo posiadania najjaśniejszego odcienia.
2. Alterra, Pomadka z Bio-granatem-w przeciwieństwie do rumiankowej wersji, którą uwielbiam ta w ogóle nie pielęgnowała ust. Nie spisała się w okresie, kiedy moje usta były suche i spierzchnięte, rolowała się na ustach.
3. Uroda Melisa, Pomadka ochronna-zwykła parafinowa pomadka, która po nałożeniu sprawia, że usta wyglądają na zadbane, ale nie ma żadnych właściwości pielęgnacyjnych na dłuższą metę.
4.BingoSpa, Krem do twarzy z kolagenem-niby lekki i delikatny, ale jednocześnie tłusty. Po jego użyciu piekły mnie oczy, nie nawilżał i ściągał skórę.
5. Avon, Kuracja arganowa-tego serum nie zużyłam do końca, ale straciłam do niego cierpliwość, bo obciążał, a przy regularnym stosowaniu wysuszał końcówki. Na moje nieszczęście jest też bardzo wydajna.
6. Ziaja Sopot, Balsam brązujący-wyrzucam ponad połowę opakowania, bo się przeterminował i więcej nie kupię, bo taka butla jest dla mnie stanowczo za duża, a ja opalam swoją skórę w taki sposób rzadko. Działał dobrze-nie robił smug, delikatnie przyciemniał skórę.
7. Argan Professional, Odżywka do włosów suchych-nieprzemyślany zakup z Biedronki. Zawiera w składzie parafinę i Alkohol Denat, więc oblepia włosy, a nie odżywia, dodatkowo ma mocny, orientalny zapach. Zużyłam ostatecznie do golenia nóg.

Nie wiem czy kupię:


8. Kallos Blueberry, Maska rewitalizująca-megawydajna i tania, jednak za lekka dla moich włosów. Niby były nawilżone i miękkie, ale jak dla mnie zbyt fruwające i niedociążone.
9.Nivea, Intense Repair-niestety moje włosy nie przepadają za keratyną, więc używana co mycie powodowała szorstkość i przeproteinowanie, ale co jakiś czas-świetnie wygładzała, nawilżała i zmiękczała włosy.
10. Green Pharmacy, Pianka do higieny intymnej-myje, ale za mało pielęgnuje okolice intymne. Nie zauważyłam łagodzenia podrażnień. Odświeża na krótko.
11. Avon, Krem do stóp z olejkiem makadamia-fajnie nawilżał i wygładzał stopy, jednak bez fajerwerków. Pachnie za to obłędnie ciasteczkami.
12.Pinio, Szampon i płyn do kąpieli z Biedronki-to wersja mandarynkowa, ale zapach w ogóle tego owocu nie przypomina. W dodatku ma perłową konsystencję, piana szybko znika, no i skład z SLS, a przecież to produkt dla dziecka.
13. Biolaven, Płyn micelarny-jest bardzo delikatny. Cera po jego użyciu była miękka, nawilżona i zadowolona. Niestety nie radzi sobie całkowicie ze zmywaniem makijażu.
14. DeBa, Szampon nadający połysk-lubiłam go za przezroczystą konsystencję, odświeżał włosy i był wydajny. Można kupić jednak wiele podobnych szamponów.

Kupię ponownie

15.Babydream, Żel do mycia ciała i włosów-jeden z moich uniwersalnych ulubieńców. Dobrze mył i oczyszczał zarówno włosy, twarz jak i ciało. Jest delikatny, wydajny i skuteczny.
16.Batiste, Suchy szampon-podoba mi się w nim wszystko-zapach, opakowanie i działanie. Pachnie tropikalnie, kokosowo, słodko. Odświeża na długo, unosi włosy u nasady i nie pozostawia białego nalotu.
17.Chapstick, Pomadka ochronna-byłam z niej bardzo zadowolona, bo zmiękcza i nawilża usta, nadając im przy tym delikatny, truskawkowy kolor. Z reguły nie lubię barwiących pomadek, ale w tym przypadku efekt bardzo mi się podoba.
18.BIO Foot Cream,Organiczny krem do stóp-kosztował niewiele, a naprawdę świetnie zmiękczał grubą skórę na piętach, wygładzał i nawilżał.
19. Facelle, Płyn do higieny intymnej-to była moja ulubiona aloesowa wersja. Dobrze myje, odświeża i pielęgnuje okolice intymne, ale równie dobrze radzi sobie z myciem włosów-są oczyszczone, miękkie i puszyste.
20.Alterra, Olejek Limetka i Oliwa-uniwersalny olejek do stosowania zarówno na włosy, twarz i ciało. Świetnie wygładzał i nawilżał włosy. Twarz odżywiał i nie zapychał porów. Podoba mi się też opakowanie z pompką.

Jak widać, wyrzucam 20 opakowań. Niektóre z prawdziwą ulgą (jak np, to serum z Avonu). Do kolejnego denka szykuje się sporo kosmetyków do makijażu, więc cieszę się, że moje zapasy się uszczuplają.

A jak Wasze denko?

Zamówienie z Dresslink

 Hej,
Jakiś czas temu pokazywałam, co sobie zamówiłam na stronie Dresslink. Wybrałam jedynie akcesoria, bo nie mieszczę się w standardowych azjatyckich rozmiarach:) Przesyłka szła do mnie dokładnie 14 dni (złożyłam zamówienie 10 września, a 24-go już paczka była u mnie. Co w niej znalazłam? Dokładnie to samo, co zamówiłam, czyli czarna torebka, portfel i naszyjnik.

Portfel na tym zdjęciu wyglądał na bardziej błękitno-turkusowy. W rzeczywistości kolor jest bardziej rozmyty, ale wciąż ładny.
W środku ma zasuwaną przegródkę z dwoma kieszonkami-jedną na drobniaki, a drugą na banknoty. Jest też jeszcze kieszeń, w której możemy schować telefon, a z boku jest wyjście na słuchawki.
Z przodu przegródki na dokumenty i karty do bankomatu. Portfel ma dodatkowo zawieszkę, dzięki, której łatwiej go znaleźć w zabałaganionej torebce. Ogólnie rzecz biorąc-bardzo mi się podoba, bo jest niewielki, poręczny i łatwy do schowania nawet w małej torebce.
Portfel obejrzycie dokładnie tutaj. Są jeszcze dostępne inne kolory, a kosztuje niecałe 4,5 $.

Kolejna rzecz to naszyjnik. Uwielbiam takie, krótkie, ozdobne. Pasują do najprostszych T-shirtów i sukienek. Odkąd w sprzedaży pojawiły się takie naszyjniki, są moją ulubioną biżuterią i zdetronizowały ulubione dotąd długie kolczyki.
 Naszyjnik wykonany jest starannie i naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Jest w złoto-czarnej kolorystyce, więc nadaje się na co dzień jak i na większe okazje.
Wygląda naprawde solidnie i już czuję, że będzie moim ulubionym tej jesieni:) Dostępne są jeszcze dwie inne wersje kolorystyczne, a kosztuje niecałe 2,50 $ do kupienia tutaj.

Ostatnia rzecz to czarna torebka i już nie wiem jak do tej pory mogłam bez takiej się obejść.
Z tyłu ma dwie szlufki-jak mniemam są po to, żeby przeciągnąć przez nie pasek i nosić ją jako nerkę. Ja raczej z tej opcji nie będę korzystać, ale myślę, że to fajne rozwiązanie dla fanek sportowego stylu.

W środku ma jedną kieszonkę zasuwaną na suwak.

Pasek zapinany na klamerki.
Ma trochę odstających nitek, ale nie widzę w tym wady. Torebki ze znanych sieciówek  na pewno nie są lepszej jakości.
Ta torebka została moją ulubioną, bo jest bardzo lekka, spokojnie mieści mi się do niej portfel, telefon, klucze i paczka chusteczek.
Do kupienia jest jeszcze wersja bordowa i mocno rozważam kliknięcie "buy it now" tutaj.


Podsumowując:
To moja pierwsza przesyłka ze współpracy z chińskim sklepem. I nie skłamię jeśli napiszę, że jestem bardzo zadowolona ze wszystkich trzech rzeczy, może dlatego, że wybierałam je rozważnie i nie miałam dużych oczekiwań. Zostałam miło zaskoczona:)

Kupujecie w zagranicznych sklepach?

Plany zakupowe na jesień

Chociaż jesień mamy już od kilku dni, nie uważam, żeby było za późno na kompletowanie listy rzeczy niezbędnych do jej przetrwania. Ja swoją tworzyłam od kilku tygodni, wykreślałam co niepotrzebne i tym sposobem okroiłam ją do minimum, skutkiem czego znalazło się na niej osiem rzeczy, które bardzo chciałabym kupić, żeby jesienne dni były jeszcze milsze. Skupiłam się na kosmetykach i rzeczach okołokosmetycznych.
1. Matowy lakier do paznokci-nie mam jeszcze żadnego w swojej kolekcji, bo wielką lakieromaniaczką nie jestem. Myślę jednak, że jakiś bordowy mat albo matowa czerwień świetnie pasuje na tą porę roku, dopełni stylizacje i sprawi, że będę się czuła bardziej elegancko. Nie mam jakiegoś konkretnego nr na myśli, może być jakiś mat od Wibo albo z Golden Rose. Chyba, że polecacie jeszcze inne?
2. Obrotowa suszarko-lokówka-tutaj też nie mam upatrzonego konkretnego modelu. Chcę ją kupić, bo mam nadzieję, że pomoże mi trochę wystylizować moje grube, ciężkie włosy i unieść je trochę u nasady. Manewrowanie szczotką i suszarką jest kłopotliwe i czasochłonne, a taka suszarko-lokówka znacznie ułatwiłaby mi życie.
3. Olejek do demakijażu-najchętniej od Marion, bo jest stosunkowo tani a nie wiem jak u mnie sprawdziłaby się taka formuła do zmywania makijażu. Jestem jednak tego bardzo ciekawa, więc będę polować na niego w Naturze albo w Internecie przy okazji jakichś zbiorczych zakupów.
4. Spray z solą morską-tak, wiem, że sezon na "plażowe fale" już dawno minął, ale to dopiero niedawno Marion wypuścił spray z solą morską, który ma taki look zagwarantować, a który jest niedrogi. W mojej Naturze go jednak nie ma, muszę więc rozglądać się za nim gdzie indziej. Wiem też, że Bielenda ma podobny produkt wprowadzić, więc może uda mi się kupić z tej firmy. Ciekawa jestem po prostu efektu jaki daje na włosach i czy jest w stanie podkreślić moje fale bez używania ciepła.

5. Szampon w kremie YR-jeszcze nic nie miałam do włosów z Yves Rocher, a ta nowość bardzo mnie kusi, chociaż wiem, że u wielu dziewczyn wypadła słabo. Ciekawe jak sprawdziłby się na moich średnieporowatych?
6. Tangle Teezer-to już chyba klasyk włosomaniaczki, chociaż ja go jeszcze nie mam. Na razie czeszę się podróbką z Biedronki i ciekawa jestem jak ona wypada w porównaniu z oryginałem. Myślę, że jesień to dobra pora na zainwestowanie 40 zł w dobrą szczotkę do włosów.
7. Woda różana-w ostatnim czasie bardzo polubiłam toniki do twarzy i tą wodę mam właśnie zamiar tak stosować. Wypróbuję ją także jako mgiełkę nawilżającą na włosy pod olej. Trzeba tylko zwracać uwagę na skład, bo nie każda butelka z napisem "woda różana" zawiera ekstrakt z płatków róż.
8. Żel aloesowy-lubię aloes w swojej pielęgnacji. Zazwyczaj używam miąższu z liści albo soku aloesowego. Taki żel ma silne właściwości nawilżające, więc chciałabym go wypróbować na twarzy, na skalpie i na długości włosów. Chyba trzeba będzie poszukać najlepszej oferty w sieci, bo nie widziałam go u siebie w żadnej aptece.

Więcej rzeczy nie pamiętam. Jeśli macie jakieś rady co do zakupu obrowej suszarko-lokówki to chętnie poczytam.

Z rzeczy niekosmetycznych-zamówiłam sobie płaszcz na jesień i już nie mogę się doczekać aż do mnie dojdzie:)

Kosmetyki w Lidlu/Filmy za 9,99 zł w Biedronce

Jak co czwartek pokażę Wam dzisiaj co ciekawego w sklepach. Jak to najczęściej bywa moją uwagę i tym razem najbardziej przykuła Biedronka i Lidl. Zaczniemy od tego ostatniego. Od 1 października będzie można kupić ciekawe kosmetyki. Mnie najbardziej zainteresowało masło do ciała o wielkiej pojemności 400 ml. Ja tego dnia wybieram się do Lidla po ubrania dla Synka i jeśli tylko napotkam ten słój to kupię. Dostępne będą 3 wersje. Oprócz tego m.in.:
Zdrowe produkty takie jak jagody Goji i ksylitol będą do kupienia już od poniedziałku, a cała oferta kosmetyczno-jedzeniowo-sportowa (w tym buty do biegania i ciepłe kurtki) jest dostępna tutaj.

I jeszcze Biedronka. Od następnego poniedziałku do nabycia ubrania sportowe, żeby zmotywować do trzymania formy jesienią i filmy za 9,99 zł, gdyby jednak leń wygrał.
Jeszcze więcej filmów  tutaj.

W tym tygodniu mam wrażenie, że Biedronka dubluje ofertę Lidla (albo odwrotnie), bo i w jednym i drugim mamy ofertę sportową (tu i tu do kupienia m.in. buty do biegania) i XXL (z większymi pojemnościami produktów za niższą cenę).

Ja jednak propagandzie na bieganie się nie dam i wybiorę któryś film do obejrzenia w jesienny wieczór. Najbardziej mnie ciekawi "Gra tajemnic". Oglądałyście?

Bania Agafii, Peeling do ciała " 5 zbóż"

Dzisiaj kolejna recenzja rosyjskiego kosmetyku. Nakupowałam swego czasu tego tyle, więc pora coś na ich temat napisać. Było już o szamponie, który jest aktualnie moim ulubieńcem, o fitoaktywnej maseczce do twarzy, nadeszła kolej na odżywczy peelingu do ciała "5 zbóż" od Bania Agafii.
 Zapłacić za niego trzeba około 6 złotych, co nie wydaje mi się wygórowaną ceną. Ma pojemność 100 ml i jest dostępny w większości sklepów internetowych z rosyjskimi produktami. Mieści się w saszetce, która ma wygodną zakrętkę. Samo opakowanie nie zamięka od wody i po ściśnięciu można wydobyć resztki produktu.

Producent chwali się, że peeling nie zawiera ani parabenów ani SLS i w ogóle ma w 100% naturalne składniki.

Konsystencja peelingu jest żelowa. Zatopione są w niej pojedyncze ziarna zbóż, a po roztarciu widoczne są inne drobinki i to właśnie one pełnią role ścierającą. Peeling ma kolor brązowo-żółty. Mi pachnie słodko, jakby miodem.
Taka saszetka wystarczy na około 5 razy do użycia na całe ciało. Ja peelinguję najczęściej tylko ramiona, bo tu moja skóra jest najbardziej wymagająca i myślę, że starczy mi na około 10 razy.
 W składzie są m.in. mielone ziarna jęczmienia, otręby żytnie i łuski gryki (oczyszczają i odżywiają skórę), mleczko owsiane (nawilża, wygładza i zmiękcza), olej amarantusa (dotlenia komórki i zwalnia procesy starzenia), olej z kiełków pszenicy (stymuluje procesy regeneracji).
Moja opinia:
Pierwsze co mi się kojarzy z tym peelingiem to słodki zapach, z którym nigdy się nie spotkałam. Trochę przypomina żywicę, trochę miód, trochę grykę, kojarzy się z naturą. Mi się podoba, chociaż nigdy wcześniej się z takim aromatem nie spotkałam.
Opakowanie też fajne, cena ok.
A teraz co do działania: Proces peelingowania jest delikatny, więc nie będą z niego zadowolone wielbicielki mocnych zdzieraków. Ja też wolałabym, żeby te ziarna mocniej szorowały. 
Mimo słabego tarcia, efekty są zadowalające. Skóra po zabiegu jest miękka, delikatna, wygładzona i pachnąca miodem przez jakiś czas. Nie mam bardzo suchej skóry, więc po użyciu tego peelingu mogę się obejść bez balsamu do ciała, bo sam w sobie przyjemnie nawilża.

Podsumowanie:
Może nie jest to jakiś supermocny peeling, ale na pewno spodoba się niewymagającej skórze i wielbicielkom Natury. Mi brakowało w nim mocnego tarcia, więc przy kolejnych internetowych zakupach dodam do koszyka inną jego wersję, a w drogeriach rozglądać się nadal będę za peelingami cukrowymi.

Miałyście? Lubicie takie opakowania.

3 kosmetyki, których więcej nie kupię

Cześć!
Dzisiaj post, w którym pokażę 3 kosmetyki, których nie kupię ponownie. Nie mogę ich nazwać bublami (no może poza jednym), po prostu nie spełniły moich oczekiwań, ale krzywdy też nie zrobiły. Kiedyś już pojawił się taki post TUTAJ. Niestety, od tego czasu zdążyłam uzbierać kolejną niechlubną trójkę, do której nie zamierzam wracać. Ostatnio było tylko o pielęgnacji, dzisiaj napiszę też o produktach do makijażu.
Zaczniemy od rosyjskiego kosmetyku. Robiąc zbiorcze zakupy w sieci, uznałam, że mając 28 lat przyda mi się coś pod oczy. Kupiłam krem pod oczy "Przedłużenie młodości" dla osób między 35-50 rokiem życia (i tu ciekawostka, bo na opakowaniu widnieje napis, że to jest serum i tego ostatniego się chwyciłam i liczyłam na silne działanie. Przeliczyłam się. Krem jest rzadki, wręcz lejący. Stosowany pod oczy lekko je nawilża, nie podrażniając ani nie szczypiąc delikatnej skóry. O żadnym wygładzeniu nie ma mowy. O ujędrnieniu tym bardziej. Zawiodłam się na nim, bo liczyłam, że to będzie bardziej treściwy produkt o silnym działaniu przeciwzmarszczkowym.

Teraz pora na największe rozczarowanie z całej trójki. Eyeliner Catrice Calligraph Ultra Slim to mój pierwszy liner w pisaku. Liczyłam, że będzie się nim łatwiej malować niż tym w pędzelku. Z tym jest to niemożliwe. Po pierwsze ciągle się zacina i nie podaje tuszu. Do jednej kreski muszę robić jakieś 5 podejść, żeby cokolwiek było widać, a końcówka się wygina, gdy mocniej przycisnę do powieki. Gdy udaje mi się namalować linię, nie jest ona zbyt wyrazista, dodatkowo blaknie i ściera się po kilku godzinach. Żałuję, że go kupiłam.

Ostatni kosmetyk to podkład rozświetlający z witaminą duo C marki Lirene. Kupiłam go głównie ze względu na niską cenę (około 11 złotych w promocji) i fakt, że większość fluidów, które używam to właśnie te rozświetlające. Dlaczego akurat z tym się nie polubiłam? Po pierwsze jest nietrwały, po około 4-5 godzinach znika z twarzy, po drugie-czuć go na twarzy, chociaż formuła sprawia wrażenie lekkiej, po trzecie-nawet najjaśniejszy odcień jest za ciemny dla mojej bladej cery. Po czwarte-ma brzydkie i tandetne opakowanie.
Fluid na pewno pojawi się w najbliższym denku, bo zostało mi go dosłownie na 2 użycia-muszę go szybko zużywać póki moja cera jest jeszcze trochę opalona po lecie. Z pozostałymi dwoma będę się musiała jeszcze trochę pomęczyć.

Miałyście któryś z tych produktów?

Kosmetyki w Carrefourze/Ubrania na jesień w Lidlu i w Biedronce

Cześć,
Jak to zwykle ma miejsce przy czwartku, pokażę Wam dzisiaj kilka aktualnych promocji w supermarketach. Zacznę, trochę niespodziewanie od Carrefour'a, który cyklicznie wypuszcza oferty z kosmetykami. I tak od wczoraj w ofercie pt. "Bądź królową jesieni" do kupienia są produkty do włosów (farby, stylizatory, ampułki na porost), do ciała (balsamy i olejki), do twarzy (maseczki, kremy, żele), a także produkty eko, w tym olej kokosowy za 9,99 zł.
Jeśli jesteście ciekawe całej oferty kosmetyków i zdrowej żywności, to kliknijcie TUTAJ.

W Biedronce od dzisiaj kolejne "Inspiracje Tygodniowe", z kosmetyków zaciekawiły mnie jedynie legendarne żele do twarzy i sole do kąpieli w atrakcyjnej cenie. Interesujące też wydają się świeczki w słoiku-na nadchodzące jesienne wieczory.

Cała Biedronkowa gazetka do obejrzenia TUTAJ.
Pora na coś modowego. I Biedronka i Lidl na jesień wypuszczają całkiem fajne kolekcje. W Biedronce od przyszłego poniedziałku ciekawe marynarki (klasyczne, ale ja takich w szafie nie mam) i spódnice (ja będę polowała na tą szarą-asymetryczną)
Oprócz tego kurtki, swetry i koszule, także dla facetów. No i wiklinowe szafki i kosze do zobaczenia TUTAJ.
W Lidlu jeszcze ciekawiej. Od 24 września do kupienia świetne botki. Ja miałam nie kupować żadnych na ten sezon, ale jak zobaczyłam te, to myślę, że na jakieś się skuszę. Tym bardziej, że kosztują niecałe 50 zł, a wyglądają jak te z sieciówek.


Oprócz tego jegginsy i spodnie w jesiennych kolorach, swetry i poncza. Ja mam z Lidla spodnie khaki i coś czuję, że tej jesieni będą mocno eksploatowane
Cała modowa gazetka Lidla TUTAJ.

Kompletujecie już szafę na jesień? Co jest Waszym niezbędnikiem na ten sezon.
Ja poluję na szlafrokowy płaszcz i chyba nawet wypatrzyłam w sieci ten, który dodam do koszyka:)

Bania Agafii, Szampon-nalewka ziołowa do włosów

Hej,
Dzisiaj kilka słów o niepozornym szamponie do włosów. Nie znalazłam zbyt dużo jego recenzji, a myślę, że warto o nim coś więcej wiedzieć, bo bardzo go polubiłam. Jest to szampon-nalewka ziołowa Bania Agafii z linii "Czarna Kąpiel Agafii".


Ja kupiłam go w jakimś sklepie internetowym za około 8 złotych, ale widziałam, że jego cena w sieci waha się nawet do 15 złotych. Ma pojemność 350 ml i znajduje się w plastikowej ciemnej buteleczce, przypominającej trochę opakowania szamponów z Green Pharmacy. Etykietka z tyłu nie zamięka od wody, więc nawet po wielu użyciach szamponu-nadal będzie on ładnie wyglądał na zdjęciu.
Szampon zawiera 100% naturalnych składników. Nie ma natomiast SLS ani parabenów i jak na moje oko skład jest całkiem przyjazny, bo zaraz po składnikach myjących jest wiele ekstraktów, m.in. z dziurawca, szałwii górskiej, szyszek czarnej olchy, olej jałowca i z korzenia łopianu.
 Konsystencja szamponu jest dosyć gęsta, nie spływa z dłoni. Ma kolor zielonkawo-brązowy i obficie się pieni, dzięki czemu szampon jest bardzo wydajny. Ja używam go od około dwóch miesięcy co 2-3 dni i ubyło mi może 1/4.



Moja opinia:
Jako, że jest to szampon ziołowy trochę obawiałam się wysuszenia włosów. Użyłam go po raz pierwszy z lekką obawą, ale niesłusznie, bo od razu go polubiła. Mam wrażenie, że obietnice producenta nie są na wyrost, jak to bywa w wielu przypadkach i rzeczywiście robi to co jest napisane na etykiecie. Po jego zastosowaniu włosy są elastyczne, odżywione i nawilżone. Wyglądają na zdrowsze, bardziej błyszczące i mocniejsze, z każdym użyciem coraz bardziej. Szampon dodatkowo pielęgnuje skórę głowy-koi skalp, tonizuje i nawilża. Nie stosowałam go nigdy solo, więc nie wiem czy włosy rozczesałyby się po nim bez problemu, ale gdy je umyję, łatwo dają się rozdzielić, co ułatwia nałożenie odżywki.
Dodatkowo radzi sobie ze zmywaniem olei z włosów, chociaż sam oleje zawiera. 
 

Podsumowanie:
To kolejny rosyjski szampon, z którym się polubiłam. Wcześniej zachwycałam się tym z olejem z rokitnika z Planeta Organica. Tutaj możecie przeczytać jego recenzję. Chyba rzeczywiście w ziołach jest i naturalnych składnikach jest moc, skoro tak świetnie działają na moje wymagające włosy. 

Lubicie ziołowe kosmetyki?

Balsamy sówki do ust w Biedronce i inne dobroci

Wróciłam już z wakacji. Były wprawdzie krótkie, bo tylko 6-dniowe, ale bardzo udane, mimo kiepskiej pogody. Cieszę się, że udało nam się spędzić te kilka dni we trójkę nad morzem. Za rok na pewno pojedziemy w to samo miejsce, być może na dłużej.
W sobotę pojawi się recenzja niepozornego szamponu do włosów, który już został moim ulubieńcem, a tymczasem zapraszam na szybki post z promocjami w Biedronce. 
Dzisiaj zaczyna się akcja "Dla dziecka i mamy", dzięki której znowu można kupić niektóre kosmetyki taniej, a także te, które nie są dostępne w regularnej sprzedaży.
Na przykład:
'
Ja poluję na te balsamy-sówki. Podobno już kiedyś były do kupienia, ale ja chyba przegapiłam, bo nic takiego nie pamiętam.
Oprócz tego planuję kupić masełko malinowe do ust BeBeauty. Mam toffii i jestem zachwycona. Napisałam o nim nawet post tutaj.
Oprócz tego kolorówka BeBeauty i sporo różnych kosmetyków Nivea.
Olejek Loton, który jest ostatnio bardzo popularny też od dzisiaj jest sporo tańszy. Tutaj jestem trochę na siebie zła, bo ja kupiłam go podczas ostatniej promocji -20% na produkty do włosów. Zapłaciłam wtedy za niego ponad 10 zł. Ile kosztuje teraz? Dowiecie się klikając tutaj, tu też zobaczycie inne kosmetyki z tej akcji.

Od przyszłego poniedziałku (14 września) kolejna porcja artykułów do wyposażenia wnętrz. Po szale z "cotton balls", taką samą popularność może zdobyć komoda z siedziskiem. Ja zawsze chciałam mieć taką, na której można usiąść, a jednocześnie schować jakieś koce.

Oprócz tego inne komody, pojemniki do przechowywania, a także świece LED z wosku sterowane pilotem(?).Szczegóły możecie zobaczyć tutaj.

Zainteresowało Was coś? Też będziecie polować na sówkę?

Dodatki i akcesoria na jesień/Moja Wishlista w Dresslink

Hej,
Gdy dostałam propozycję współpracy z Dresslink zastanawiałam się baaaaardzo długo. Bliska byłam jej odrzucenia? Dlaczego? Dużo się naczytałam o jakości ubrań z takich sklepów, a poza tym mój rozmiar daleki jest od uniwersalnego. Na szczęście znalazłam na Dresslink sporo dodatków, które uzupełnią braki w mojej szafie, a które nie obchodzi mój rozmiar ciała:)

Pierwszą rzeczą jest mała czarna torebka. Idealna na co dzień. Taka, która pomieści klucze, telefon ,portfel i gumę do żucia. Zdecydowałam się na tą:

Zobaczcie ją sobie z bliska. Do wyboru były jeszcze bordowa i brązowa.

Mój portfel też nie jest w najlepszym stanie-przegródka na drobniaki się przerwała i nie raz mi się zdarzyło, że płacąc przy kasie musiałam zbierać metony, które się rozsypywały pod nogami po otworzeniu portfela.
Zdecydowałam się na nowy więc, w odcieniu jasnoniebieskim.
Ten ma przegródkę na karty płatnicze, banknoty, monety, ale też jest w stanie pomieścić telefon. Ciekawe, sprawdzę w praktyce:)

Ostatnia rzecz to naszyjnik. Uwielbiam takie duże i ozdobne. Są w stanie podkręcić nawet najprostszą stylizację i pasuje do gładkich rzeczy.


Jak Wam się podobają te rzeczy? Ja z wielką niepewnością, ale i ciekawością czekam na przesyłkę:)

P.S. Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyście poklikały w linki:)

Kosmetyki w Lidlu i Tesco, "cotton balls" w Biedronce

Cześć!
Mamy znowu czwartek, więc pora na kolejny przegląd aktualnych promocji w sklepach. Będzie trochę kosmetyków i coś do domu. Zaczniemy od Biedronki, która jak co tydzień proponuje w "Tygodniowych Inspiracjach" ciekawe kosmetyki. Cena micela z Garniera wydaje mi się atrakcyjna, chociaż na razie mam inny płyn w zapasie.
 Oprócz tego inne produkty Garniera i kosmetyki Tołpy są przecenione. Szczegóły tutaj.

Jeśli ktoś ma ochotę na "Domowe metamorfozy" to od 7 września do kupienia będą:

Wiem, że te kule już robią szał. Są dostępne w różnych kolorach i mam nadzieję, że mi się uda też je kupić. Z tej gazetki podobają mi się też ramki na zdjęcia i komoda. Obejrzyjcie sobie całość tutaj.

W Lidlu od dzisiaj nowa seria kosmetyków Essence Planet produkowana przez Perfectę. Przedstawia się interesująco.
Oprócz tego także coś z kolorówki. Kliknijcie tutaj, żeby zobaczyć resztę.

Tesco wypuściło swój kosmetyczny katalog, aktualny też od dzisiaj, a w nim można zobaczyć tańsze kosmetyki Nivea, Garnier (co ciekawe u nich w promocji płyn micelarny kosztuje 15,99 zł) i inne produkty do pielęgnacji włosów, ciała i twarzy.

Mnie najbardziej interesuje znowu Tołpa. Nie miałam z nią do tej pory osobiście styczności, więc może na coś się skuszę. Poszukajcie tutaj czegoś dla siebie.

Zapowiada się interesująco. Ja na zakupy mam czas tylko dzisiaj, bo jutro wyjeżdżamy na tydzień nad morze. Trzymajcie kciuki, żebyśmy nie przemokli do suchej nitki, bo pogoda ma być kiepska:/

Oczyszczający peeling do twarzy, Yves Rocher

Cześć!
Dzisiaj kilka słów o oczyszczającym peelingu do twarzy marki Yves Rocher z serii Sebo Vegetal. Peeling ten miałam okazję przetestować dzięki blogerskiej akcji "Podaruj Paczuchę". Sama bym go pewnie nigdy nie kupiła. Dlaczego?
Produkt przeznaczony jest do cery tłustej i mieszanej. Teraz widzę, że na stronie Yves Rocher pojawiła się jego nowsza wersja za 33 zł.
W składzie zaraz na drugim miejscu jest gliceryna i olej kokosowy. Występuje też olej sezamowy i proszek z pestek moreli i puder z korzenia tarczycy bajkalskiej (?). Nie zawiera natomiast parabenów, olejów mineralnych i silikonu (jak chyba wszystkie kosmetyki Yves Rocher).
Co do konsystencji to na pewno nie jest to żel, tylko krem z niewielką ilością drobinek peelingujących.
Zapach mi się nie podoba, kojarzy mi się z zapachem publicznych przychodni, a określiłabym go jako herbaciano-miętowy, z przewagą tego drugiego.

Moja opinia:
Jak już wspomniałam peeling przeznaczony jest do cery tłustej, ja mam raczej normalną, ale wyobrażam sobie, że takie produkty do tłustej powinny mieć raczej działanie ściągające i wysuszające, aby redukować nadmiar sebum i ryzyko wystąpienia ewentualnych wyprysków. Tu natomiast mamy tłustość, odczuwalną już przy zmywaniu (to pewnie zasługa olejów wysoko w składzie). Peelinguje delikatnie i jest to miłe uczucie. Po zmyciu cera jest miękka, czysta, koloryt wyrównany, ale brak mi tego skrzypiącego uczucia czystości, które lubię czuć po zastosowaniu produktów peelingujących. Skóra jest pokryta delikatną tłustą warstwą, ale nie powoduje on zapychania porów i powstawania niedoskonałości.
Podsumowując:
Raczej nie kupię tego produktu ponownie, bo nie dość, że nie jest przeznaczony do mojego typu cery, to jeszcze pozostawia film na twarzy i kosztuje sporo, bo 33 zł za 75 ml. Myślę, że w tej cenie znajdę peeling, który będzie spełniał moje wymagania i da mi uczucie lepszego oczyszczenia cery. Na plus mogę zaliczyć mu wydajność-przy używaniu dwa razy w tygodniu od około 2 miesięcy mam jeszcze ponad połowę tubki.

Miałyście? Jaki jest Wasz ulubiony peeling do twarzy w cenie do 20 zł?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...