Projekt denko

Dzisiaj pora na denko, Jest to drugi post z zużytymi kosmetykami w historii mojego bloga i pierwszy od trzech miesięcy, ale jak widać na poniższym zdjęciu niewiele przez ten okres zużyłam. 
Wiele dziewczyn wyrzuca więcej pustych opakowań po miesiącu niż ja po trzech, naprawdę nie wiem jak wy to robicie:)
Miałam ambitny plan, żeby to był comiesięczny cykl, ale przekonałam się, że nie jestem w stanie go zrealizować. Nie rozpaczam jednak, bo i tak jestem zadowolona, że chociaż te dziesięć kosmetyków ujrzało swojego dna.
Co konkretnie zużyłam? O niektórych produktach pisałam już wcześniej, więc możecie sobie przeczytać recenzję pod linkiem z nazwą.
1.Green Pharmacy, Łagodzący żel do higieny intymnej z szałwią lekarską i alantoiną -przyjemnie odświeża, myje i daje uczucie komfortu. Podoba mi się w nim wszystko-retro opakowanie, praktyczna pompka, wydajność, cena, no i działanie. Mam ochotę na wypróbowanie pianki do higieny intymnej też z GP, ale myślę, że i ten żel kupię ponownie.
2.Wellness & Beauty, Peeling solny "Algi i minerały morskie" - peeling, który dosyć mocno zdziera naskórek. Znajduje się w ciekawym opakowaniu mi przypominającym weki na przetwory:) Lubiłam go za mocne peelingowanie, pozostawianie oleistej powłoczki na ciele po zmyciu, dzięki czemu nie musiałam dodatkowo używać balsamu. Wystarczył mi na ok. 2 miesiące stosowania 2 razy w tygodniu (peelingowałam nim tylko ramiona i brzuch). Nie podoba mi się jego trochę męski zapach i to, że powodował zaczerwienienie na skórze, które na szczęście znikało.Nie kupię ponownie.
3. Babydream, Szampon dla dzieci-mój ulubiony, delikatny szampon do częstego mycia. Bardzo dobrze radzi sobie ze zmywaniem olejów, włosy po jego użyciu są czyste i świeże. Jest taniutki-ok.5 zł.Trochę zapach mi przeszkadza, ale jest do przeżycia. Chwilowo zdradziłam go z Bambino, ale tamtej nie jest tak dobry i wrócę do niego z podkulonym ogonem i kupię ponownie.
4. Alterra, Szampon nawilżający "Granat i aloes"-kolejny szampon do częstego mycia, chociaż nie tak dobry jak Babydream. Ma fajną, gęstą, żelową konsystencję, ale nie zmywa wystarczająco dobrze olejów. Miałam go już chyba drugi raz, teraz mam ochotę na wypróbowanie innych szamponów z Alterry, ale ten też raczej kiedyś kupię ponownie.
5.Alterra, Olejek "Migdały i papaja". Lubiłam go za jego multifunkcyjne działanie. Sprawdzał się i do masażu i do olejowania twarzy. Nakładałam go też na włosy, na sucho, na mokro i efektów większych nie widziałam, więc trochę mi się dłużyło wykańczanie go. Pod koniec buteleczki zapach zaczął mnie też trochę drażnić. Fajnie, że teraz jest nowe opakowanie z pompką, gorzej, że cena poszła znacząco w górę. Jeśli kupię go ponownie, to raczej w innej wersji zapachowej, jeszcze nie wiem jakiej:)
6. Alterra, Maseczka nawilżająca "Granat i aloes" - wiele dziewczyn ją uwielbia, a ja nie widzę różnicy między nią a odżywką z tej serii-nie nawilża i nie odżywia bardziej. Plusem jest cena-w promocji ok. 7 zł. Od poniedziałku znowu jest promocja na produkty Alterra do włosów, więc te z was , które ją lubią mogą się zaopatrzyć w zapasy. Ja nie wiem czy kupię ponownie.
7. Odżywka nawilżająca "Granat i aloes"- całkiem fajna odżywka, która podkreślała skręt moich fal, więc duży plus za to. Minus za to, że obciążała moje włosy i ma trochę niewygodne opakowanie-szczególnie trudno jest wydobyć odżywkę, gdy zbliża się do końca. Dobra opcja, dla których które lubią bardziej naturalną pielęgnację. Raczej kupię ją ponownie, ale czy ktoś się orientuje czy są odżywki do każdego szamponu z serii Alterry, czy tylko maska i odżywka jest z granatem i aloesem i to jedyny wariant?
8.Avon, Balsam do ciała z mleczkiem pszczelim-  całkiem przyjemny balsam, chociaż konsystencją przypomina raczej mleczko, bo jest dosyć rzadki. Ma przyjemny, miodowo-mleczny zapach. Skóra po jego użyciu jest miękka, ukojona, ale nie jest to długotrwałe działanie. Ja nie kupię ponownie, bo staram się odchodzić od produktów tej firmy.
9.DeBa BioVital, Krem do rąk i paznokci-dostępny w Biedronce za całe 4,99 zł. Kocham go! Ma świetny skład, supersmaczny zapach, a co najważniejsze-nawilża i uelastycznia dłonie, łagodzi i daje uczucie komfortu. Kupię go ponownie, chociaż widziałam jego inną wersję i mam właśnie ochotę na wypróbowanie tamtej.
10. Bielenda, Krem do stóp i pięt Happy End- za słabo nawilża, nie regeneruje, ma zbyt wodnistą konsystencję i w ogóle nie spełnia moich oczekiwań, co do kremu do stóp. Nie kupię więcej.

To wszystkie moje zużycia-wiem, że skromnie. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że mam sporo kosmetyków, które skończą mi się lada dzień, no ale nie załapały się do tego denka.
A jak Wam poszło?

Moje pierwsze rozdanie

Robiąc ostatnio wiosenne porządki, trochę się przeraziłam ile kosmetyków czeka na swoją kolej. Nie zużyję ich przez kolejne kilka miesięcy, dlatego pomyślałam, że podzielę się trochę nimi z wami. Znalazłam również bon, który u mnie raczej by się zmarnował, a może którejś z Was się przyda i tak oto organizuję moje pierwsze rozdanie na blogu, akurat na wiosnę:)
Do wygrania są:
  1. Bon o wartości 50 zł do BingoSpa (do zrealizowania przy zakupach za min.100 zł)
  2. Krem do rąk i paznokci z olejkiem migdałowym DeBa BioVital
  3. Peeling myjący z pomarańczą, Joanna Naturia
  4. Żel pod prysznic Figa i Róża, Wellness  & Beauty
  5. Oliwka Babydream
  6. Szampon zwiększający objętość włosów, DeBa BioVital
  7. Emulsja do ciała z mocznikiem 5,5 %, Isana Med
  8. Maska rewitalizująca do włosów, Romantic Professional
  9. Peeling enzymatyczny, Lirene
  10. Lip Butter Original, Nivea

Regulamin rozdania:
  1. Organizatorem jestem ja-właścicielka bloga moje-bubble.blogspot.com
  2. Wszystkie nagrody są nowe. Ja jestem ich sponsorem, przy niewielkim udziale mojego męża:) Bon do BingoSpa otrzymałam przy zakupach z TopSecret online.
  3. Rozdanie trwa od 28.03.2014r. do 30.04.2014r.
  4. Zgłaszać należy się w komentarzach pod tym postem.
  5. Wyniki ogłoszę w ciągu 5 dni od zakończenia rozdania. Wtedy też skontaktuję się ze zwycięzcą. Jeśli nie uzyskam odpowiedzi w ciągu 3 dni, powtórzę losowanie
  6. Rozdanie dojdzie do skutku jeśli zgłosi się minimum 30 osób.
  7. Zastrzegam sobie prawo do zmian w regulaminie.
Aby wziąć udział w rozdaniu należy:
  1. Być publicznym obserwatorem bloga-warunek konieczny (1 los)
Dodatkowo można:
  1. Umieścić powyższy baner w swoim pasku bocznym, przekierowującym do rozdania (2 losy)
  2. Napisać notkę o rozdaniu na swoim blogu (niekoniecznie osobną) (3 losy)
  3. Dodać mojego bloga do Blogrolla (2 losy)
Dziewczyny, które były moimi obserwatorkami przed rozdaniem, otrzymają dodatkowo 1 los, jeśli oczywiście wezmą w nim udział.

Wzór zgłoszenia:
1.Obserwuję jako:
2. Czy obserwowałam blog przed rozdaniem: tak/nie
3. Baner: tak/nie, link do strony, na której umieszczono baner
4.Notka: tak/nie, link
5.Blogroll: tak/nie, link
6: E-mail:

Mam nadzieję, że nagrody Was zainteresowały i chętnie weźmiecie udział w rozdaniu, bo ja bardzo chętnie pozbędę się tych rzeczy:)
Życzę powodzenia i czekam na zgłoszenia.

Buble, czyli co zbiera kurz na moich półkach

Dzisiaj sobie trochę ponarzekam. Ponarzekam na produkty, które może nie kosztowały majątek, ale po wielu danych im szansach-wiem, że nie są to kosmetyki dla mnie. Mało tego-denerwuje mnie, że je mam, a nie chcę wyrzucać, bo to przecież marnowanie pieniędzy. Dopiero po wstawieniu zdjęcia zorientowałam się, że wszystkie to produkty do włosów. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że kupiłam je przed czytaniem jakichkolwiek recenzji, pod wpływem promocji i przed moimi włosomaniaczymi zapędami.
Oto co mi zalega na półkach i denerwuje codziennie oczy, gdy tylko spojrzę na półkę:

1.L'Oreal, Elseve Color-Vive, Odżywka ochronna do włosów farbowanych
Ta odżywka bardzo, bardzo, bardzo obciąża włosy, co przy moich grubych i opornych jest mega sztuką, a tej odżywce się to udaje. Co z tego, że wygładza, jak po paru godzinach wygładzenie zmienia się w przyklap i włosy wyglądają na niemyte od co najmniej 4 dni. O ochronie koloru się nie wypowiem, gdyż używałam ją w czasach gdy malowałam włosy farbą, która miała się wypłukać po 24 myciach.

2.Avon, Odżywka do włosów farbowanych z żeń-szeniem i bambusem
Bardzo dziwna odżywka. Włosy po wyschnięciu  były mocno spuszone, w niektórych miejscach pojawiały się dziwne loczki, żeby po kilku godzinach oklapnąć i dać efekt mokrej kury i do tego ma zielonkawy kolor pasty do zębów.

3. Schauma, Pielęgnujący spray bez spłukiwania, Jedwabiste rozczesywanie
Ten spray kupiłam, aby od wielkiego dzwonu zastępował mi odżywkę do spłukiwania. Każdą odżywkę, którą miałam w takiej formie jak Schauma, używałam na osuszone ręcznikiem włosy-po prostu psikałam, rozczesywałam, czesałam do wyschnięcia i miałam ładnie wyglądające fale.
Co mam po Schaumie? W jednych miejscach puch i włosy nie do ogarnięcia, a w innych zdefiniowane fale. A następnego dnia włosy i tak nadają się do mycia. Trochę ułatwia rozczesywanie

4.Avon, Serum nadające połysk Kwiat limonki i werbena.
Pisałam o tym "cudeńku" tutaj i od tej pory nic się nie zmieniło-wyląduje w najbliższym denku, bo nie mam na niego ani pomysłu ani miejsca.

Co mnie nauczyły te nietrafione zakupy?
  • Schauma absolutnie nie jest dla mnie, po dwóch przygodach z ich szamponami i wyżej wymienionej odżywce wiem to na pewno.
  • Nie zawsze kupowanie dużej butli to dobry interes (patrz 400-mililitrowa odżywka Elseve).
  • Dać sobie spokój z kupowaniem badziewia z Avonu tylko dlatego, że promocja, że dostawa do domu i że pani w katalogu pięknie wygląda po zastosowaniu danego produktu.
  • Czytać recenzje i kupować z głową, bo niedługo zabraknie mi miejsca na te moje "skarby".
Dziewczyny, jak żyć z tymi bublami? Macie jakiś patent na nietrafione kosmetyki?

Odżywka Timotei "Drogocenne olejki"

Dzisiaj kilka słów o kolejnym produkcie z serii Timotei "Precious oils", która jakiś czas temu była dostępna w Biedronce. Pisałam już tutaj o mgiełce, która okazała się bublem. A jak jest z tą odżywką? Czy to kolejne pieniądze wyrzucone w błoto i kolejny kosmetyk, który zbiera kurz w mojej łazience?
Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Dimethicone, Stearamidopropyl Dimethylamine, Jasminum Officinale (Jasmine) Flower Extract, Argania Spinosa Kernel Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Cocos Nucifera Oil, Behentrimonium Chloride, Paraffinum Liquidum, Amodimethicone, Cetrimonium Chloride, Glycerin, Parfum, Sodium Chlorid,e Dipropylene Glycol, Disodium EDTA, PEG-7, Propylheptyl Ether, PEG-150, Distearate Lactic Acid, DMDM Hydantoin, Phenoxyethanol, Butylphenyl Methylpropional, Linalool.

  • nie zawiera parabenów i barwników
  • zawiera olej arganowy, migdałowy i kokosowy
  • zawiera organiczny ekstrakt z jaśminu
Opakowanie: 200 ml za 5,99 zł w promocji. Cena regularna to ok. 8 zł. Opakowanie wykonanie jest z dosyć miękkiego plastiku, łatwo się z niego wydobywa odżywkę. Zamyka się na klik, które bardzo mi się podoba i teraz najchętniej kupowałabym kosmetyki tylko z takim zamknięciem:)
Konsystencja: rzadka, perłowa, znika na włosach. Pachnie bardzo przyjemnie jakby kokosowo, a może to właśnie ten jaśmin, którego ekstrakt jest w składzie? Taki zapach mają wszystkie produkty z tej serii.
Działanie i moja opinia:
Kiedy pierwszy raz użyłam tej odżywki, miałam mega przyklap na głowie i włosy już na wieczór nadawały się do mycia, co mi się nigdy nie zdarza (zazwyczaj myję co 3 dni). Pomyślałam sobie, że kolejne 6 zł zmarnowane i będę miała kolejną buteleczkę, która będzie zbierała kurz i wilgoć w łazience. Ten mega przyklap pojawił się, bo zaaplikowałam odżywkę po umyciu włosów szamponem z tej samej serii. No bo jak ta sama seria, to przecież efekt powinien być jeszcze lepszy. Guzik prawda!
Kolejnym razem nałożyłam przed myciem olejek Babydream (używam tylko jego w tym miesiącu do olejowania), umyłam też Babydreamem(szamponem) i dopiero nałożyłam tę odżywkę. Efekt zaskoczył mnie samą. Od tej pory tej odżywki używam tylko w takim właśnie zestawie.
Włosy po  jej użyciu wyglądają tak:
  • włosy są miękkie i błyszczące
  • nawilżone, ale nie obciążone (dalej mogę  myć włosy co 3 dni)
  • puszyste, ale wygładzone
  • widocznie bardziej błyszczące
  • miłe w dotyku
Podsumowując: 
Nie jest to zmarnowane 6 zł, bardzo jestem zadowolona z jej działania. Świetnie sprawdza się w duecie z jakimś delikatnym szamponem-wyraźnie poprawia stan włosów. Użyta z szamponem Timotei "Drogocenne olejki" bardzo obciąża, ale to raczej wina szamponu. Jak ją spotkam jeszcze raz w promocyjnej cenie, to na pewno kupię, teraz raczej ciężko ją gdziekolwiek znaleźć, ale może się mylę...

Używałyście?

Efekty po 6 tygodniach wcierania kozieradki

Skończyłam kilka dni temu wcierać napar z kozieradki w skórę głowy i dzisiaj chcę napisać trochę o efektach. Wreszcie. Kurację zaczęłam z początkiem lutego o czym pisałam tutaj i trwała 42 dni. Starałam się wcierać systematycznie, czyli aplikować napar przed każdym myciem (buteleczką z atomizerem), a czasami nawet pomiędzy myciami, czyli wychodziło jakieś 3-4 razy w tygodniu. Przychodziło mi to z wielkim trudem, bo trochę schodzi się z przygotowaniem naparu, ostudzeniem, zaaplikowaniem tego wszystkiego na skalp, pomasowaniem głowy. Dla bardziej wrażliwych -zapach może też  być nie do zniesienia (kozieradka pachnie jak Maggie lub kostka rosołowa).

Co miało mi to dać?
  • zmniejszyć wypadanie włosów
  • unieść je u nasady
  • zmniejszyć przetłuszczanie
  • wzmocnić włosy
  • wysyp baby hair
A jak było w rzeczywistości?
  • Najbardziej liczyłam na to ostatnie i się trochę zawiodłam. Owszem, trochę nowych włosków  pojawiło się przy linii czoła, ale mają długość ok.4 cm, więc nie chce mi się wierzyć, że tyle urosły w ciągu 42 dni i że to zasługa tego ziółka.
  • Włosy wypadają trochę mniej, ale nie jest to jakaś znaczna różnica. Przed kuracją nie wychodziły mi garściami, raczej ich wypadanie było w normie. Teraz też widzę codzienne ciemne nitki na wannie, więc w tej kwestii też szału kozieradka nie zrobiła.
  • Może trochę uniosły się u nasady (na zdjęciach tego nie widać, bo sfotografowałam włosy nadające się już do mycia).
  • Na pewno nie zmniejszyło się przetłuszczanie, ale z tym też większego problemu przed wcieraniem nie miałam-myłam włosy najczęściej co 3 dni. Raczej bym powiedziała, że przetłuszczanie się wzmogło, ale to prędzej wina kosmetyków do włosów, a nie samej kozieradki.
  • Włosy się rzeczywiście wzmocniły i to jest największy plus całej kuracji. Są bardziej błyszczące i sprężyste u nasady.
  • Zauważyłam przesuszenie skóry głowy. 



Podsumowując:
Liczyłam na bardziej spektakularne efekty tzw. efekt "wow" . Może owego nie zauważyłam, bo nie miałam dużych problemów z włosami przed wcieraniem kozieradki. Nie wypadały nadmiernie, nie przetłuszczały się, z ich objętością  też nie miałam problemu. Chciałam jednak zobaczyć czy to ziółko ma rzeczywiście taką moc i ujrzę gąszcz nowych włosów u nasady.
Eksperyment nie był wart zachodu. 
Myślę, że podobne efekty można uzyskać stosując coś innego, mniej uciążliwego, a większe efekty zauważyłyby na pewno dziewczyny, które rzeczywiście zmagają się z wypadaniem włosów czy ich wzmożonym przetłuszczaniem.
Teraz wcieram olejek z czerwoną papryką z Green Pharmacy i piję drożdże. Jakiś czas temu to właśnie dzięki temu olejkowi pojawiły się nowe włosy, więc liczę na powtórkę z rozrywki.

Wcierałyście kozieradkę? Spróbujecie?

W kupie raźniej, czyli kolejna motywacyjna akcja

Postanowiłam dołączyć się do kolejnej akcji. Tym razem na blogu Julaa itsbeauty znalazłam akcję, która (mam nadzieję) zmotywuje mnie wreszcie do chociażby minimalnego zadbania o własne ciało. Chodzi o robienie przez miesiąc ćwiczeń, które są widoczne poniżej. Z moją kondycją jest kiepsko, ale z tymi skrętoskłonami powinnam sobie dać radę.

Po co mi kolejna akcja (oprócz tych, które wiszą u mnie na pasku bocznym)? Bo przekonałam się, że w kupie siła i widzę, że to mi daje niesamowitą motywację i uczy systematyczności.
  • dołączyłam się do akcji Anwen "Marzec miesiącem olejowania" i przed każdym myciem nakładam olej na włosy, chociażby na 30 minut.
  • biorę udział w akcji Wiktorii i zapuszczam włosy na lato, dzięki czemu sumiennie i namiętnie piję drożdże, wcieram kozieradkę i olejek z czerwoną papryką, a w niedalekiej przyszłości zamierzam też drożdże nakładać na skórę głowy
  • za sprawą Naomi mam post 40-dniowy na zakupy i od 23 lutego do 3 kwietnia zamierzam nie kupić żadnego kosmetyku. Ta akcja jest dla mnie najtrudniejsza. Dopiero teraz przekonałam się jak bardzo jestem łasa na wszelkiego rodzaju promocje i magię marketingu. Powstrzymuję się, żeby z Rossmanna wyjść tylko z rzeczami niezbędnymi dla mojego dziecka. Oglądam gazetki reklamowe bez ślinotoku na widok kolejnej obniżki. Nie kupuję, bo naprawdę nic nie jest mi potrzebne. Mam zapasy na te 40 dni i dopiero ten post od zakupów pozwoli mi moje zachomikowane zbiory napocząć.
Bez dopisania się do tych akcji wiem, że prędzej czy później bym odpuściła, no bo przecież efektów olejowania i wcierania czegoś na porost, nie ma po pierwszej aplikacji, a ja bym chciała już, teraz. Przekonałam się, że wcale nie jestem aż taka słaba i jak sobie coś postanowię to potrafię dotrzymać słowa. A trzymam się swoich postanowień, bo wiem, że potem będę chciała się pochwalić rezultatami. Mogę oczywiście kłamać, że tak świetnie mi poszło, że trzymałam się planu podczas gdy tak naprawdę już drugiego dnia poległam. Ale po co?

Powtarzam jeszcze raz-nic tak nie motywuje (przynajmniej mnie) jak myśl, że jest jeszcze ktoś (kogo zupełnie nie znam), ale wiem, że coś nas łączy, że robimy coś wspólnie. Nawet jeśli chodzi o robienie niby głupich skrętoskłonów:)
Zaczynam od dzisiaj, tj.19 marca. Niech moją dodatkową motywacją będzie ta sukienka. Zamierzam założyć ją na wesele-26 kwietnia i moja dzisiejsza oponka nie będzie się w niej dobrze prezentowała.
Dołączycie się do akcji? A może ćwiczycie codziennie solidnie i nie potrzebujecie dodatkowej motywacji?

Balsam do ciała z mleczkiem pszczelim Avon

Wiem, że wiele jest przeciwniczek kosmetyków z Avon. Ja robiłam nałogowo zakupy tej firmy, bo jestem leniuchem i propozycja zamówienia czegoś z katalogu, a potem dostawa tego czegoś do domu to była świetna opcja. Z czasem dopiero zrozumiałam, że ich jakość i działanie nie idzie w parze z ceną, a w stacjonarnych sklepach znajdę kosmetyki w tej samej, a czasami nawet niższej cenie. Od jakiegoś czasu odpuściłam sobie kupowanie z Avon i tylko zużywam zapasy.
Dzisiaj pora na recenzję jednego z balsamów do ciała z mleczkiem pszczelim tej właśnie firmy.
Obietnice producenta:
Doskonałe rozwiązanie dla osób z bardzo suchą skórą-intensywnie nawilżający balsam do ciała z mleczkiem pszczelim i witaminą E. Nietłusty, szybko się wchłania. Hipoalergiczny, testowany dermatologicznie. 
Podwójna dawka nawilżenia*. Bogata formuła balsamu o intensywnym działaniu zapewnia 24-godzinne nawilżenie. Natychmiastowy efekt dla komfortu Twojej skóry.

Co mnie śmieszy to wyjaśnienie tej podwójnej dawki nawilżenia: to stwierdzenie zostało ukute na podstawie aż dwudniowego badania klinicznego z udziałem aż 20 osób. 
I potem się dziwić, że nikt nie bierze zapewnień producenta poważnie.

  • Opakowanie: plastikowa, podłużna butla, wykonana z solidnego, białego plastiku z ładną etykietą, na którym znajdziemy ociekający plasterek miodu co wygląda bardzo smakowicie. Zamknięcie też solidne, na "klik", nie ma obawy, że się urwie. 


  • Cena: regularna to 17,00 zł. Ja swój kupiłam za 10,99 zł i często można go w takiej cenie zdobyć. Za pojemność 400 ml to dość przyjemna kwota.

  • Konsystencja: rzadka, za rzadka, bardziej przypomina mleczko niż balsam, kolor lekko żółtawy, waniliowy, rozpływa się na dłoni.








  • Zapach: mleczno-miodowy, otulający, idealny na chłodne jesienne lub zimowe wieczory
  • Wydajność: używam go systematycznie od około 2 miesięcy i jeszcze mi zostało na jakiś tydzień aplikacji
  • Działanie: Balsam dosyć szybko się wchłania i łatwo rozsmarowuje dzięki rzadkiej konsystencji. Nie daje uczucia lepkości, a skóra jest miękka, ukojona i nawilżona. Nie jest to jednak wrażenie długotrwałe. Nadaje się bardziej do podtrzymania aktualnego stanu skóry niż do intensywnej jej regeneracji.



 Podsumowując: Ten balsam jest dobry dla osób o niewymagającej skórze, do codziennej pielęgnacji. Przyjemnie się go używa ze względu chociażby na zapach. Do intensywnej regeneracji przesuszonej skóry warto poszukać czegoś innego i ja tak właśnie zrobię, tym bardziej, że staram się rezygnować z kosmetyków Avon i zastępować je bardziej naturalnymi i dostępnymi stacjonarnie.

 Używałyście tego mleczka? Macie swojego ulubieńca z Avon-u czy raczej unikacie tej marki?

Stojak na biżuterię z Biedronki

Dzisiaj post o tym jak i gdzie trzymam swoją biżuterię, głównie kolczyki. Uwielbiam długie kolczyki i mam ich ok.20 par. Kiedyś nosiłam codziennie inną parę, ale od kiedy na świecie pojawił się mój syn-musiałam je porzucić, bo jemu podobają się tak samo jak mnie i obawiam się, że trzymając go na rękach pewnego dnia stracę ucho.
Gdy zobaczyłam ten stojak w gazetce Biedronki, wiedziałam, że muszę się przyjrzeć mu bliżej w sklepie. Cena zachęcająca 9,99 zł, dwa kolory do wyboru-biały i czarny. Ja kupiłam biały. Stojak składa się z dwóch elementów-drzewka, na którym można powiesić biżuterię i podstawy, która to drzewko trzyma. Na podstawce dodatkowo można trzymać np. pierścionki.

Kupiłam więc, ale dopiero w domu zobaczyłam, że jakość jest raczej słaba. Drzewko stoi dosyć krzywo, jest wykonane z cienkiego plastiku (myślałam, że będzie chociaż z jakiejś sklejki) i łatwo wypada z podstawki, tzn. jeśli chcemy je np. przestawić, ale po zawieszeniu na nim biżuterii trzyma się całkiem nieźle.
To co mi się podoba to otworki w "gałęziach" dzięki czemu można tam umieścić kolczyki-wkręty i już ich nie zgubimy. Wygląda ładnie, estetycznie i dosyć stylowo. 
Minusem jest (jak wspomniałam) stabilność i wykonanie, ale za 9,99 zł nie można się raczej wiele spodziewać.
Oprócz tego stojaka, mam jeszcze 2-kupione kiedyś w Pepco. Ten z czerwoną sukienką kosztował chyba 9,99 zł i jego wykonanie jest świetne. Przede wszystkim ma dosyć solidną, drewnianopodobną podstawę i 6 rozgałęzień, dzięki czemu powiesimy wiele kolczyków i bransoletek. Ten z różową sukienką kosztował chyba 5,99 zł i wygląda dosyć ubogo, ale ma raczej służyć do ozdoby, bo wiele się na nim nie zawiesi.

Podobają się wam? Jak wy przechowujecie swoją biżuterię? Do czego macie największą słabość?

Mój pierwszy raz z piaskiem.....Wibo nr 4

Dużo rzeczy można o mnie powiedzieć, ale na pewno nie to, że jestem lakieromaniaczką. Bliżej mi bardziej do włosomaniaczki. Lakierów do paznokci miałam 3 na krzyż-beżowy bezfirmowy, klasyczną czerwień z Bell Air Flow i w przypływie szaleństwa i promocji w Biedronce kupiłam jeszcze niebieski też Bell Air Flow. Dlatego dzisiaj zaprezentuję czwarty w mojej skromnej kolekcji-lakier Wibo WOW Glamour Sand Effect nr 4, dający efekt brokatowego piasku. Kupiłam go za 7,69 zł w Rossmannie.
Wybrałam odcień, który na paznokciach daje szaro-czarny kolor, wpadający w lekki fiolet. Wielkiego wyboru nie było, bo oprócz tego były dostępne chyba tylko 4 inne odcienie. Bałam się trochę, że ten brokat będzie dawał dyskotekowy i tandetny efekt na paznokciach, więc z lekką obawą nałożyłam pierwszą warstwę.


  • Po pierwsze: musiałam pomalować paznokcie dwa razy, bo po pierwszej kolor nie był intensywny i prześwitywał. Na szczęście pierwsza warstwa szybko wyschła, a pędzelek jest dosyć wąski, więc malowanie było dość szybkie i bezproblemowe.
  • Po drugie: po pomalowaniu lakier błyszczał, ale po ok. 30 minutach zmatowiał i przyznaję, że ten matowy efekt bardziej mi się podoba. Nie daje efektu remizowego, a jedynie delikatnie, dyskretnie błyszczących drobinek.
  • Po trzecie: mam go na paznokciach już trzeci dzień i dopiero teraz pojawiły się jakiekolwiek odpryski przy skórkach, ale nie na tyle duże, żeby już go zmywać.
  • Po czwarte: jakiekolwiek pobrudzenie pędzelkiem palca i wyjście poza płytkę jest trudne do usunięcia zwykłym patyczkiem kosmetycznym nasączonym zmywaczem, co w przypadku takich laików jak ja, jest dosyć sporym minusem, bo często mi się to zdarza.




Podsumowując: Wypróbowałam i nie żałuję. Kosztuje niewiele, więc myślę, że warto przetestować go na sobie. Moim zdaniem nadaje się bardziej dla dziewczyn, lubiących kombinować z paznokciami i nie będzie dobry dla tych, którzy wolą klasykę. Ja na pewno nie będę go nakładać na co dzień, a raczej na jakieś większe wyjścia i imprezy. Nie jest to też dobry odcień na taką pogodę jaką mamy za oknem, bo chociaż jest elegancki, to wygląda trochę ponuro. Poszukam może piasku w jakimś bardziej wiosennym i pastelowym kolorze. Mam też ochotę na wypróbowanie wersji matowej tych piasków i może te mi podpasują bardziej na co dzień. Na dłużej zostanę jednak przy moich klasycznych czerwieniach i bezpiecznych beżach.
P.S.Mój mąż twierdzi, że mam żałobę na paznokciach, ale on się nie zna i nie lubi wszelkich nowości i innowacji czy to w makijażu czy chociażby (jak w tym przypadku) w lakierach do paznokci. 
Czy wasi faceci też są tacy konserwatywni?
Lubicie piaskowe lakiery?

Maseczka Biovax "Keratyna + Jedwab"

W moim mieście nie ma SuperPharm, dlatego kiedy jestem w stolicy zawsze odwiedzam tę apteko-drogerię w Złotych Tarasach. Zawsze też mój wzrok kieruje się w stronę produktów Biovax. Ostatnio wypatrzyłam maski do włosów. Każda za 9,99 zł (jej cena regularna to ok.20 zł). Nie zastanawiając się długo-wzięłam dwie (jedna z keratyną i jedwabiem i druga z naturalnymi olejami). Na pierwszy ogień poszła ta z niebieskim motywem-maseczka intensywnie regenerująca "Keratyna i Jedwab". Stosowałam ją kilka razy i nie byłam zadowolona z efektów-włosy już następnego dnia nadawały się do mycia, co nieczęsto mi się zdarza.
Pomyślałam więc, że muszę coś zmienić. No i zmieniłam. Co? Szampon. Teraz już nie mam do niej zastrzeżeń.
Najlepiej sprawdza się:
  • gdy nałożę ją po umyciu włosów szamponem oczyszczającym (Barwa Ziołowa Czarna Rzepa)
  • gdy nałożę ją pod czepek i ręcznik max. na 30 min.
  • gdy ją dobrze spłuczę
  • gdy nakładam ją od wysokości ucha
Wtedy włosy po wyschnięciu wyglądają tak (to samo zdjęcie zamieściłam w aktualizacji włosów) i są:
  • zauważalnie bardziej nawilżone
  • wygładzone i miękkie
  • moje niby-fale są podkreślone
  • błyszczące
  • sprężyste i elastyczne
  • bardziej podatne na układanie
  • dociążone ale nieobciążone
  • świeże na drugi dzień po myciu, dzięki czemu spokojnie mogę je myć co 3 dni







A teraz o samej masce.
Jak zwykle najpierw to co obiecuje producent:
Opakowanie: 250 ml maski jest zamknięte w estetycznym pojemniczku z miękkiego plastiku, zamknięte na klapkę, która naprawdę dobrze się trzyma. Wydobycie resztek jest utrudnione przez zbyt wąski otwór, ale zawsze można sobie pomóc łyżką.Maska jest zawsze dodatkowo zapakowana w pudełeczko z dołączonym do niego czepkiem foliowym, która jej działanie ma dodatkowo wzmocnić i próbką serum z wit. A i E. Za 10 zł to naprawdę super zestaw.
Dostępność: SuperPharm i niektóre apteki
Zapach: słodkawy i delikatny, trochę budyniowy. Mi się podoba.
Konsystencja: woskowa, bardzo zbita i gęsta, przez co maska jest bardzo wydajna. Mi starcza na ok.15 aplikacji.
Skład: 


Podsumowując:
Jestem bardzo zadowolona z efektu, który daje na włosach. Stosuję ją nie częściej niż raz w tygodniu.Moje są dosyć grube i gęste, więc fajnie je dociąża i ujarzmia, ale myślę, że dla cienkich i delikatnych może być za ciężka. Wtedy może się jednak sprawdzić stosowana przed myciem. Nie odważyłabym się też jej nałożyć na skalp, jak zaleca producent. Podoba mi się pomysł dodatków sprzedawanych w pakiecie, no i świetny skład. I to wszystko za 9,99 zł w promocji. Już się nie mogę doczekać kiedy wypróbuję wersję z Naturalnymi olejami.

Lubicie tą maskę? A może macie innego ulubieńca z Biovax-a?

5 kosmetyków za 5 zł

Dzisiejszy post zaczyna cykl  "5 za 5". Będę tutaj pisać i układać w rankingi kosmetyki, które kupiłam za mniej niż 5 zł. Czasami udało mi się kupić je za taką kwotę, bo była akurat promocja, a ich cena regularna jest trochę wyższa-nigdy jednak nie przekracza 10 zł. Będą tu też kosmetyki, których cena zawsze wynosi mniej niż 5 zł.  Postaram się aby ta piątka była jak najbardziej urozmaicona tzn. żeby w jednym zestawieniu było i coś do pielęgnacji ciała i do włosów i do twarzy i do innych części ciała też.
Pierwszy zestaw wygląda następująco:

  • 1 miejsce, dla kremu do rąk i paznokci DeBa, o którym pisałam tutaj. 1 miejsce za świetne nawilżenie i zmiękczenie dłoni, bogaty i naturalny skład ( m. in. olejek migdałowy, masło kakaowe, oliwa z oliwek) i przepyszny zapach. A to wszystko za 4,99 zł w Biedronce.
  • 2 miejsce, dla produktu też dostępnego w Biedronce. Mowa tu o micelarnym żelu nawilżającym BeBeauty, o którym był ten post. Jest świetny do wieczornego mycia twarzy-bardzo ją zmiękcza, wygładza i oczyszcza. Kosztuje również 4,99 zł.
  • 3 miejsce przypadło dla zmywacza do paznokci o zapachu migdałów Isany. Jego cena regularna to bodajże 3,99 zł, ostatnio jednak widziałam go nawet za 2,39 zł za 125 ml. Robi to co powinien-czyli dobrze zmywa lakier, nie zauważyłam przesuszenia paznokcia, ale też nie maluje ich zbyt często. Jak tylko skończy mi się jedna buteleczka-kupuję kolejną.
  • 4 miejsce zajął peeling myjący Joanny. Ja mam akurat wersję z czarną porzeczką, ale każda inna kosztuje tyle samo-poniżej 4 zł. Swój kupiłam na promocji za 3,49 zł. Jego działanie peelingujące jest słabe, ale odświeża skórę, myje, no i przyjemnie pachnie. Więcej o nim tutaj.
  • 5 miejsce-na szarym końcu Krem do stóp i pięt z prawoślazem Happy End marki Bielenda. Kupiłam go kiedyś w Tesco za 3,99 zł, normalnie kosztuje coś ok. 8 zł. Po pierwsze ma za rzadką, jakby wodnistą konsystencję. Trochę zmiękcza stopy, ale nie jest to długotrwały efekt, o mocnym nawilżeniu nie ma mowy, a stosuję go zawsze pod skarpetki. Po drugie działania antyperspiracyjnego nie zauważyłam-myślę, że w tej kwestii lepiej sprawdza się spray.
Na dzisiaj to tyle. Najtrudniej mi będzie chyba znaleźć kosmetyki do makijażu za taką kwotę, ale nie poddam się i będę intensywnie szukać.
Macie swoje ulubione kosmetyki za 5 zł? Podoba wam się taki pomysł na cykl?

Duet do demakijażu z BeBeauty

Nie wiem jak nazwać dzisiejszą recenzję. Zbiorczą? Podwójną? A może 2 w 1? W każdym razie chciałabym napisać o dwóch produktach, które stosuję zawsze w duecie, bo pojedynczo się nie sprawdzają. Mowa tutaj o mleczku łagodzącym i płynie micelarnym z BeBeauty.
Naczytałam się peanów na temat tego płynu micelarnego z Biedronki, więc poszłam i zakupiłam buteleczkę 200 ml za całe 4,99 zł. Był to mój pierwszy płyn micelarny i nie miałam porównania, więc byłam zadowolona z jego działania. Zmywałam nim makijaż prawie codziennie, nie widziałam w nim większych wad i tym sposobem zużyłam całą buteleczkę. Aż do chwili, gdy kupiłam jego większą -400 ml wersję.
Nie wiem czy zmienili coś w składzie, ale już nie działał tak jak wcześniej i nie spełniał większości poniższych obietnic producenta:



  • nie radził sobie ze zmyciem delikatnego makijażu (pokład + tusz do rzęs)-zostawiał rozmazane podkówki pod okiem, więc myślę, że tym bardziej nie poradziłby sobie z wodoodpornym makijażem
  • czasami powodował zaczerwienienie oczu
  • oczy piekły przy mocniejszym przyciskaniu wacika nasączonego tym płynem
  • sprawdza się jedynie jako tonik-łagodzi i odświeża skórę


Wtedy dokupiłam to mleczko i od tej pory stosuję je w duecie. To mleczko w przeciwieństwie do płynu spełnia obietnice napisane na opakowaniu, czyli:



  • dokładnie i łagodnie zmywa makijaż
  • oczyszcza skórę z zanieczyszczeń
  • nie powoduje wysuszenia skóry, a wręcz przeciwnie natłuszcza ją i odżywia
  • koi i wygładza skórę


Od tej pory stosuję je razem i jestem bardzo zadowolona. Najpierw zmywam makijaż wacikami nasączonymi mleczkiem-przykładam na chwilę do twarzy i ścieram. Potem ewentualne resztki domywam płynem. Skóra po takim demakijażu jest miękka, czysta, odświeżona.
Na plus zasługuje też:

  • opakowanie-miękka, plastikowa buteleczka zamykana na klik z estetyczną etykietą. Łatwo wydobyć z opakowanie kosmetyk
  • cena-każdy z tych produktów kosztuje niecałe 5 zł za 200 ml. 400 ml płynu kupiłam w promocji za 7,99 zł.
  • wydajność - używam ich już ponad 2 miesiące i w obydwu opakowaniach mam jeszcze ponad połowę.

Jest to mój ulubiony duet kosmetyczny-za takie pieniądze to tylko kupować.A wy lubicie te produkty z Biedronki czy macie na ich temat zupełnie inne zdanie?

Aktualizacja włosów+plan pielęgnacji na marzec

Zaczął się nowy miesiąc, a więc pora na nowy plan pielęgnacji włosów. Luty minął szybko i trzymałam się w nim swojego planu. Jestem dumna, że ani razu nie użyłam prostownicy (tzn. ani razu na całe włosy-wyprostowałam raz pasmo z przodu, które nijak nie chciało się ułożyć). Wcześniej nie prasowałam ich jakoś nałogowo, ale około 2-3 razy w miesiącu. Teraz staram się polubić swoje niby-fale i wmawiam sobie, że moje naturalne włosy, nie wyglądają wcale tak źle. Nowością jest szampon oczyszczający-nigdy wcześniej nie oczyszczałam włosów, a teraz będę starała się robić to raz na cztery mycia.
Dodatkowo biorę udział w akcji zorganizowanej przez Wiktorię, więc w marcu stawiam na przyrost.
A także na olejowanie, a to wszystko dzięki akcji Anwen.

W tym miesiącu będę używać:
Szampony:
  •  Timotei, Drogocenne olejko-nie bardzo za nim przepadam, ale jak kupiłam-to zużyję
  • Bambino-pomogę go wykończyć mojemu synkowi, który męczy się z nim od urodzenia (10 miesięcy), a potem razem przejdziemy na Babydream
  • Barwa Ziołowa, Szampon Czarna Rzepa-do oczyszczania
Odżywki:
  • Timotei, Drogocenne olejki
  • Deba BioVital z masłem shea i olejkami-kupiona jakiś czas temu w Biedronce, teraz dopiero nadszedł jej czas
Maseczki:
  • L'Biotica, Biovax, Intensywnie regenerująca maseczka, Keratyna + Jedwab
Do olejowania:
  • Olejek Babydream-do stosowania przed każdym myciem. Kupiłam go z myślą o moim synku, ale on nie przepada za oliwkami, więc ja go zużyję.
Do zabezpieczania końcówek:
  • Marion, Olejki orientalne, Macadamia & Ylang-ylang
  • Avon, odżywcza kuracja z marokańskim olejkiem arganowym

Wcierka:
  • z kozieradki
  • Green Pharmacy, olejek łopianowy z czerwoną papryką (kiedy skończę kurację kozieradkę, czyli gdzieś od połowy miesiąca). Pisałam o nim tutaj.
Inne:
  • Płukanka z  octu jabłkowego
Wewnętrznie:
  • Skrzypovita (skończę ją stosować razem z kozieradką
  • Picie drożdży (od 24.02-1/5 kostki dziennie)

Tak teraz wyglądają moje włosy. 24 lutego byłam je lekko podciąć i wycieniować, nie ma dużej różnicy w długości. Teraz zdecydowanie się lepiej układają i nie są już takie ciężkie.

A  wy jakie macie pielęgnacyjne plany na marzec? Przyłączyłyście się do którejś akcji?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...