6 kosmetyków, które chcę zużyć w lipcu

Nie wiem czy słyszałyście o #projectpan? Jakiś czas temu opublikowałam 5 kosmetyków, które wytypowałam do jak najszybszego zużycia. Dzisiaj pora na kolejny zestaw. Tym razem wybrałam 6 produktów, które chcę zużyć do końca lipca. Mam nadzieję, że to zmotywuje mnie do ich szybszego pozbycia się i zrobienia miejsca na nowe.
  • Barwa, Szampon lniany z kompleksem witamin-obecnie mam otwarte 3 szampony. Ten kupiłam z myślą, że posłuży mi do dogłębnego oczyszczania raz na kilka myć. Niestety okazało się, że szampon nie jest dostatecznie mocny i oczekiwanego oczyszczania nie daje i być może dlatego tak słabo mi idzie jego zużywanie. Ostatnio nakładam go dwukrotnie, myję nim pędzle i już widzę, że szybciej go ubywa.
  • Natura Estonica, Tonik matujący Płucnica islandzka-bardzo tani i bardzo fajny tonik, ale odkąd mam płyn micelarny, który działa także jako tonik, tego produktu używałam rzadziej. Na szczęście micel jest już na wykończeniu, więc tonik pójdzie w ruch. Poza tym teraz, gdy gorąco rzadziej się maluję, więc i częściej przecieram nim twarz w ciągu dnia, bo rzeczywiście matowi i przynosi odświeżenie.
  • Bielenda, Serum różane-pisałam o nim niedawno tutaj. Jeśli pamiętacie tą recenzję, to wiecie, że serum mnie nie zachwyciło. Postaram się jednak zużyć je w lipcu, bo otworzyłam w kwietniu, a więc niedługo minie 4 miesiące, które producent daje na jego zużycie. Będę używać tak jak dotychczas czyli pod olej albo krem na noc.

 Teraz kolej na trójkę makijażową.

  • Lovely, Extra Lasting nr 1-pomadka, którą polubiłam ostatnio odkąd zaczęłam ją używać z bazą w kredce, bo daje rozmyty kontur i kolor, który mniej rzuca się w oczy, niż podczas używania solo. Jeśli kupię to raczej już inny odcień, bo ten jest za bardzo ceglasto-brązowy.
  • Rimmel, podkład Wake Me Up-ostatnio zaczął mnie denerwować, bo zauważyłam, że nie ma pory roku, w której bym była z niego zadowolona-jesienią, zimą i wiosną jest dla mnie za ciemny, a latem błyszczę się po nim jak słońce w pełni i nie ma to nic wspólnego z rozświetleniem, które obiecuje producent. Całe szczęście mam rozjaśniacz do podkładów i dobry puder matujący, więc może jakoś go zużyję
  • Bell, Peeling do ust-jego recenzja pojawiła się tutaj. Ma dziwną konsystencję, która się klei na ustach, pozostawia ciągnące się smużki, no i nie daje uczucia gładkich ust jak po słynnej pomadce Sylveco. Poza tym w zbiorach czekają dwa inne peelingi do ust i już się nie mogę doczekać jak je otworzę, ale sumienie każe najpierw wykończyć to co mam otwarte.


Czy mi się uda wykończyć te kosmetyki, okaże się pod koniec lipca, kiedy to opublikuję dwumiesięczny projekt denko. Czy znajdą się w nim wszystkie powyższe produkty? Chciałabym bardzo, bo już pora je pożegnać i uszczuplić zapasy przed przeprowadzką.

Wy też typujecie kosmetyki do jak najszybszego zużycia?

Żel węglowy Bielenda-ulubieniec do mycia twarzy

Cześć!
Jak pewnie wnosicie po tytule dzisiejsza recenzja będzie pozytywna. Dotyczy żelu węglowego Bielendy z serii Carbo Detox. Niedawno opisywałam swoje wrażenie dotyczące maski w saszetce. Dzisiaj pora na produkt myjący. Ta seria obejmowała pastę węglową i nawilżająco -matujący krem. Ostatnio rozszerzyła się jednak m.in. płyn micelarny, szampon, odżywkę i maskę do włosów. Ciekawostką jest, że wszystkie produkty mają konsystencję w kolorze czarnym, jak na węgiel przystało.
Po przetestowaniu tego żelu mam ochotę na więcej, więc zapraszam na pozytywną jego recenzję.
Ja swój kupiłam przez Internet za około 16 złotych, chociaż stacjonarnie też je spotkać można np. w Rossmannie i w Naturze, ale nie u mnie, w małym mieście. Bardzo podoba mi się opakowanie, wygląda dosyć luksusowo jak na kosmetyk poniżej 20 złotych.
Opakowanie jest półprzeźroczyste, więc widać ile produktu ubyło. Zawiera pompkę, którą się przekręca aby kosmetyk się nie wylał i dosyć niestandardową pojemność, bo 195 ml.
Przeznaczony jest do cery mieszanej i tłustej i w przecwieństwie do maseczek z tej serii rzeczywiście zawiera węgiel (Carbon Black), a więc ma prawdziwe właściwości oczyszczające. Ja cery tłustej nie mam, już bardziej mieszaną, dlatego myślę, że i posiadaczki tłusto-trądzikowej powinny być z niego zadowolone, bo mam wrażenie, że zmniejszy dolegliwości takich cer.
Ma czarną konsystencję, która po nałożeniu na zwilżoną twarz zamienia się w szarą i delikatnie się pieni. Pachnie przyjemnie-jakby arbuzami albo gumą balonową. 
Konsystencja kosmetyku jest bardzo przyjemna i bardzo lubię go używać. Dodatkowo zapach bardzo uprzyjemnia korzystanie z niego.

  • nie podrażnia oczu, nie szczypie
  • twarz jest dobrze oczyszczona, wygładzona, ale nie ściągnięta ani nie przesuszona
  • świetnie matowi i daje uczucie odświeżenia i wypoczętej cery
  • przy regularnym stosowaniu zwęża rozszerzone pory i ilość zaskórników
  • przygotowuje cerę na dalsze zabiegi pielęgnacyjne

Podsumowując:
Nie wiem co konkretnie ma w sobie takiego, ale bardzo go polubiłam. Może to ta nowoczesna grafika na opakowaniu, może konsystencja, a może niespotykany kolor. Na pewno kupię go ponownie, gdy spotkam stacjonarnie, bo mam nadzieję, że niedługo ta seria będzie bardziej dostępna w sklepach. To pierwszy żel do mycia twarzy, z którego jestem aż tak zadowolona.

A wy znacie ten żel? Lubicie serię Carbo Detox?

Serum różane Bielendy-czy była miłość?

Swego czasu miałam ogromną chęć na wypróbowanie produktów z różanej serii Bielendy. W jej skład wchodzi kojąca woda różana, 2 olejki (jeden do mycia twarzy), krem nawilżająco-kojący i serum różane. Moje życzenie połowicznie się spełniło dzięki blogerskiej wymianie paczek. Dostałam wtedy m.in. wodę różaną i serum. O wodzie swoją opinię już pisałam, dzisiaj pora na kilkadziesiąt zdań o serum różanym. Czy pokładane nadzieje w tej serii spełniły się?
Zacznę od spraw technicznych. Za buteleczkę o pojemności 30 ml opakowaną w kartonik trzeba zapłacić około 25 złotych. Butelka jest szklana, a produkt wydobywa się z niej przy pomocy pipety. Mi się podoba taka forma, bo kojarzy mi się z profesjonalnymi i luksusowymi produktami do pielęgnacji, a ja lubię czasami poczuć się luksusowo:)
Serum jest przeznaczone do cery wrażliwej. Ma dwufazową formułę i przed każdym użyciem należy je wstrząsnąć, żeby się połączyły. Trzeba nabierać go bardzo szybko, bo po chwili znowu obie konsystencje się rozdzielają. 
Miałam już niejedno serum i chyba to moje pierwsze o tak wodnistej konsystencji. Bardzo szybko go ubywa, ale może to i lepiej, bo najlepiej go zużyć w ciągu 4 miesięcy od otwarcia.

Jak zadziałało?
Od razu napiszę, że nie mam cery szczególnie wrażliwej, raczej normalną z tendencją do świecenia się w strefie T, lubiącą się przesuszać pod oczami.
Serum nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jakiego oczekiwałam. Jego działanie jest zbyt delikatne jak na tego typu skoncentrowany kosmetyk, który powinien przecież działać silniej niż zwykły krem. 
Sięgałam po niego kilka razy w tygodniu. Czasami stosowałam solo, czasami na żel aloesowy, a czasami pod krem lub olejek. 
Stosowany solo wrażenia nie zrobił dobrego tzn. zrobił za słabe. 
Nie zauważyłam ani szczególnego odżywienia ani regeneracji naskórka. Na pewno też skóra nie była bardziej jędrna.
Działa poprawnie-trochę nawilża, trochę wygładza, trochę zmiękcza cerę ale moim zdaniem to za mało jak na serum.

Plus za to, że nie zapycha, nie jest tłuste i szybko się wchłania, więc w minimalnej ilości można go stosować pod makijaż a nie tylko do wieczornej pielęgnacji.

Podsumowując:
Oczekiwałam po nim więcej niż dostałam. Gdy się skończy, nie wrócę do niego i dalej będę szukać idealnego serum, które zaskoczy mnie skoncentrowanym działaniem, a z różanej serii Bielendy już nic nie kupię.

Znacie to serum? A może lubicie jakieś inne z Bielendy?

Nowości w mojej pielęgnacji twarzy: olejek do demakijażu i płyn micelarny Dermiss

Odkąd dostałam Happy Box od Farmony, do swojej pielęgnacji twarzy włączyłam dwa nowe produkty: olejek i płyn micelarny do demakijażu. Są to dwa pierwsze kroki w wieloetapowym planie pielęgnacji, które proponuje marka Dermiss.
Obydwa produkty mają pojemność 200 ml z wygodną pompką do aplikacji, którą wystarczy przekręcić, żeby mieć pewność, że nic nam się nie wyleje, zapakowane były w osobne tekturowe pudełeczka.
Nigdy do zmywania makijażu nie używałam olejku, więc byłam ciekawa tej nowej konsystencji, no i działania.
Pierwszy raz jednak użyłam go do mycia twarzy, już po zrobieniu demakijażu innym produktem. Pierwsze co zauważyłam, to efekt rozgrzewający jaki odczuwałam podczas rozprowadzania go na zwilżonej cerze. Po zmyciu cera była gładka, nawilżona, delikatna i miękka. Nie pozostawia tłustego filmu czego w przypadku olejku się obawiałam.
W składzie jest olej słonecznika, olejek ze słodkich migdałów, olej arganowy i ekstrakt z bursztynu. Oprócz tego kilka brzydkich jak na moje oko składników.
Konsystencja jest średniogęsta, lekko mętna. Przy rozcieraniu na twarzy zamienia się w gładką emulsję, bez pienienia. Mi wystarczy do umycia buzi 2 pompki.
Polubiłam go do tego celu, natomiast do demakijażu się nie sprawdził.
  • po pierwsze, gdy nakładałam na nasączony wacik, skapywała mi z niego woda, co było denerwujące
  • przy zmywaniu oczu czułam pieczenie i szczypanie, więc nigdy tego demakijażu do końca nie doprowadziłam, żeby nie doprowadzić do łzawienia i megapodrażnienia
  • starałam się zmywać nim twarz i tu żadnego podrażnienia nie czułam
Co dziwne przy myciu nim twarzy nie czułam żadnego szczypania ani podrażnienia oczu, a przy demakijażu piekło bardzo.

Drugim etapem jest użycie płynu micelarnego, ale ja te etapy najczęściej zamieniam-najpierw zmywam makijaż micelem, a potem myję twarz olejkiem.
Z demakijażem radzi sobie naprawdę dobrze-potrzebuję około 3 dobrze nasączonych wacików, żeby usunąć wszystko dokładnie. Przykładam wtedy wacik do oka, przesuwam wzdłuż linii rzęs i to samo powtarzam z drugim okiem, a następnie zmywam resztę twarzy.
Ma przyjemny, orzeźwiający zapach, więc nadaje się też jako tonik do porannego odświeżenia. Nie pozostawia klejącej się warstwy.

 To jeden z lepszych płynów micelarnych jakich używałam i chyba pierwszy z opakowaniem z pompką, co jest bardzo wygodne i chyba teraz będę szukać tylko takich miceli.
Na minus muszę zaliczyć wydajność-po każdym użyciu widać jak go ubywa. 
Micel stosuję przeważnie z olejkiem i o ile olejku mam ponad 2/3 opakowania, micela zostało mi może 1/3, ale to może i lepiej, bo pojawi się w najbliższym denku i będę mogła wyciągnąć coś z moich zapasów.
Podsumowując:
Micel dobrze zmywa makijaż, nie wiem jak będzie z wodoodpornym, bo takiego nie stosuję, olejek jedynie nadaje się do mycia twarzy.
Z tej serii mam jeszcze krem na noc i póki co też jestem z niego zadowolona. Jest jeszcze progresywny żel złuszczający z kwasem szikimowym, ale jego jeszcze nie otwierałam.
Dam Wam znać co z tej serii wypadło najlepiej.

Znacie markę Dermiss? Lubicie olejki do demakijażu?

Promocja 2+2 w Rossmannie od 10.06 na pielęgnację stóp i depilację/Co warto kupić?

Jutro znowu zaczyna się kolejna promocja w Rossmannie. Tym razem dotyczy produktów do pielęgnacji stóp, paznokci i depilacji i znowu, żeby z niej skorzystać trzeba mieć w telefonie zainstalowaną aplikację drogerii i kupić 2 produkty, a 2 (tańsze) dostaniemy gratis.
Promocja obejmuje też lakiery do paznokci, ale nie wiem czy któraś się skusi, bo z pewnością kupiłyście je na niedawnej promocji na kolorówkę.
Aby ułatwić sobie i być może Wam wybórwW dzisiejszym poście przygotowałam zestawienie 4 produktów z 3 półek cenowych, które ta promocja obejmuje, w każdym celowo pominęłam lakiery.
WARIANT TANI
Obejmuje produkty w cenie do 7 zł każdy.
  • Fusswohl, krem z łoju jelenia-świetny, kiedyś napisałam jego recenzję (KLIK)
  • For Your Beauty, pilnik typu banan
  • Gillette, Simply Venus 3, maszynka jednorazowa dla kobiet
  • Isana, pianka do golenia z ekstraktem z czarnej jagody


WARIANT ŚREDNI
Zawiera produkty w cenie od 11-17 zł każdy
  • Evree, spray do stóp ekspresowo nawilżający
  • Isana, sztyft do depilacji twarzy i okolic bikini
  • Lirene, skarpetki złuszczające
  • Wilkinson Sword, Quattro for Women, 4 ostrzowa maszynka, Raspberry Rain

WARIANT NAJDROŻSZY
Produkty od 45 zł do około 150 zł

  • Foot Expertise, krem na zmęczone nogi
  • Veet, krem do depilacji, skóra normalna i sucha
  • Veet, trymer do twarzy i ciała
  • Scholl, Velvet Smooth, elektroniczny pilnik do stóp z kryształkami diamentu


Czy ja skorzystam z promocji jeszcze nie wiem. Być może się wybiorę jutro do drogerii, a jeśli promocja będzie obejmowała męskie produkty do golenia to zapewne kupię coś dla męża. Mi by się przydały (chociaż niekoniecznie):

  • plastry do depilacji twarzy
  • jakieś maszynki z wymiennymi ostrzami
  • krem do depilacji
  • preparat nawilżający do stóp
  • skarpetki złuszczające 
Jak widać po tej liście bardziej skłaniam się ku środkowemu zestawieniu. Najbardziej mnie ciekawi ten sztyft z Isany, ale coś czuję, że w moim Rossmannie go nie będzie, bo już teraz jak próbuję go dodać do koszyka, to jest niedostępny.

A Wam co by się przydało?

Projekt denko kwiecień-maj

I znowu się nazbierało śmieci przez ostatnie dwa miesiące. No, a skoro je tak pieczołowicie zbierałam, to teraz mogę je Wam przedstawić z krótkimi recenzjami albo odnośnikami do nich. Jak zawsze śmieci podzielone są na kategorie. Standardowo już chyba-najwięcej jest tych, do których nie wrócę.
Nie kupię ponownie:

  •  Joanna, żel do włosów-kupiony jakieś 2 lata temu gdy miałam zamiar stylizować swoje fale i albo nie mam do tego drygu albo ten żel był słaby, bo włosy wyglądały po nim smętnie i szybko się przetłuszczały.
  • Alterra, Krem na noc "Biała herbata i winogrona"-bielił, słabo się rozprowadzał i smużył. Zużyłam do rąk i stóp.
  • Alterra, Dezodorant "Szałwia & Jojoba"-nie dawał takiego odświeżenia jakiego oczekiwałam, moim zdaniem nadaje się raczej do stosowania w domu niż w letnie dni na zewnątrz. Pachniał jak Amol.
  • Estetica, maska jogurtowa-szału nie zrobiła, kupiłam kiedyś w Biedronce przez przypadek i do niej nie wrócę, bo zawiera parafinę.
  • Softlips, Balsam waniliowy-słabe to było jak nie wiem, zero nawilżenia i odżywienia, po jakimś czasie pudełeczko się nie chciało zakręcać. Jedyne co miał fajne to zapach i smak.

  • Gzel, odżywka i szampon do włosów, królewskie jagody-po szamponie miałam nieświeże włosy już następnego dnia, w ogóle nie oczyszczał ani nie domywał oleju. Odżywka też bez szału, w większości zużyłam ją do golenia nóg. Oba produkty miały ładny jagodowy zapach.
  • Nivea, pianka do włosów-podobnie jak żel zalegała mi długo w łazience. Nawet jak suszę włosy na szczotce to uważam ją za zbędną, nie potrzebuję dodatkowej objętości u nasady.
  • Bania Agafii, Olejek do włosów "Poprawa wzrostu"-na skalp używałam go rzadko, bo był bardzo tłusty i ciężko go było domyć, częściej olejowałam nim długość i tu włosy były błyszczące i odżywione. Nie kupię jednak ponownie, bo denerwowały mnie te ziarenka, które wydobywały się ze środka i nie miałam jak ich oddzielić.
Nie wiem czy kupię:

  • Vianek, Płyn micelarny i tonik 2 w 1-fajny, łagodny nie podrażniał oczu, ale też nie był taki skuteczny jak oczekiwałam i nie zawsze radził sobie z demakijażem
  • Nacomi, wyszczuplający mus do ciała-fajna konsystencja pianki, która pod wpływem ciepła zamieniała się w olejek. Nie wiem czy kupię, bo do ciałą wolę jednak większe pojemności, bo jest co smarować:)
  • Isana, lawendowy płyn do kąpieli-był mało wydajny, piana była krótkotrwała, a zapach duszący. Być może jeszcze kiedyś kupię, bo jest tani i Isanę lubię.
  • Intimelle, Chusteczki do higieny intymnej-nie polubiłam ich tak bardzo jak Facelle, ale były ok. Być może jeszcze kiedyś do nich wrócę
  • Bielenda, maseczka Carbo Detox i AA, Beauty Bar-recenzja porównawcza
  • Marion, maseczka ogórkowa-trochę szczypała mnie po niej twarz, nie czułam odświeżenia, a jedynie dziwną tłustość
  • Bielenda, woda różana-RECENZJA
Kupię ponownie:

  • Bio-Oil, olejek na rozstępy-polubiłam go bardzo, szkoda tylko że tak szybko się skończył i że tyle kosztuje. Poczekam na dużą promocję i jeszcze kupię ponownie.
  • Isana, olejek pod prysznic-świetny zarówno do mycia pędzli i gąbek, jak i ciała. No może nie pachniał najpiękniej, ale skóra była po nim miękka, gładka i umyta, bez pozostawiania tłustej powłoczki.
  • Biały Jeleń, Specjalistyczny płyn ginekologiczny-świetny preparat do higieny intymnej, łagodził podrażnienia, dawał poczucie komfortu i świeżości na cały dzień, no i jest łagodny
  • Celia, matujący fluid-najjaśniejszy odcień idealnie pasował do mojej cery, dodatkowo matowił i cera wyglądała w nim po prostu dobrze, wielkich niedoskonałości nie skoryguje, ale ja nie mam z nimi problemu
  • Vianek, Maseczka-peeling do twarzy-świetny zarówno jako peeling i jako maska. Twarz była po nim gładka, promienna, oczyszczona i zregenerowana. RECENZJA
Tak prezentują się wszystkie zużycia kwietnia i maja-w sumie 22 produkty. Następne denko pojawi się jak zwykle za 2 miesiące, chociaż na koniec czerwca planuję jeszcze post ze zdenkowaną i przeterminowaną kolorówką, bo chyba najwyższa pora zrobić porządki w tych kosmetykach do makijażu.

A jak Wasze zużycia?

Ulubieńcy maja: kolorówka

Witajcie!
Zazwyczaj w ulubieńcach pokazuję zarówno kosmetyki pielęgnacyjne jak i te do makijażu. Dzisiaj jednak skupię się na tej ostatniej kategorii i pokażę Wam sześć kosmetyków, które w ostatnich 31 dniach używałam z dużą przyjemnością. Tylko jeden z nich pochodzi z promocji w Rossmannie -49% na kolorówkę, a reszta to produkty, które leżały u mnie już od dawna, ale właśnie teraz nadeszła na nie kolej,

Zaczynamy od kosmetyków w czarnych opakowaniach: 2 do twarzy i jeden do oczu.

  • Kobo, rozjaśniacz do podkładu-produkt, który uratuje nie jeden za ciemny podkład. Ja najczęściej używałam go z Rimmel Wake Me Up i dzięki temu jest szansa, że zużyję ten podkład do końca. Trzeba go do dodać w promocji 1:1 do porcji fluidu i mamy rozjaśnienie o 1-2 tony. Nie zmienia właściwości podkładu.
  • Ingrid, podkład mineralny Silk & Lift-mam najjaśniejszy odcień, czyli Ivory i idealnie pasował do mojej nieopalonej karnacji, która normalnie jest bardzo blada i ciężko dobrać do niej dobry odcień podkładu. Kosztował mnie około 7 złotych, a twarz wyglądała w nim bardzo świeżo, naturalnie, była promienna, ale nie błyszcząca. Nie potrzebny był mi do niego korektor, dodatkowo miałam wrażenie, że naprawdę nawilża cerę.
  • Astor, Eye Artist Definer-ja zawsze wybieram czerń jeśli chodzi o kredki do oczu, nawet latem, no czasami jeszcze brąz. To mój pierwszy kosmetyk Astor-lubię go za to, że się wykręca, że łatwo się nią maluje, kreska jest trwała, utrzymuje się od rana do wieczora, bez tracenia na intensywności i bez rozmazywania.

Po nałożeniu podkładu zazwyczaj nakładałam korektor i puder matujący.
  • puder ryżowy White Chocolate z Lovely-kupiony właśnie jako jedyny na promocji w Rossmannie. Podoba mi się w nim wszystko-opakowanie w formie książeczki, zamykane jakby na magnez, faktura w kratkę i zapach, który rzeczywiście przypomina białą czekoladę. Utrwalał na kilka godzin, nie bielił cery. Miałam wrażenie, że skóra była wygładzona, a pory zmniejszone.


  • kamuflaż z Wibo-korektor o gęstej i treściwej konsystencji, który zakrywa wypryski i przebarwienia. Ja używałam go pod oczy i na powieki, aby wyrównać koloryt skóry i ukryć cienie i muszę przyznać, że radził sobie z tym naprawdę świetnie. Na początku nie byłam do niego przekonana, bo wydawał mi się za ciężki, ale teraz jestem z niego zadowolona, bo ładnie współgra z podkładem i pudrem.



  • tusz Lash Sensational z Maybelline-jestem chyba ostatnią osobą, która testuje ten tusz. Nie dziwię się, że jest tyle dziewczyn, dla których jest ulubieńcem. Nadaje rzęsom spektakularny czarny kolor, pogrubia je znacząco, nadaje im objętości, a dodatkowo podkreśla krótkie włoski, z którymi nie radziły sobie inne maskary.


Tak prezentują się moje ulubione kosmetyki do makijażu w maju. Jak zapewne widzicie nie ma nic tutaj do ust, ale zazwyczaj podkreślałam je po prostu pomadką Nivea Cherry albo zwykłą pomadką ochronną. W czerwcu gdy nadejdą prawdziwe upały podkład zamienię raczej na krem BB ze względu na lżejszą formułę, ale z czarnej kredki nie zrezygnuję:)

Znacie powyższe kosmetyki? Czym najchętniej się malowałyście w maju?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...