Ulubione kosmetyki w 2016 roku

Ostatni dzień roku to chyba najlepsza pora na podsumowanie mijających 12 miesięcy. Mam dzisiaj zestawienie 8 kosmetyków, które w tym czasie bardzo przypadły mi do gustu. Przyznam, że miałam problem z ich wytypowaniem-przeglądałam ulubieńców poszczególnych miesięcy i starałam się przypomnieć sobie, który i za co polubiłam. Łatwo nie było, ale mimo to udało się. Gdybym się uparła to większość byłaby kosmetykami do makijażu, ale jakimś cudem udało mi się zachować równowagę.
Zaczniemy od części pielęgnacyjnej:
  • maska NaturVital z aloesem-polubiłam za miękkość jaką nadawała moim włosom, blask i fryzurę, która sama się po niej układała.
  • szczoteczka elektryczna Olay-to moja pierwsza szczoteczka do twarzy, ale wiem już, że jej zasługą jest bardziej oczyszczona cera, wygładzenie i zwiększenie działania kremu do twarzy
  • aktywator młodości z retinolem Ava-lubię kosmetyki o takiej formule. Ten ładnie napina cerę, nadaje jej blasku i ładnego kolorytu. Cera po nim jest gładka, elastyczna i promienna
  • krem do rąk z mocznikiem Isana-to chyba największe zaskoczenie roku. Kosztuje grosze, a naprawdę świetnie regeneruje, nawilża i koi spierzchniętą i wymagającą skórę dłoni.
Pora na czwórkę, w której przeważają kosmetyki do makijażu.



  • pomadka w kredce Matte fits perfectly-mam nr 402 i 404 i to właśnie ten ostatni przypadł mi najbardziej do gustu. Te pomadki ładnie wpijają się w usta, mają kremową, jakby woskową konsystencję i zjadają się bardziej równomiernie niż osławione szminki z Golden Rose.
  • wosk do brwi Bell-ja mam odcień dla szatynki. To pierwszy produkt do brwi, który tak polubiłam. Kosztuje niecałe 10 zł, a nabłyszcza, utrwala i wypełnia ubytki we włoskach. Do tego wygląda bardzo naturalnie, co jest dla mnie najważniejsze przy makijażu brwi.
  • serum do rzęs Eveline 8 w 1-nie jestem w stanie twierdzić czy to serum rzeczywiście wzmacnia i zapobiega wypadaniu rzęs, bo ja jestem zachwycona innym jego działaniem-jako baza pod tusz. Przede wszystkim genialnie wydłuża rzęsy i z byle jaką maskarą sprawia, że moje rzęsy wyglądają zachwycająco i zachowują formę przez cały dzień
  • odżywcza pomadka z peelingiem Sylveco-jedyny produkt pielęgnacyjny do ust, który spełnił ostatnio obietnice producenta. Nakładam go zarówno na dzień jak i na noc. Dobrze peelinguje i ściera martwy naskórek, usta są po nim gładkie, mięciutkie i wypielęgnowane. Niestraszna im zimowa pogoda:)
Tak wygląda moja skromna ósemka ulubieńców 2016 roku, a Wasza jak by się przedstawiała? 
Lubicie powyższe kosmetyki?

Korzystając z okazji życzę Wam udanego Sylwestra i spełnienia marzeń i postanowień w nadchodzącym 2017 roku. Ja szaleć nie będę, bo jakiś mega wirus mnie dopadł i Sylwestra spędza w domu z paczką chusteczek i gorącą herbatą z sokiem malinowym:)

Co dostałam na Gwiazdkę?

Święta, święta i po świętach... Co mi po nich zostało? Jakieś 2-3 kg więcej i kilka prezentów, które razem prezentują się tak:
 A w szczegółach:

  • książka "Behaworysta" Remigiusza Mroza


  •  zestaw rosyjskich kosmetyków Gzel, który zawiera szampon, odżywkę do włosów i peeling do ciała


  • pendrive 32 GB

  • 3-pack książek, zawierający tytuły "Gdzie jest Mia? ", "Moje córki krowy" i "Serena".


 


  •  zestaw zawierający płyn micelarny Garnier i maskarę Lash Sensational z Maybelline


    • paletkę z Douglasa, która zawiera cienie do powiek, róże,  puder i szminki.




Ze wszystkich prezentów jestem bardzo zadowolona.  Pierwsza trójka znajdowała się na mojej liście do św. Mikołaja,  więc nie ma się co dziwić.

A co wy znaleźliście pod choinką?

Żel do mycia twarzy z Lidla

Moją pasją i właściwie celem bloga jest wynajdywanie dobrych kosmetyków za małe pieniądze. Idąc tym tropem myślenia pewnego dnia będąc w Lidlu kupiłam żel do mycia twarzy z ekstraktem z oliwek ich własnej marki Cien. Kosztował tanio, bo niecałe 5 zł, ale czy tanie oznacza w tym przypadku dobre?
Do opakowania nie mam wielu zastrzeżeń-pojemność 150 ml schowana jest w miękka tubę, z której łatwo wycisnąć produkt. Zamknięcie jest trochę liche, ale jak do tej pory nic mi się nie urwało.
Producent nie rozpisał się zbytnio, przynajmniej po polsku jest niewiele informacji. Widzę, że po czesku trochę więcej-chyba nawet mamy tam sposób użycia. Ja z opakowania wiem tylko tyle, że produkt ma głęboko oczyszczać i być delikatny dla skóry.
Skład jaki jest każdy widzi-daleko mu do naturalności, ale gdzieś w połowie mamy ekstrakt z oliwek.
 Konsystencja jest żelowata, raczej gęsta, koloru żółto-zielonkawego. W zapachu wyczuwam nuty kwiatowe.
 Co do działania:
Niestety ten produkt nie jest warty nawet tych  5 zł, których na niego wydałam.

  • Obficie się pieni, dzięki czemu zmywanie go z twarzy trwa dobrą minutę
  • Podrażnia moją śluzówkę nosa
  • Czuję po nim ściągnięcie cery i nie ma mowy, żebym po nim nie użyła jakiegoś mocno nawilżającego kremu, bo inaczej odczuwam dyskomfort.

Podobno ten z serii Cien Med jest lepszy.

Mimo niewypału nie wykluczam, że kupię jeszcze coś z Lidla do pielęgnacji twarzy, a jeśli macie do wydania tylko 5 zł to polecam bardziej żele do mycia twarzy z Biedronki niż z Lidla.

Lubicie kosmetyki z Lidla?

3 kosmetyki Kobo-który najlepszy?

Kosmetyki Kobo dopiero od niedawna zaczęły mnie interesować, może dlatego, że nie są dostępne w Rossmannie, a do Natury gdzie można je kupić mam trochę dalej. Dzisiaj będzie o 3 kosmetykach Kobo-dwa dni zamówiłam przez Internet i odebrałam w drogerii, a wszystkie kupiłam podczas promocji -40& na markę, więc żaden z nich nie kosztował mnie więcej niż 10 zł. Który z nich najbardziej mi się spodobał?
Zaczniemy od różu do policzków. Z różami mam pewien problem tzn. wiem, że dodają twarzy świeżości i dziewczęcości, ale mam wrażenie, że łatwo z nimi przesadzić i łatwiej sobie nimi zrobić krzywdę niż bronzerami, ale postanowiłam zaryzykować i wydałam na niego lekko ponad 8 zł.
Mam nr 203 Marsala z serii Matte Blusher, która składa się w sumie z trzech odcieni. Mój jest najciemniejszy z tej serii, ale nawet dla mojej bladej cery nadaje się idealnie. Jest to coś pomiędzy różowym a pomarańczowym kolorem.
Spełnia właściwie wszystkie obietnice producenta, a więc nakłada się bezproblemowo, nie pozostawia smug. Rzeczywiście jest matowy i nie zawiera żadnych lśniących drobinek, co myślę, że ucieszy wiele z nas.
 Wystarczy odrobina, aby twarz nabrała wyrazu, przez co jest niesamowicie wydajny. Nie osypuje się, ani nie pyli przy nakładaniu. Dodatkowo podoba mi się malutkie opakowanie, które jest skromne, ale solidne, dobrze wykonane i nie zajmuje dużo miejsca. Nie sądziłam, że będę się zachwycała jakimkolwiek różem, a tym tak:)
Kolejny kosmetyk to pomadka w kredce z serii Fashion Color. Odkąd pojawiły się pomadki w kredce, chętnie dokupuję nowe, bo nie ma dla mnie wygodniejszej metody aplikacji kolorowego kosmetyku. Wolę bardziej matowe formuły i myślałam, że ta taka będzie. Pomyliłam się. 
Mam nr 202 Natural, która swoim naturalnym kolorem nadaje się na dzień. Nie jest matowa, ale raczej kremowa w formule, sprawia, że usta się trochę błyszczą. Kolor to taki ciemniejszy róż, myślę, że wielu dziewczynom by się spodobał. Jak dla mnie jest jednak trochę zbyt różowy. Nie jest to wprawdzie cukierkowy kolor, ale ja się sobie w nim nie podobam.
Z tej serii jest dostępnych 5 odcieni-są i dobre na co dzień i wyraziste na wieczór, albo dla bardziej odważnych wielbicielek czerwieni i fioletów.
 Nie lubię też opakowania, bo chociaż szminka jest wykręcana i nie trzeba jej strugać, to klekoce przy malowaniu co mnie niesamowicie denerwuje. Dodatkowo ma zbyt kremową konsystencję. Rozprowadza się bezproblemowo, ale mam wrażenie, że topi się na ustach. Trwałość to u mnie około 3 godzin. Zjada się równomiernie, co jest zaletą, ale może wynika z tego naturalnego odcienia. Nie wiem jak będzie w przypadku czerwieni.
Kosztowała mnie około 9 złotych, ale nie kupiłabym jej ponownie.
 Ostatni z trójki to długotrwały eyeliner do oczu. Ja mam najbardziej klasyczny odcień, czyli Deep Black, ale można kupić jeszcze 4 inne. Od razu napiszę, że polubiłam tą kredkę, tak samo jak róż i tak samo jak za poprzednie zapłaciłam za niego 8 zł z groszami.
 Używam go gdy nie mam czasu bawił się eyelinerem z pędzelkiem, albo gdy zależy mi na bardziej naturalnym efekcie.

 Kredka jest wykręcana, więc nie trzeba jej ostrzyć. Niby producent zapewnia, że jest wodoodporna, ale ja zmywam ją zwykłym płynem micelarnym, ale o jej wodoodporności może świadczyć fakt, że nie rozmazuje się na moich oczach, mających tendencję do łzawienia.
 Sztyft jest wystarczająco miękki, żeby narysować nią precyzyjną i wyraźną kreskę.

  •  nie łamie się
  • nie rozmazuje w ciągu dnia
  • kreska wygląda bardzo dobrze przez cały dzień
  • efekt jest wyrazisty, ale nie przerysowany

 Bardzo ją polubiłam i używam często zarówno do codziennego makijażu, gdzie za makijaż oka wystarcza mi kreska i pomalowane rzęsy, ale też na wyjścia, gdy dodatkowo używam cieni. To aktualnie moja ulubiona kredka do oczu.

Podsumowując:
Jeśli jeszcze nie próbowałyście tych kosmetyków, to polecam spróbować, przynajmniej tych dwóch które mi się spodobały.

Znacie te kosmetyki? Jaki jest Wasz ulubiony produkt Kobo?

Wishlista dla Mikołaja

Cześć!
Dzisiaj temat typowo na czasie, bo będzie o prezentach, które chciałabym znaleźć pod choinką. Chyba ułatwię sprawę moim Mikołajom i wręczę im listę z prezentami, z których bym się ucieszyła. Co się na niej znajdzie?
  • zestaw kosmetyków- nie mam jakiegoś konkretnego upatrzonego, chociaż skłaniałabym się do tego Gzel Beauty Kit. To byłoby świetne rozwiązanie dla mojego Męża. Chyba by nie miał problemów z zakupem, gdybym mu powiedziała "Kochanie, chciałabym takie kosmetyki. Jest tu odżywka, szampon do włosów i peeling do ciała. Możesz je kupić w Tesco za około 50 zł".
  • zestaw pędzli do makijażu- ten prezent nie wiem, kto byłby mi w stanie ogarnąć, bo oprócz mamy, która kompletnie nie zna się w kwestii urody, do dyspozycji mam tylko samych facetów. W każdym razie potrzebowałabym zestawów kilku podstawowych pędzli, koniecznie żeby był wśród nich ten do podkładu.
  • pendrive- przyda się zawsze. Może wreszcie poogarniałabym moje foldery, które są porozrzucane na różnych nośnikach, a także we wszystkich zakamarkach komputera. Mile widziany taki w fantazyjnym wzorze:)


  • książka-jako nałogowa książkoholiczka nie pogardziłabym jakąś dobrą książka. Marzy mi się jakaś wciągająca powieść, od której nie będę mogła się oderwać. Nie czytałam jeszcze nic R.Mroza, ale jak zobaczyłam jego zdjęcie i młody wiek, to moja chęć to posiadania coś spod jego pióra jeszcze bardziej wzrosła. Nie pogardziłabym też jakąś trylogią.
  • opiekacz do kanapek-niedługo się przeprowadzamy, więc to dobra okazja, żeby zacząć kompletować wyposażenie do nowego mieszkania. Opiekacz do kanapek zawsze się przydaje, gdy nie mam pomysłu na bardziej kreatywne śniadanie.
  • zestaw kubków- też do mieszkania. Nie tylko taki, w którym przyjemnie będzie się piło gorącą herbatę na kanapie, ale też taki, który będzie się ładnie komponował na kuchennym blacie.
Tak wygląda moja lista. A jak Wasza? Dajecie swoim bliskim listy z prezentami czy raczej czekacie na (nie zawsze trafione) niespodzianki?

Wyniki urodzinowego rozdania

Wiem, że trochę z małym poślizgiem, ale mam dla Was dzisiaj wyniki mojego urodzinowego rozdania, które zakończyło się 30 listopada. Szczęśliwy numer to:

A ten numer został przypisany do:

Gratuluję i spodziewaj się ode mnie maila:)

Był u mnie Mikołaj:) Mikołajkowa Akcja Blogerska-zawartość paczki

Jako, że dzisiaj 6 grudnia, pokażę Wam zawartość paczki z prezentami. 
Kiedyś już brałam udział w blogerskiej akcji wymiany paczek na Święta, więc gdy zobaczyłam, że Terii organizuje kolejną. Pamiętałam jaka to była dla mnie przyjemność, żeby skompletować paczkę dla wylosowanej osoby i oczekiwanie na to co dla mnie Mikołaj przyniesie.
Tym razem moją parą została Gosia z bloga Mejd in Poland. Wysłałyśmy sobie ankiety z naszymi preferencjami kosmetycznymi, aby łatwiej było taką paczkę przygotować. Co dostała ode mnie Gosia, możecie zobaczyć u niej, a czym ona mnie obdarowała? Gdy otworzyłam paczkę, byłam w szoku.

 Gosia genialnie umie czytać ze zrozumieniem, a nawet między wierszami.
Chciałam coś niedostępnego w Rossmannie i dostałam np.


  •  Nacomi, Mus do ciała mango
  • Biolove, truskawkowy peeling do ciała
  • Kneipp, saszetki olejku do ciała
Chciałam coś do pielęgnacji twarzy i mam:


  •  Evree, płyn micelarny
  • Bioderma, kremowy żel pod oczy
  • Purederm, maska ślimakowa do twarzy
Chciałam coś z różanej serii Bielendy i mam:


  • serum różane
  • kojącą wodę różaną
Chciałam coś z koreańskich kosmetyków i Gosia spełniła i to życzenie, bo przesłała mi 4 świetne    ( w sumie 5) maseczek.

A do tego jeszcze czekoladki i kartka z przemiłą wiadomością.
Jestem bardzo zadowolona, bo to chyba jakaś magia zbliżających się Świąt sprawia, że ludzie są dla siebie tak mili i serdeczni i że nieznane sobie osoby obdarowują się prezentami od serca.

Dziękuję Gosi i wiem, że na pewno wezmę udział w kolejnej takiej akcji.

Ostatnie zakupy w tym roku

Pora rozliczyć się z ostatnimi zakupami w tym roku. Już naprawdę nic nie kupię, bo nie dość, że czekają na mnie kosmetyki z Mikołajkowej Paczki (pokażę ją we wtorek) to jeszcze wiem, że i na Gwiazdkę coś dostanę, a przy takiej ilości nigdy się nie wygrzebię z tych zapasów.

W listopadzie zrobiłam zakupy w Naturze. Ostatnio kuszą mnie bardziej swoimi promocjami na marki makijażowe niż Rossmann. Potrzebowałam pudru matującego. Chciałam kupić ten z Wet 'n Wild, ale okazało się, że w moim sklepie nie ma ich szafy. Na miejscu zdecydowałam się więc na:

  • puder sypki z Pierre Rene-tego dnia obowiązyła promocja -40% na całą markę, więc zapłaciłam za niego około 13 zł
  • maseczkę oczyszczającą z Bielenda Carbo Detox-szukałam jej bezskutecznie w Rossmannie, a tymczasem spotkałam przypadkiem w Naturze właśnie
  • maseczkę oczyszczająco-nawilżająca "Ogórek" z firmy Marion
Po drodze wstąpiłam jeszcze do Rossmanna i po raz kolejny dałam szansę nielubianej przeze mnie Ziaji, kupując:
  • pastę oczyszczającą z serii Liście Manuka
Kolejne i ostatnie już zakupy poczyniłam na Lawendowej Szafie. Zawsze podobał mi się asortyment tego sklepu, bo był bardzo bogaty i zawierał sporo produktów, któe w innych naturalnych sklepach online były niedostępne. Denerwował mnie jedynie fakt, że darmową dostawę mają od 150 zł dopiero. Kiedy więc zobaczyłam promocję -20% na wszystko poczułam się skuszona. To co zaoszczędziłam na kosmetykach, wydałam na dostawę czyli tak jakbym miała przesyłkę za darmo:)
Kupiłam:


  •  peeling do ciała "Cukier trzcinowy & Sól morska" z Organic Shop
  • szmaragdowe peruwiańskie mydło do myciała ciała i włosów z Ec Lab o pojemności aż 450 ml
  • scrub-gomaż do twarzy "Poranna kawa" też z Organic Shop


  • żel myjący do twarzy z naturalnym olejkiem pomarańczowym z Ava Laboratories
  • maseczka oczyszczajca z Bania Agafii
  • płyn micelarny z Ec Lab
  • matujący tonik do twarzy "Płucnica islandzka" z Natura Estonica.
Podczas Dnia Darmowej Dostawy (29 listopada) nic mnie jakoś szczególnie nie porwało. Kupiłam tylko szczotkę Tangle Angle jako prezent dla szwagierki na Kosmetykomanii. Zrobiłam też skromne zamówienie na Ezebra.pl, ale jeszcze do mnie nie doszło, a poza tym nie są to jakieś nowości, które koniecznie musze tu pokazać, więc raczej zrobię to na Instagramie.

To tyle zakupów. A jak Wam poszło? Kupujecie czy oszczędzacie na prezenty?

Tanie i dobre: 3 kosmetyki Isana

Pamiętam jak swego czasu narzekałam na markę Isana-dostępną tylko w Rossmannie. Było to przy okazji ich żelu do mycia twarzy, który miał jednocześnie robić demakijaż. Oczywiście kosmetyków kolorowych nie zmywał, a dodatkowo podrażniał śluzówkę nosa i cera robiła się po nim napięta. Dzisiaj wiem, że jeden produkt nie świadczy za całą markę-na dowód mam dzisiejszy post, w który pokażę 3 kosmetyki Isany właśnie, które nie dość że tanie (za każdy zapłaciłam mniej niż 5 zł) to jeszcze dobrze działają.
Zacznę od kremowo-olejowego peelingu pod prysznic z olejkiem migdałowym, za który w promocji zapłaciłam 4,99 zł.
Na pewno nie jest to mocny zdzierak, więc może być codziennie używany zamiast żelu pod prysznic.Drobinek peelingujących jest bardzo dużo, ale są małe, zanurzone w perłowej płynnej substancji.
Na pewno nie jest to produkt z naturalnym składem, ale mimo częstego używania nie podrażnił mojej skóry, ani jej nie wysuszył. Przeciwnie:

  • po jego użyciu ciało jest nawilżone, miękkie i elastyczne
  • skóra jest gładka i przyjemnie pachnie (migdałowo-cytrusowo)
  • nie pozostawia tłustej warstwy
  • jego używanie to sama przyjemność
  • jest wydajny i ma wygodne opakowanie-miękkiej tuby

 Kolejny kosmetyk jest też przeznaczony do używania pod prysznicem-to żel "Marakuja & Kokos", Nigdy nie rozumiałam jak można się zachwycać żelem pod prysznic, ale po zużyciu tego produktu, wiem że można:)

  •  ma niesamowicie przyjemną, kremową konsystencję w kolorze lekko żółtym
  • zapach jest egzotyczny, nie za słodki, z nutą cytrusową, utrzymuje się po kąpieli na skórze
  • delikatnie myje i oczyszcza, nie podrażniając ani nie wysuszając naskórka
  • skóra jest miękka, gładka i przyjemna w dotyku
  • w promocji można go kupić za niecałe 3 zł

 Wiem, że to nie jest ostatni mój żel pod prysznic tej firmy. Na pewno skuszę się jeszcze na jakiś-może ten z bazylią:)
 O ostatnim produkcie już nie raz na blogu wspomniałam, pojawił się nawet wśród ulubieńców jesieni-to intensywny krem do rąk z mocznikiem. Na przykładzie tego kremu przekonałam się jakie świetne właściwości ma ten składnik.

 Krem ma gęstą i bogatą konsystencję, dzięki czemu idealnie nadaje się na jesień czy zimę, kiedy dłonie potrzebują większej pielęgnacji i ochrony.

  •  przynosi szybkie ukojenie spierzchniętym dłoniom
  • świetnie nawilża, dzięki zawartości mocznika właśnie
  • dłonie są gładkie, miłe w dotyku
  • zostawia ochronny film, ale nie przeszkadza on w normalnym funkcjonowaniu
  • nadaje się też do zrogowaciałej i spierzchniętej skóry na piętach-od razu stają się miękkie i wszystkie suche skórki znikają

 Naprawdę jestem zadowolona z tych produktów. Po nich mam ochotę na kolejne produkty tej marki. Już nawet mam kilku kandydatów.

A wy lubicie Isanę?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...