Matowy błyszczyk w odcieniu nude

Pamiętacie moją przesyłkę z Kosmetykomania.pl?  Wiele z Was było zachwyconych tą paczką , bo kosmetyki były świetnie zapakowane i wyglądały po prostu pięknie. Już dawno je rozpakowałam i zabrałam się za testowanie. Dzisiaj pora na recenzję pierwszego produktu, a będzie to matowy błyszczyk z Hean.
Ja wybrałam nr 104 czyli Sporty nude. Pozostałe kolory są dostępne na stronie sklepu tutaj.
Obecnie produkt jest w promocji i kosztuje 13,90 zł.
Ten produkt jest innowacyjny, bo można go nosić na dwa sposoby-jako tradycyjny błyszczyk, który nadaje ustom blasku a po odciśnięciu warg chusteczką otrzymujemy tak ostatnio modny i popularny mat.
Jak to wygląda w praktyce? O tym trochę później.
Błyszczyk ma wygodny aplikator typowy dla błyszczyków. Wygina się i jest elastyczny, więc problemów z nakładaniem nie ma. 
Ma pojemność 8 ml, a opakowanie wykonane jest z grubego plastiku, który z wyglądu przypomina szkło i sprawia, że produkt wygląda na drogi.
Konsystencja jest dosyć gęsta i chociaż na zdjęciu kolor wygląda na lekko różowy, w rzeczywistości jest bardziej beżowy i moim zdaniem nie na każdym będzie wyglądać ładnie. Na pewno trzeba pamiętać o mocniejszym podkreśleniu oczu w przypadku takich ust.
Trzeba uważać, żeby nie nałożyć go za dużo, bo wtedy mogą tworzyć się smugi.

Po kilku sekundach od nałożenia błyszczyk ładnie dopasowuje się do ust. Sprawia, że wyglądają na pełne i ponętne. Jest bardziej kryjący od typowych błyszczyków, ale na pewno nie wygląda na jedwabisty półmat o jakim pisze producent.
Po odciśnięciu kolor dużo traci i w przypadku mojego odcienia czyli Sporty Nude jest prawie niewidoczny. Usta wyglądają na saute, jakby w ogóle nie były niczym potraktowane.
Ciekawa jestem jaki byłby efekt w przypadku ciemniejszego odcienia np. Love Rose, ale trochę się bałam zamawiać go w ciemno w obawie, że znowu nie trafię z kolorem i będzie to następne mazidło, które zalega w kosmetyczce, dlatego zdecydowałam się na bezpieczny nude.
 Na ustach utrzymuje się około 3 godzin i schodzi równomiernie. Nie powoduje dyskomfortu ani wysuszenia.  Nie podkreśla suchych skórek.Pachnie przyjemnie-kwiatowo.
Podsumowując:
Jestem zadowolona z tego produktu, chociaż z koloru nie do końca. Nie jestem w stanie powiedzieć jaki byłby efekt matu przy bardziej intensywnym kolorze, ale myślę, że jak spotkam go gdzieś stacjonarnie to kupię inny numerek, bo podoba mi się w tym produkcie to, że można go nosić na dwa sposoby.

Znacie markę Hean?  Lubicie matowe usta? 

Po rosyjsku: Maseczka na mleku łosia

Dzisiaj coś na temat produktu do pielęgnacji twarzy prosto  z Rosji. Staram się zmieniać swoje kosmetyki na bardziej naturalne, więc ostatnio używam Maseczki na mleku łosia z Bania Agafii. To już moja trzecia maska z tej serii-wcześniej miałam fitoaktywną i dziegciową. Jak się sprawdziła ta, która ma mieć działanie odmładzające?
Maseczkę kupiłam przez Internet za około 6 złotych, chociaż ostatnio rosyjskie kosmetyki mignęły mi na półce w sklepie zielarskim, więc pewnie następne zakupy poczynię właśnie tam.
Opakowanie to wygodna saszetka o pojemności 100 ml. Łatwo wydobyć kosmetyk do końca, ma wygodną zakrętkę i ogólnie do opakowania nie mam zastrzeżeń.

Produkt zawiera 100% naturalnych składników.
W składzie znajdują się m.in,: glinka biała, organiczny ekstrakt z różeńca górskiego, sachalińska morwa biała, organiczny biały wosk pszczeli i mleko łosia.
Mleko łosia jest podobno cztery razy bardziej odżywcze niż krowie i posiada silne właściwości odmładzające.
Konsystencja maseczki jest gęsta i treściwa. Ma piękny zapach-jakby orzechowo-ciasteczkowo-migdałowy. Podobnie pachniał krem do rąk DeBa, którego kiedyś używałam.

  •  Na twarzy jest półtransparentna
  • nie zasycha
  • szybko się zmywa
  • nie pozostawia tłustej warstwy

Co do efektów stosowania:
Stosuję ją 2-3 razy w tygodniu, zazwyczaj po peelingu, ale też po umyciu twarzy zwykłym żelem.
Odmłodzenia jako takiego nie zauważyłam. 
Wiem natomiast, że skóra po zmyciu jest bardzo miła w dotyku, gładka i miękka.
Zauważyłam również poprawę w nawilżeniu i elastyczności.
Twarz wygląda po prostu zdrowo i promiennie, a samo nakładania i trzymanie jej przez te 10 minut niesamowicie relaksuje i poprawia nastrój.
Podsumowując:
Bardzo ją polubiłam i kupię pewnie niejedno opakowanie, a już tera mogę uprzedzić, że ta maska znajdzie się na pewno wśród najbliższych ulubieńców:)

Znacie? Lubicie rosyjskie kosmetyki?

Aktualna pielęgnacja ciała

Pora na kolejny tydzień wyzwania z Trusted Cosmetics.

Tym razem post w przeciwieństwie do poprzedniego z tej serii będzie krótki, bo jeśli chodzi o pielęgnację ciała to jestem leniwa, więc i kosmetyków do tego celu przeznaczonych mam mało, no ale pokażę czego obecnie używam.
Higiena i oczyszczanie:
  • Zimowy żel pod prysznic z Isany-być może ktoś będzie zdziwiony widząc tą limitowaną edycję o tej porze roku, ale już tłumaczę. Ja, nie posiadając prysznica, żeli pod prysznic nie używam. Potrzebowałam jednak kupić coś na wyjazd i zamówiłam żel przez Internet w Rossmannie. Zamówiłam jakąś inną wersję, pewnie wiosenną, no ale zamówienie zostało źle skompletowane i trafiłam na ten. Używam go, żeby zużyć i nie zalegał mi do następnego wyjazdu. Pachnie fajnie, jak krówki, nie wysusza skóry i uprzyjemnia kąpiel, chociaż trochę drażni mnie jego perłowa konsystencja.
  • Żel do higieny intymnej z Tesco-to mój wielofunkcyjny ulubieniec. Lubię nim myć zarówno twarz, ciało jak i okolice intymne, bo na wszystkich obszarach radzi sobie świetnie. Okolic intymnych nie podrażnia, ani nie wysusza, wręcz przeciwnie-działa łagodnie, nie powodując dyskomfortu
  • Peeling "Jagoda Acai & Wiśnia japońska"z Hean to produkt, o którym powstał poprzedni post. Jestem zadowolona z jego właściwości ścierających i pielęgnujących, a także z opakowania, wydajności i ceny. Jedyne co mnie w nim drażni i wręcz uprzykrza stosowanie to zapach, który mi się kojarzy z tanim winem:)
Nawilżanie:
  • Czekoladowe masło do ciała z Lidla-kolejny produkt, którego zapach nie pasuje do lata, ale ja szczerze mówiąc nie przykładam wagi do podziału zapachów na pory roku. Pisałam o nim tą recenzję i zdania nie zmieniłam-świetnie nawilża i uelastycznia skórę, a dodatkowo bosko pachnie. Używam go naprawdę z wielką przyjemnością i myślę, że jak spotkam w Lidlu to kupię ponownie, tą albo inną wersję.
  • Bania Agafii, Pomarańczowe gęste masło do ciała-używam go dosyć krótko, ale jak na razie jestem z niego zadowolona-ma bardzo gęstą konsystencję, jest niesamowicie wydajne. Ma zapach, który nie jest banalny, a i działanie fajne. Skóra po jego użyciu jest elastyczna, gładka i nawilżona. Na właściwości "podciągające", które podobno oferuje jeszcze muszę poczekać:)
I to tyle. Mało tego, wiem. Ja nie jestem zadowolona z tej pielęgnacji, bo szczerze mówiąc bardziej skupiam się na włosach. Nie ma tu żadnego produktu do depilacji,  bo golę się na odżywkę lub maskę do włosów.  W kwestii dbania o ciało chciałabym:
  • wrócić do masażu bańką chińską, bo efekty widziałam, ale niestety ból przy tym zabiegu mnie pokonał
  • zacząć używać jakiegoś preparatu do biustu, bo to już chyba najwyższa pora
A jak wygląda Wasza pielęgnacja? Jesteście maniaczkami balsamów i nałogowo wcieracie?

Peeling do ciała za 6 zł

Pewnego dnia na promocji w Naturze kupiłam peeling do ciała Jagoda Acai & Wiśnia japońska z serii Owocowe Spa firmy Hean. Kosztował mnie całe 5,99 zł. Wieki temu tutaj pisałam o limonkowej wersji. Jak sprawdziła się ta fioletowa?

Opakowanie to miękka tubka zamykana na klik. Skład i opis producenta są wydrukowane bezpośrednio na niej, więc nic nam się nie odkleja podczas użytkowania. Nie ma problemu z wydobyciem peelingu, ale też nie wylewa się z niego. Zamknięcie jest wytrzymałe i jeszcze nic mi się nie ułamało.

Konsystencja jest średniogęsta, żelowa z widocznymi ciemnymi drobinkami. Po roztarciu można też dojrzeć przeźroczyste. 
Zapach to coś co czego nie mogę znieść-nie czuję tu żadnych leśnych nut, żadnych jagód, a jedynie woń taniego owocowego wina, która drażni mój nos za każdym razem:/
Skład jest jak na moje oko słaby i przy długi. Jest tutaj silny detergent, barwiniki i konserwanty. Moim zdaniem w takim towarzystwie ekologiczny ekstrakt z jagód Acai i wyciąg z wiśni japońskiej nie ma prawa zadziałać dobrze na skórę.

Działanie:
Pomimo kiepskiego składu wersja jagodowa działa na skórę tak samo dobrze jak limonkowa.
Drobinek jest sporo, więc dobrze oczyszczają i wygładzają skórę, nie podrażniając ani nie powodując zaczerwienienia. Skóra po peelingu jest gładka, elastyczna i zadowolona. 
Produkt nie pozostawia tłustej warstwy i łatwo się spłukuje, chociaż lubi pozostawać na wannie.
Czy ujędrnia? Nie ośmielę się ani potwierdzić ani zaprzeczyć, bo moja (nie)zdrowa dieta ma wpływ na wygląd mojej skóry, więc nie mam co liczyć na cudowne ujędrnienie ze strony jakiegokolwiek kosmetyku.

Podsumowując:
Gdyby nie zapach byłabym z niego bardzo zadowolona, ale niestety nie mogę go znieść, więc tej wersji już nigdy nie kupię, chociaż cena jest świetna w stosunku do wydajności, pojemności i działania.

Znacie kosmetyki Hean?
Za kilka dni pojawi się recenzja ich matowego błyszczyka, więc bądźcie czujne:)

Czym się maluję? Moje kosmetyki do makijażu

W niedzielę znowu się uzewnętrzniam. W zeszłym tygodniu pokazywałam swoje kosmetyki do pielęgnacji twarzy dzisiaj pora na te makijażowe, a to wszystko za sprawą wyzwania rzuconego blogerkom przez Trusted Cosmetics.
Pokażę wszystkie kosmetyki, których używam kiedy mam czas i chęci na full make-up a pod koniec posta piątka mi niezbędnych mazideł do używania w dni kiedy mi się nic nie chce.

Twarz:
W tej kategorii używam 4 produktów:
  • Fluid kryjący z Bielendy z serii Make-UP Academie-kiedyś pisałam jego recenzję i nie była ona zbyt pochlebna, głównie przez to, że mimo najjaśniejszego odcienia podkład był nadal dla mnie za ciemny. Teraz kiedy jestem trochę bardziej opalona, ładnie pasuje do mojej twarzy, matowi, nie tworzy efektu maski i ogólnie cera wygląda w nim korzystnie.
  • Korektor  Affinitone z Maybelline-może być, nie jest najgorszy, ale już mam go trochę dosyć i chciałabym wreszcie zacząć coś nowego. Ten jest trochę za ciężki pod oczy, ale stosuję go pod nos, na płatki nosa i na brodę do zakrycia zaczerwienień i sprawdza się.
  • Wibo, Puder utrwalający Fixing Powder-w upały się nie sprawdza, bo cera zaczyna się świecić po około 2-3 godzinach, ale na chłodniejsze dni jest w porządku-ładnie matowi, nie bieli, tylko trochę się sypie z opakowania
  • Wibo, Puder brązujący Baked Mix Bronzer-lubię go za efekt rozświetlenia i blasku jaki daje na mojej opalonej skórze. Poza tym ja poszczególnych odcieni używam jako cienie do powiek, nakładając je po prostu palcem. Kiedy cera jest blada łatwo z nim przesadzić i uzyskać efekt choinki.
  • Do tej kategorii powinnam jeszcze dodać bibułki matujące z Wibo i mgiełkę utrwalającą z Bielendy-nie stosuję ich na co dzień, ale na większe okazje są niezastąpione.
Oczy:

Tu jest na bogato:
  • Make Up Revolution, paletka Naked Chocolate-świetne, uniwersalne kolory. Brązy pasują do mojej niebieskiej tęczówki. Długo się utrzymują, nie rolują i nie osypują. Czego chcieć więcej jak wszystko to jest zapakowane w tabliczkę czekolady?
  • Miss Sporty, miękki eyeliner w kredce nr 001 i 003. Czarny służy mi do zrobienia zadymionego oka, bo na malowanie kreski jest za gruby, a beżowym rozświetlam łuk brwiowy, linię wodną i wewnętrzny kącik oka. To bardziej takie cienie w sztyfcie niż eyelinery.
  • Maybelline, tusz the Rocket Volum' Express-szału nie ma. Trochę wydłuża, trochę pogrubia, ale jak dla mnie efekt przeciętny. Dodatkowo ma dziwną szczoteczkę, która zawsze mi drapie wewnętrzną część oka.

  • Eveline, Skoncentrowane serum do rzęs 8w1-moja pierwsza odżywka do rzęs i muszę przyznać, że jest świetna nie jako odżywka właśnie, ale jako baza pod tusz. Genialnie wydłuża i podkręca rzęsy, dzięki czemu nawet z tuszem z Maybelline wyglądają bosko. Jestem bardzo z niej zadowolona i zdziwiona-to do tej pory największe zaskoczenie roku:)
  • Lovely, Matowy eyeliner-tani jak barszcz, a świetnie się nim maluje kreski, nawet moją niewprawną ręką. Nie jaśnieje w ciągu dnia, cały dzień pozostając na swoim miejscu.
  • Bell, Wosk do brwi w kredce-fajnie nabłyszcza i ujarzmia włoski, trochę je przyciemniając. Jest dostępny w Biedronce w trzech odcieniach: dla blondynek, szatynek i brunetek.
Usta:


Odkąd na rynek weszły pomadki i szminki w kredce zaczęłam malować usta:) Wcześniej przy tych tradycyjnych sztyftach zawsze efekt wydawał mi się zbyt przerysowany, a tego w makijażu nie lubię najbardziej. 
Najczęściej używam:
  • Rimmel Colour Rush, kolor Drive me nude-jedna warstwa daje delikatny połysk i wygląd mięsistych ust, kolejne dają opalizujący kolor wpadający bordo, a gdy połysk zniknie zostaje na nich głęboki róż
  • Golden Rose, Matte Lipstick Crayon-nr 8 i 10. 10 jest idealny na co dzień, bo wygląda naturalnie a jednocześnie kobieco, a 08 jest dobry na większe wyjścia, bo to dosyć ciemna czerwień wpadająca w bordo. Maluje się nimi bezproblemowo, nie wiem jak ze struganiem, bo jeszcze tego nie robiłam
  • Lovely, konturówki nr 1 i 2-używam na całe usta. 1 to fajny nudziak-zgaszony róż, a 2 to fuksja. Obydwie bardzo fajne, bardzo tanie i dające efekt matowych ust.
To była opcja bardzo wyjściowa. Gdy nie mam czasu ani ochoty na malowanie wybieram tylko tych 5 kosmetyków:

A gdybym miała wybrać ulubieńców z kolorówki, którą obecnie mam w posiadaniu, wybieram:

  • mgiełkę utrwalającą z Bielendy
  • serum do rzęs z Eveline
  • matowy eyeliner z Lovely
  • Lovely, Perfect Line nr 2
To tyle. Mało czy dużo? Jak u Was wyglądałby taki niezbędnik na dni, w których się nic nie chce. 
Chcecie poczytać recenzję o konkretnym produkcie?



3 X NIE : Carmex, Eveline, AA

Ostatni post z tej serii obejmował tylko kosmetyki do włosów. Dzisiejszy zestaw nic nie łączy-no może poza faktem, że żałuję, że trafiłam na te produkty i pewnością, że nigdy więcej już po nie nie sięgnę. Oto trójka "zwycięzców":
Zacznę od najmniejszego z nich-Carmex, Balsam ochronny do ust, granat. To już trzeci Carmex w mojej karierze i muszę sobie obiecać, że ostatni, no bo ile razy można danej firmie dawać szansę?
Kupiłam go na ostatniej promocji -49 % w Rossmannie. Nie wiem dlaczego wydawało mi się, że sztyft powinien być czerwony i lekko barwić usta. Okazał się gęstym, zbitym sztyftem, który nadaje im całkiem ładny połysk. Jest też wydajny.
Są jednak wady, których nie mogę przemilczeć.
  • gdy się go nałoży zbyt dużo usta się kleją 
  • powoduje mrowienie na ustach, a gdy moje wargi były mocno przesuszone i wymagające ratunku powodował pieczenie i szczypanie nie do zniesienia, naprawdę miałam ochotę natychmiast go zmyć
  • nie lubię kosmetyków z efektem chłodzącym a ten taki daje
Kolejny kosmetyk to baza-serum wygładzające AA z serii Collagen Hial +.
Na (nie) szczęście wygrałam ten kosmetyk, a nie kupiłam samodzielnie.
Ta baza-serum ma zbyt leistą, perłową konsystencję, która po odkręceniu tubki wycieka z niej. Zawiera w sobie drobinki jakby brokatu, które nałożone na twarz nie wyglądają estetycznie i nijak nie mogę je uznać za efekt rozświetlenia jaki ta baza ma dawać. Próbuję ją zużyć na noc, ale rano budzę się z bardzo świecącą cerą, a dodatkowo czuć na niej nieprzyjemną, tłustawą warstwę. Lepiej się sprawdzała gdy było chłodniej na zewnątrz-teraz dłużej się wchłania i mam wrażenie, że przez nią moja cera bardziej się przetłuszcza i trudniej ją zmatowić.
Na koniec glicerynowy krem do rąk "Kozie mleko" z Eveline. Przyznam, że w tym wypadku poleciałam na cenę, bo za 100 ml zapłaciłam niecałe 4 zł. Nie jest niestety wart nawet tyle.
Przede wszystkim ma dziwną, rzadką konsystencję, w której czuć wodę. Podczas rozsmarowywania dłonie są jakby mokre, a za chwilę szybko zastyga, pozostawiając nieprzyjemne uczucie ściągniętej skóry. Nawet kilka minut po aplikacji moje dłonie nie są w lepszej kondycji, nie mówiąc już o długofalowym działaniu. 
Miałam awersję do kosmetyków z Eveline i ten krem niestety tylko mnie w tym utwierdził.
 Znacie? Lubicie inne kosmetyki tych firm?

Kosmetykomania.pl-zawartość super przesyłki

Dzisiaj pokażę zawartość najpiękniejszej paczki z kosmetykami jaką kiedykolwiek dostałam.
Od kogo ta paczucha? Od Kosmetykomania.pl 
Przyznam, że wcześniej słyszałam o tej stronie, ale nigdy na niej dłużej nie zostałam. 
Gdy przewertowałam ją uważniej zauważyłam, że w swojej ofercie mają zarówno polskie marki naturalne (jak Vianek czy Sylveco), polskie mniej znane marki (jak Hean) czy kosmetyki firm, do których wszystkie blogerki wzdychają (np. Sleek, Hakuro, Semilac).
Ja z całego asortymentu wybrałam dwa produkty Sylveco i nowość od Hean, bo Sylveco nie jest dostępne u mnie stacjonarnie, a kosmetyki Hean są mi nieznane, no i choruję ostatnio na tego rodzaju mazidła.
Nie tylko kosmetyki mnie ucieszyły jak otworzyłam paczkę, ale również całe opakowanie. Każdy kosmetyk był zapakowany w oddzielną folijkę przewiązaną kokardką w kropki, dołączono też karteczkę z napisem, na widok którego od razu się uśmiechnęłam i dwa cukierki (chyba krówki) z logo sklepu.
No szok. Nigdy w życiu nie dostałam takiej pięknej paczki, nawet od bliskich:)

Wybrałam wygładzający peeling do twarzy Sylveco. 
Złuszczający peeling do twarzy z korundem na bazie oleju palmowego. Zawiera cenny olej słonecznikowy o właściwościach opóźniających procesy starzenia skóry. Eliminuje ze skóry wolne rodniki. Peeling wygładzający jest przeznaczony do pielęgnacji skóry poszarzałej, zmęczonej, suchej i dojrzałej. Pobudza krążenie krwi, poprawiając koloryt skóry. Mocne drobiny ścierające, zamknięte w przyjemnej formule, dogłębnie oczyszczają martwy naskórek.
Produkt hipoalergiczny.
  • usuwa martwy naskórek
  • delikatnie wygładza i odmładza
  • ujednolica koloryt
 Ta butla to odbudowujący szampon pszeniczno-owsiany.
 SYLVECO Odbudowujący szampon pszeniczno-owsiany - łagodny szampon hypoalergiczny dla każdego rodzaju włosów. Czerpie moc ze składników odżywczych darów natury.  Hydrolizaty pszenicy iowsa intensywnie nawilżają oraz wzmacniają włosy aż po same cebulki, zapobiegają również rozdwajaniu. Delikatne składniki myjące produktu dokładnie oczyszczają strukturę włosa z zanieczyszczeń, jednocześnie nie niszcząc jego bariery ochronnej. Regularne stosowanie szamponu powoduje, że włosy są nawilżone i elastyczne.
WŁAŚCIWOŚCI:
  • normalizuje stan skóry głowy
  • nawilża i wygładza strukturę włosów
  • zapobiega rozdwajaniu końcówek włosów
  • ogranicza wypadanie włosów
  • hypoalergiczny
 I ostatnia rzecz to matowy błyszczyk Hybrid Lip Gloss Mattique w odcieniu 104 Sporty Nude.
Satynowy błyszczyk o kremowej konsystencji. Łączy w sobie trwałość pomadki z komfortem noszenia błyszczyka. Jego lekka, kremowa formuła przyjemnie się nosi. Nie zastyga i nie wysusza ust. Błyszczyk zawiera w składzie masło morelowe, które pielęgnuje i zmiękcza usta oraz potrójny układ polimerów, dzięki czemu kolor rozprowadza się jednolicie i równomiernie. Po aplikacji delikatna konsystencja pokrywa usta satynowym filmem. Dla intensywniej matowego efektu należy delikatnie odcisnąć usta w chusteczkę. Szeroka gama 8 intensywnych odcieni pozwoli na wybór koloru, który pokochasz.
I jak Wam się podoba ta przesyłka? Ja jestem zachwycona i lecę zerknąć na stronę Kosmetykomania.pl w poszukiwaniu jeszcze innego koloru tego błyszczyka.

Moje kosmetyki do pielęgnacji twarzy -Blogerskie wyzwanie z Trusted Cosmetics: Tydzień 2

Hej!
Większość z Was zapewne słyszała o akcji organizowanej przez Trusted Cosmetics pod hasłem #opróżniamy kosmetyczki. Postanowiłam, że i ja:

Odpuściłam sobie pierwszy tydzień i temat "Co zawiera Twoja kosmetyczka?", bo wydał mi się zbyt ogólny i nie wiedziałam jak go ugryźć-czy chodzi o kosmetyczkę wyjazdową, czy taką, którą noszę w torebce, czy ma zawierać kosmetyki do makijażu czy też pielęgnacyjne? A jeśli wszystkie to jak je wszystkie zamieścić na jednym zdjęciu. W związku z tymi dylematami zaczynam od drugiego tygodnia i zadania pod tytułem: 
Pokażę wszystkie kosmetyki do pielęgnacji cery, których obecnie używam, z których jestem zadowolona, a którym czegoś brakuje.

Moja cera jest normalna, nie mam problemu z wypryskami czy zaskórnikami. W jej pielęgnacji stawiam głównie na nawilżenie i próbuję również zapobiegać zmarszczkom, szczególnie wokół oczu. Zauważyłam, że teraz podczas upałów mam większy problem ze świeceniem w strefie T i uwidoczniły się moje piegi.
Zacznę od porannej pielęgnacji, na którą składa się tylko hibiskusowy tonik z Sylveco. Nie do końca mi odpowiada jego konsystencja i zapach, ale w porannym tonizowaniu cery sprawdza się naprawdę dobrze-zmywa resztki nocnego kremu i wszystkie zabrudzenia, które zebrały się podczas snu. Dodatkowo bardzo szybko się wchłania, więc mogę zacząć się malować.
Rano nie używam kremu pod makijaż, bo po pierwsze mam wrażenie, że podkład się wtedy gorzej trzyma, po drugie-moja cera nie odczuwa takiej potrzeby, a po trzecie-nie mam czasu czekać aż krem się wchłonie.
Wieczorem pierwsze co robię to demakijaż. Od niedawna używam nawilżającego płynu micelarnego z Bielendy i jest naprawdę świetny-nie dość, że świetnie zmywa makijaż, nawet oczu bez żadnego podrażnienia, to dodatkowo dopieszcza moją cerę i zostawia ją nawilżoną, oczyszczoną i gładką.
Używam też żelu do mycia twarzy i demakijażu oczu z Isany, ale mi raczej służy tylko do mycia, bo niestety z demakijażem sobie nie radzi, chociaż wiem, że wiele dziewczyn jest z niego zadowolonych, a ja też nie żałuję, że go kupiłam.
Dwa razy w tygodniu oczyszczam porządnie cerę. Raz robię to samym nagietkowym peelingiem z Bania Agafii, a raz wspomagam się jeszcze szczoteczką elektryczną do twarzy z Olay. Peeling ten niestety lubi podrażniać moją dosyć odporną cerę, ale ze szczoteczki jestem bardzo zadowolona-to prezent od Męża poprzedzony moją delikatną sugestią. Wykonuję nią masaż, wybierając jedną z dwóch prędkości, dzięki czemu cera jest bardziej oczyszczona, a jednocześnie zrelaksowana.
2-3 razy w tygodniu nakładam maseczkę na około 15 minut, tyle ile trwa kąpiel. Wybieram albo maseczkę z ekstraktem z kakaowca z Avon albo odmładzającą maseczkę na mleku łosia z Bania Agafii. Obydwie świetnia pachną-jedna czekoladą, a druga orzechami i mają świetne działanie nawilżające, wygładzające i uelastyczniające cerę.
Codziennie natomiast używam dwóch kremów: Anti-age na noc z Baikal Herbals i pietruszkowego pod oczy i na powieki przeciw zmarszczkom z Ziaji. Na razie nie mogę powiedzieć czy mają jakieś działanie odmładzające, ale oba przyzwoicie nawilżają, nie pozostawiając tłustego filmu i używam ich z przyjemnością

Co chciałabym zmienić w swojej pielęgnacji twarzy?

  • znaleźć tonik, który zadowoliłby mnie i rano i wieczorem i ładnie pachniał
  • znaleźć delikatny, a jednocześnie skuteczny peeling do twarzy
  • znaleźć porządny i skuteczny krem pod oczy
  • kupić serum albo olejek, który dogłębnie odżywiałby cerę
  • regularnie korzystać z zabiegów na twarz u kosmetyczki
Podsumowując:
Ze swojej obecnej pielęgnacji twarzy jestem zadowolona-są w niej produkty raczej tanie, bo żaden nie kosztuje więcej niż 20 zl (poza szczoteczką). Bardzo polecam nawilżający płyn micelarny z Bielendy, maseczkę z Avonu i Banii Agafii.

Znacie te kosmetyki? Bierzecie udział w wyzwaniu?


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...