Photo mix maja

Jaki dzień dzisiaj? 31 maja, więc to dobra okazja, żeby podsumować cały miesiąc. Zapraszam na kilka(naście) zdjęć z tego miesiąca.

Zacznę od tematu ciągle aktualnego od ponad 8 miesięcy, czyli mojej drugiej ciąży.
  • na początku maja trafiłam do szpitala, napatrzyłam się tam na ciężarne i chyba zaczęłam się naprawdę bać. Na szczęście wyszłam po 3 dniach, więc to był tylko fałszywy alarm
  • po powrocie ze szpitala uznałam, że to najwyższa pora zacząć przygotowywać wyprawkę i prać ubrania dla maluszka
  • 26 maja, czyli w Dzień Matki miałam ostatnią wizytę i dowiedziałam się, że mój Mały w 36 tygodniu waży już 2700 g
  • #ootd na Dzień Matki w przedszkolu mojego starszaka-oczywiście popłakałam się jak szalona, aż dziecko biedne nie wiedziało co mi jest
Kosmetyki:

  • zestaw odziedziczony po mamie-dostała na prezent, a że się nie maluje to dostałam ten zestaw ja-na razie przetestowałam tylko kredkę i jest świetna-super miękka i trwała
  • najnowszy zakup-skusiłam się po wielu pozytywnych opiniach na Instagramie, mam nadzieję, że ujarzmi moje wiecznie spuszone włosy
  • zakupy z promocji 2+2 i 2+1 w Rossmannie-pierwszy zestaw dla mnie, drugi dla męża
Moje małe duże szczęście, a już niedługo starszy brat:


Przyjemności maja:

  • ukradziony bez
  • lody, jadłam codziennie
  • tort urodziny na moje okrągłe urodziny
  • kakakowy napój z Biedronki-pycha
Maj minął mi bardzo szybko-cieszę się, bo coraz bliżej do spotkania z moim Małym Szczęściem, a jednocześnie boję się tej niewiadomej, ale chyba jednak radość wygrywa:)

A Wam jak minął maj?

2 maseczki węglowe w saszetce-Beauty Bar & Carbo Detox

Tak jak zapowiadałam na Instagramie (KLIK) dzisiaj kolejny twarzowy post. Porównam w nim dwie maseczki węglowe w saszetce-AA Beauty Bar i Bielenda z serii Carbo Detox. Niby obydwie powinny być dostępne w Rossmannie, ale u mnie ich nie ma i ja obie kupiłam w Naturze, przypadkiem bo wcale za nimi nie chodziłam.
Maseczka Bielendy kosztuje około 2,50 zł za pojemność 8 g. Występuje w 3 wersjach: do cery mieszanej i tłustej, do cery dojrzałej i tą którą ja miałam (do cery suchej i wrażliwej).

  • Pojemność 8 ml ledwo mi wystarczyła na jedną aplikację na twarz, na pewno nie wystarczy na dekolt i szyję, a producent zaleca użycie jej również na te partie ciała
  • ma czarny kolor, na twarzy nie jest w ogóle transparentna
  • częściowo zastyga po aplikacji i skóra jest lekko ściągnięta, ale da radę wytrzymać w tym stanie 10-15 minut
  • trudno i długo się ją zmywa, brudzi wszystko dookoła, więc po jej użyciu konieczne jest umycie wanny

Po użyciu:

  • skóra jest gładka, czysta, matowa i oczyszczona, koloryt wyrównany
  • nie czuję żadnego nawilżenia i odświeżenia, ale porządne oczyszczenie, wygładzenie, rozjaśnienie i lekkie ściągnięcie cery
  • twarz po jej użyciu domaga się kremu
  • po jednej aplikacji ciężko jest stwierdzić czy ujędrnia i wzmacnia naskórek, o działaniu przeciwzmarszczkowym też nie może być mowy

Maska Beauty Bar z AA kosztowała chyba 3,99 zł. Na pewno więcej niż Bielenda, a pojemność taka sama. Z serii Beauty Bar jest jeszcze do kupienia: kremowa maska przeciwzmarszczkowa, kremowa nawilżająca, odżywcza i dwa peelingi, które producent zaleca używać przed tą maską węglową.

  • ma niebieskoszary kolor
  • gęsta konsystencja, bardziej kremowa niż Bielendy z drobinkami peelingującymi
  • nie zastyga tak jak Bielenda, chociaż podczas tych 10 minut czuć lekkie ściągnięcie twarzy
  • łatwiej i szybciej się zmywa niż Carbo Detox, podczas zmywania czuć tłustość na rękach


Po użyciu:
  • twarz jest czysta, gładka, zmatowiona, nie czuć takiego ściągnięcia, jak w przypadku Bielendy i można się obyć bez kremu, bez dużego dyskomfortu
  • pory są minimalnie zwężone
  • czuję, że po takiej oczyszczającej masce wszelkie kremy i olejki wchłonęłyby się dwa razy lepiej i w podwójnej ilości
  • po aplikacji udało mi się zwiększyć rozmiary i stan ropny pryszcza, który akurat w tym czasie mi wyskoczył, chociaż na co dzień nie mam z nimi problemu


Nie wiem czy zdecydowałabym się na ich ponowny zakup, a nawet nie wiem czy wypróbuję pozostałe warianty tych maseczek. Zastanowiłabym się nad ich kolejnym zakupem gdyby pojawiły się w pełnowymiarowej wersji np. 50 lub 75 ml, bo nie przepadam ogólnie za maskami w saszetkach, no i ich zakup nie jest zbyt ekonomiczny dla portfela.

Jeśli lubicie oczyszczające maski w saszetkach to można wypróbować. Ja generalnie za kosmetykami AA nie przepadam, a z serii Carbo Detox Bielendy zdecydowanie bardziej polubiłam żel węglowy do mycia twarzy.

Miałyście jedną albo drugą?

Moja wieczorna pielęgnacja twarzy-demakijaż, oczyszczanie, odżywianie

Dzisiaj post z aktualizacją mojej wieczornej pielęgnacji twarzy. 
Chyba pierwszy raz się zdarzyło, że jestem zadowolona ze wszystkich produktów, których aktualnie używam, więc uznałam, że są warte pokazania.
U mnie pielęgnacja twarzy wieczorem podzielona jest na 3 etapy: demakijaż, oczyszczanie, odżywianie. 
Nie zawsze używam wszystkich tych produktów jednego dnia. Czasami po prostu używam micela, żelu do mycia twarzy i kremu, ale gdy mam więcej czasu i ochoty, to wtedy wkracza większy arsenał.
DEMAKIJAŻ:
To najważniejszy u mnie krok i nigdy go nie pomijam. Obecnie zmywam kolorówkę dwoma produktami firmy Dermiss.
  • kremowy olejek-to pierwszy tego typu produkt do mycia, który zdarzyło mi się używać. Można go też używać do mycia twarzy, ale w ten sposób jeszcze nie używałam. Jak przetestuję go dokładnie to napiszę recenzję. Nie odpowiada mi za bardzo warstwa, którą pozostawia, więc dlatego zawsze używam potem jeszcze micela
  • płyn micelarny-jest zaskakująco łagodny, ładnie zmywa, nie podrażnia, można go też używać jako tonik. Podoba mi się też opakowanie z pompką-jest dużo wygodniejsze.
OCZYSZCZANIE:


  • żel węglowy z Bielendy-super produkt, który ładnie matuje, oczyszcza. Jestem z niego bardzo zadowolona. Używam go codziennie wieczorem, czasami również rano. Muszę postarać się o jego szybką recenzję.
  • pasta z Ziaji z serii liście manuka-używam ją 2-3 razy w tygodniu do peelingu, czasami też służy mi jako maska. To pierwszy produkt z Ziaji, który mnie zachwycił
  • płatki peelingujące Isana-gdy nie mam czasu albo siły na dłuższy peeling to po prostu nasączam płatek micelem i przecieram nim twarz. Nie podrażniają i są łatwe w użyciu.
  • Bania Agafii, maska błękitna oczyszczająca na wodzie chabrowej-bardzo lubię te maski, bo są łatwe w użyciu, tanie i świetnie działają. Po tej skóry jest zmatowiona, czysta, odświeżona i gładka.
ODŻYWIANIE/NAWILŻANIE:


  •  żel aloesowy-odkąd go mam stosuję zarówno na włosy pod olej, jak i na twarz, bo świetnie nawilża i koi. Jest świetną bazą pod olej, krem czy serum. Nakładam cienką warstwę, a zaraz po nim kolejny produkt.
  • detoksykujący krem naprawczy, Dermiss-nie jest tłusty, ale jednocześnie treściwy. Nawilża i odżywia. Cera jest gładka, nawilżona i odżywiona. Nie zapycha.
  • Bioderma, Krem pod oczy Sensibio Eye-używam raczej profilaktycznie, bo spektakularnych efektów nie widzę. Nie powoduje łzawienia ani zaczerwienienia. Nadaje się również pod makijaż.
  • Bielenda, serum różane-lubię, ale nie uwielbiam. Nie jest tłuste, wygładza, nawilża, szybko się wchłania, jednak spektakularnych efektów nie zauważyłam. Używam razem z żelem aloesowym i kremem lub olejkiem, około 3-4 razy w tygodniu.
  • Marion, olejek makadamia-najnowszy z całej kolekcji. Lubię go za to jak odżywia moją cerę, jest gładka i rozświetlona. Nie podoba mi się tylko pompka, która się zacina, a jak zadziała to olejek brudzi wszystko dookoła.
Tak jak już pisałam wyżej nie używam tego wszystkiego naraz.
Kilka przykładowych dni z życia mojej cery.
DZIEŃ 1:
  • demakijaż olejkiem i micelem Dermiss
  • mycie żelem węglowym
  • krem Dermiss i krem pod oczy Bioderma
DZIEŃ 2:
  • demakijaż  olejkiem i micelem Dermiss
  • mycie żelem węglowym
  • pasta Ziaja
  • żel aloesowy, serum Bielenda, krem pod oczy Bioderma, olejek Marion
DZIEŃ 3:
  • demakijaż olejkiem i micelem Dermiss
  • mycie żelem węglowym
  • maseczka Bania Agafii
  • żel aloesowy, serum Bielenda, krem Dermiss, krem pod oczy Bioderma
DZIEŃ 4:
  • demakijaż olejkiem 
  • peeling płatkami z Isany nasączonymi płynem micelarnym Dermiss
  • mycie żelem węglowym
  • krem pod oczy Bioderma, krem Dermiss
DZIEŃ 5:
  • demakijaż olejkiem i micelem Dermiss
  • mycie żelem węglowym
  • pasta Ziaja
  • maseczka Bania Agafii
  • żel aloesy, serum Bielenda, olejek Marion
Tak wygląda moja pielęgnacja. 
Zainteresował Was jakiś produkt?

Promocja 2+2 na pielęgnację twarzy w Rossmannie-co kupiłam?

Wczoraj zaczęła się promocja w Rossmannie 2+2 na pielęgnację twarzy, co oznacza, że gdy kupujemy dwa różne produkty, 2 kolejne (tańsze lub w tej samej cenie) dostajemy gratis. Długo zastanawiałam się czy czegoś nie potrzebuję, czy lepiej zrobić zakupy online czy pójść do sklepu, bo obawiałam się takich tłumów jak podczas promocji na kolorówkę. Gdy zajechałam jednak do sklepu okazało się, że ruch jest jak podczas zwyczajnego dnia, więc spokojnie mogłam poszukać tego, co od dawna miałam na oku. 
Każdy poniższy produkt kosztował 19,99 zł, więc rzeczywiście dostałam 2 gratis.
Oto co kupiłam: 
  • Perfecta, węglowy glinkowy peeling + maska-były jeszcze dostępne 3 inne opcje, ale ta najbardziej mnie kusiła. Moim zdaniem to tańsza wersja maski węglowej z L'Oreal (której nie używałam), więc ona trafiła do mojego koszyka.

  • Evree, tonik normalizujący z nowej serii Pure Neroli-tu skusiła mnie pompka i obietnica, że dobrze sprawdza się jako mgiełka pod makijaż. Zobaczymy. Z płynem micelarnym Evree się nie polubiłam, więc mam nadzieję, że z tego będę bardziej zadowolona. 


  •  Garnier, krem BB z pigmentami mineralnymi-też jakaś nowość, a potrzebowałam czegoś lżejszego na lato, zamiast ciężkiego podkładu, no i poleciałam na te minerały. 
  • Garnier, Żel micelarny 3 w 1 -już dawno nie miałam nic z Garniera, oprócz słynnego micela. Ten żel ma oczyszczać i usuwać makijaż. Się zobaczy. 

Właściwie to się cieszę, że regulamin dopuszczał tylko te 2 produkty i 2 gratisy dla zarejestrowanych w klubie Rossmann, bo gdyby było np. -49% na wszystko to pewnie bym popłynęła.

Nie wiem czy wiecie, ale dla wszystkich klientów Rossmanna do 30 maja jest promocja 2+1 (tj. jeden produkt gratis przy dwóch zakupionych),  więc być może skuszę się jeszcze na jakieś drobne zakupy np. maseczki Ziaja, których jeszcze nie miałam, a w tej promocji wychodziłoby około 3,20 zł za 3 sztuki.

Pomyślę jeszcze, mam ponad tydzień na to.

A Wy skorzystałyście z promocji czy regulamin Wam się nie spodobał?

5 kosmetyków za 5 zł

W 2014 roku opublikowałam kilka postów z serii "5 kosmetyków za 5 zł". Od tamtej pory przetestowałam sporo dobrych i tanich kosmetyków, ale jakoś zapomniałam o tym cyklu, więc nie pojawił się zbiorczy post pokazujący produkty, za które zapłaciłam 5 zł. Dzisiaj powracam z tym cyklem i mam nadzieję, że tym razem nie zapomnę o nim na tak długo:)
Zacznę od dwóch rodzajów chusteczek: do higieny intymnej i do demakijażu.
Pierwsze pochodzą z firmy O'liner, Pro Femme i kupiłam je w Rossmannie za lekko ponad 3 zł, chociaż cena regularna to 4,99 zł. Opakowanie zawiera 20 chusteczek, a każda zapakowana jest w oddzielną saszetkę, więc to świetna opcja na wyjścia, żeby nie targać ze sobą całego pudełka.
Chusteczki nasączone są kwasem mlekowym i sokiem z aloesu. Świetnie odświeżają w ciągu dnia, przynoszą komfort i nawilżenie okolic intymnych.
Chusteczki do demakijażu z kolei to propozycja marki własnej Biedronki BeBeauty. Nie używam ich codziennie, bo od tego mam tradycyjny płyn micelarny i waciki, poza tym lubię spędzić kilka minut wieczorem w łazience na pielęgnacji twarzy.
Bardzo natomiast przydały mi się w szpitalu, żeby odświeżyć twarz i pozbyć się makijażu przy użyciu tylko jednego produktu. Pojedyncza chusteczka jest spora, więc spokojnie wystarczy, żeby zmyć zarówno kolorówkę z oczu, twarzy, jak i ust. Są odpowiednio nawilżone, nie podrażniają oczu i są łagodne dla skóry.
Dostępne są bodajże w 3 wersjach, ja mam jeszcze zieloną z płynem micelarnym.
Kolejna dwójka to produkty do włosów. Szampon lniany marki Barwa kupiłam do dogłębnego oczyszczania włosów co kilka myć. Muszę przyznać, że jest łagodny, zbyt łagodny do głębokiego oczyszczenia, pod tym względem działa dużo gorzej niż np. pokrzywowy. Nawet po dwukrotnym myciu czuję, że nie pozbyłam się wszystkich środków do stylizacji czy silikonów. W dodatku jego zużycie jest widoczne gołym okiem.
Z kolei Isana to marka własna Rossmanna, którą lubię i której wiele kosmetyków mi się sprawdziło, dlatego gdy szukałam lakieru do włosów, który ujarzmiłby moje pokręcone włosy po związaniu w koczka-kupiłam właśnie ten z Isany. To już mój egzemplarz, wcześniej miałąm wersję fioletową i też byłam z niej zadowolona. To lakier za 5 zł, który nie daje super mocnego utrwalenia, ale wystarczająco utrzymuje w ryzach moje napuszone włosy, gdy są związane, nie usztywnia ich w przesadny sposób i nie powoduje uczulenia. Dodatkowo jest wydajny. Myślę, że kupię kolejną butelkę, może w innej wersji.

I ostatni produkt to też zakup z Biedronki. Sól do kąpieli  "Kaszmir" to nowość, widziałam też drugą nową wersję-sosnową. Kupuję zawsze tą wersję, która akurat mi kolorystycznie odpowiada i każda sprawdza się świetnie-umila kąpiel, nadaje jej delikatnego koloru i zapachu i sprawia, że po prostu mam ochotę siedzieć w wannie jak najdłużej. To typowy kąpieloumilacz, który działa na zmysły, nie wysusza skóry i po prostu uprzyjemnia kąpiel.

Te wszystkie kosmetyki nie kosztują więcej niż 5 zł i jeśli tylko spotkacie je na półce w sklepie, to warto wypróbować. 

Znacie?

Promocja 2+2 w Rossmannie od 20 maja/Przykładowe zestawy do porannej i wieczornej pielęgnacji twarzy

Cześć!
Rossmann ostatnio rozpieszcza nas atrakcyjnymi promocjami. Najpierw było 1+1 na pielęgnację włosów i żele pod prysznic, potem tradycyjnie obniżka cen kolorówki, a od 20 maja startuje nowa promocja na pielęgnację twarzy dla posiadaczy aplikacji Rossmann. Część osób pewnie nie będzie zadowolona, bo tym razem musimy kupić 2 produkty a dwa kolejne dostaniemy gratis. Najlepszym wyjściem byłoby pójść na wspólne zakupy z mamą/koleżanką/teściową itp., bo nie sądzę, żeby któraś z nas potrzebowała jednorazowo aż 4 kosmetyków do twarzy.
Ja przygotowałam 4 zestawienia produktów z Rossmanna, podzielone na wariant tańszy i droższy i dodatkowo na pielęgnację poranną i wieczorną.

PIELĘGNACJA PORANNA
 Rano warto sięgnąć po produkty myjące o lekkiej formule np. w formie pianki i kosmetyki matujące, żeby makijaż jak najdłużej się nam utrzymał.

WARIANT TAŃSZY:

  • piankę oczyszczającą pory Under Twenty, która obecnie kosztuje 13 zł, bez promocji około 17.
  • tonik z Alterry, kosztujący około 8 zł
  • krem pod oczy Floslek za około 16 zł
  • krem matujący na dzień firmy Dermacos za około 10 zł.
WARIANT DROŻSZY:


W wersji droższej mamy kosmetyki zaczynające się od 20 złotych.
  • matujący żel do mycia twarzy z Tołpy
  • tonik z Evree, który jest nowością
  • lotion, super nawilżacz skóry produkcji japońskiej Hada Labo Tokyo, który jest najdroższy w tym zestawieniu, bo kosztuje 46 zł, ale też najbardziej kusi, bo ostatnio azjatycka pielęgnacja uznawana jest za najbardziej korzystną i pożądaną.
  • krem BB z Tołpy za około 40 złotych-mam nadzieję, że kremy BB i CC też zostaną objęte tą promocją, bo kolorówka ich nie obejmowała.
PIELĘGNACJA WIECZORNA


Wieczór to czas pierwszym krokiem jest zmycie makijażu po całym dniu. Zazwyczaj właśnie wtedy też sięgamy po peelingi i maseczki i odżywcze kosmetyki o formule olejku, serum lub treściwego kremu.

WARIANT TAŃSZY:




  • płyn micelarny z Dermacos kosztuje około 10 zł, a już na 3 miejscu w składzie ma nawilżający aloes
  • produkt Selfie Project, to 3 w 1, czyli żel, który umyje nam twarz, zetrze martwy naskórek i posłuży jako oczyszczająca maseczka
  • olejek z granatem z Alterry, miałam i bardzo lubiłam a kosztuje około 11 zł
  • krem odżywczy z olejkiem arganowym z Herbal Care zawiera aż 91% naturalnych składników.
WARIANT DROŻSZY:
  • płyn micelarny Tołpy kosztuje około 30 złotych
  • żel peelingujący czysta glinka z L'Oreal dostępny jest w 3 wariantach
  • czarna maska do twarzy z Evree pojawiła się ostatnio jako nowość razem z upiększającą z tej serii
  • serum Bielendy ma bardzo dobre opinie
Co ja bym chciała:
  • piankę myjącą do mycia twarzy, bo jeszcze nie miałam kosmetyku myjącego o takiej formule
  • krem BB z minerałami z Garniera, jeśli będą wchodziły w tą promocję
  • jakąś nowość z L'Oreal Paris
  • serum z Bielendy, ale jeszcze nie zdecydowałam które konkretnie
  • węglowy peeling + maskę z Perfecty, bo wydaje mi się siostrzaną wersją tej z L'Oreal a jest o 15 złotych tańsza
Ja pewnie zrobię zakupy przez Internet, a przynajmniej wykonam symulację ile takie zakupy by mnie wyniosły. Muszę znaleźć kosmetyki o cenie jak najbardziej zbliżonej do siebie, żeby się opłacały, no i zdredukować listę do 4:)

A Wy zamierzacie skorzystać z promocji?


Bell, Peeling do ust z Biedronki

Dzisiaj nadeszła pora na recenzję peelingu do ust z Bell. Można go kupić w Biedronce (i ja go tam kupiłam). Cena regularna to chyba 8.99 zł, ale ja skorzystałam z jakiejś promocji i kupiłam za około 7 złotych. Czy były to dobrze wydane złotówki? Sama nie wiem...
 Sztyft ma fioletowo-różową kolorystykę, wykonany jest z plastiku. Wygląda to dosyć tandetnie, no ale nie czepiam się, bo przecież to nie opakowanie jest najważniejsze. Nie znajdziemy na nim żadnych obietnic producenta, więc właściwie nie wiadomo czego od niego oczekiwać. Mamy za to skład, nadrukowany na biało i przez to jest dosyć trudny do odczytania (czarne napisy byłyby wygodniejsze dla oczu).
Mimo to dojrzałam, że już na trzecim miejscu jest parafina, czyli składnik, który daje złudne uczucie natłuszczenia i pielęgnacji. Gdzieś dalej jest puder z pestek wiśni, olej z pestek moreli. Parafina jest jednak najwyżej, więc myślę, że działanie i efekt na ustach jest wynikiem jej działania.

Pachnie apetycznie-jakąś truskawką albo poziomką. Konsystencja jest lekko gumowata, drobinek peelingujących jest niewiele i szybko rozpuszczają się na ustach. Peeling pozostawia na ustach białawy nalot, więc jak dla mnie nie sprawdzi się jako pomadka ochronna-ja stosuję go tylko gdy jestem w domu, najczęściej na noc.
Jeśli miałabym go porównać z pomadką peelingującą Sylveco, to ta z Bell na pewno przegrywa. W Sylveco drobinek jest więcej, ma bardziej naturalny skład i mocniejsze działanie. Sylveco poradzi sobie z suchymi i spierzchniętymi ustami, Bell na pewno nie. 
Bell może się sprawdzić w profilaktyce-wygładza usta, są miękkie, ale nie jest to bardzo spektakularny efekt i na pewno nie długotrwały. Podejrzewam, że głównie działa tu parafina, dając tylko wizualny efekt.
Na plus mogę zaliczyć zapach i wydajność, która jest dużo lepsza niż tej pomadki z Sylveco. 
Nie kupiłabym tego peelingu ponownie, chociaż lubię mieć taki gotowiec w kosmetyczce, bo jak wiadomo z domowym jest więcej roboty.

Znacie? Używacie peelingów do ust?

3 kosmetyki, dla których znalazłam lepsze zastosowanie

Dzisiaj kolejny post pokazujący i porównujący 3 kosmetyki. Nic nie poradzę na to, że takie o wiele łatwiej mi się pisze, a i Wam (mam nadzieję) ciekawiej czyta niż recenzje pojedynczych produktów. Pokażę 3 kosmetyki, dla których znalazłam lepsze zastosowanie niż pierwotne i zalecane od producenta. Nie wpadłabym pewnie na te sposoby, gdyby zalecane użytkowanie się sprawdzało.
Zacznę od największego zawodu z całej trójki.
Emulsję do higieny intymnej Lactacyd chciałam kupić już dawno, ale że nie lubię wydawać więcej niż 10 zł na tego typu produkt, do tej pory omijałam w sklepie. 
Pewnego dnia zobaczyłam promocję w Naturze na nią i kupiłam za 7,99 zł.
Miałam nadzieję, że zapewni mi komfort przez cały dzień, ukoi podrażnienia i delikatnie odświeży.
Już po pierwszym zastosowaniu byłam zawiedziona-nie pamiętam, aby którykolwiek tego rodzaju żel/emulsja tak mnie podrażniły. 
Dawałam jej jeszcze szansę kilka razy, aż w końcu przestałam się zamęczać, bo było tylko gorzej.

Skład wygląda tak:
Aqua, Magnesium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Disodium Laureth Sulfosuccinate, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Phenoxyethanol, Propylene Glycol, PEG-55 Propylene Glycol Oleate, Parfum, Lactose, Lactis Proteinum, Cocamide MEA, Laureth-10, Lactid Acid, Glyceryl Laurate, Glycol Distearate, Sodium Laureth Sulfate, 5-Bromo-5-Nitro-1,3-Dioxane, Sodium Chloride, Methylisothiazolinone, Methylchloroisothiazolinone.
Zastanawiałam się co z nią zrobić, a że np. płynu Facelle używałam nieraz do mycia włosów, z Lactacydem postanowiłam zrobić to samo. I to był strzał w dziesiątkę!
Włosy po użyciu Lactacydu są miękkie, puszyste (ale nie spuszone), nawilżone i gładkie. I tak zawsze używam na koniec odżywki, ale naprawdę działa lepiej niż niejeden szampon, kojąc skórę głowy, szkoda że nie zadziałał tak na inne części ciała.
Na szczęście szybko się kończy, bo akurat szamponów ci u mnie dostatek:)
Pora na kosmetyk kolorowy. 
Kredkę do brwi Brow Satin z Maybelline kupiłam jakoś w zeszłym roku na kolorówkowej promocji w Rossmannie z mocnym postanowieniem, że będę teraz malowała brwi, bo przecież to one "robią" cały makijaż.
Kredka ma dwa końce-z jednej strony jest sztyft, który ma nadać kształt i kontur brwiom, a z drugiej strony gąbka z cieniem, którym wypełnimy braki.
Sztyft wystarczył mi na około 2 miesiące-bardzo szybko znikał i dodatkowo bardzo często łamał.
Pozostała mi ta część z gąbką której i tak zresztą nie lubiłam używać na brwi, bo nie podoba mi się taki pudrowy efekt (wolę podkreślać brwi samą kredką lub jak teraz-woskiem w kredce z Bell).
W przeciwieństwie do kredki ta część z gąbką jest baaaardzo wydajna i służy mi do robienia przydymionej kreski na górnej powiece. Właściwie to smaruję niedbale przy linii rzęs tą gąbeczką, maluję rzęsy i mam już gotowy makijaż oka. Jak mam ochotę na bardziej rozbudowany makijaż, to czasami podkreślam nią również dolną linię rzęs. Efekt jest rozmyty i w miarę naturalny, czyli taki jak lubię najbardziej.

Ostatni kosmetyk jest najtańszy, bo kupiłam go w dwupaku. To Alterra i krem na noc Winogrona i Biała herbata. Ja kupiłam razem z wersją na dzień i za ten duet zapłaciłam około 8 złotych.
O ile wersja na dzień jest fajna-nadaje się pod makijaż, bo jest lekka, nawilża i szybko się wchłania, o tyle z tej nocnej nie jestem zadowolona. 
Przede wszystkim mocno bieli cerę i ciężko go rozsmarować równomiernie. Nałożony na serum ślizga się po twarzy i trudno mi go wklepać.
Z tego powodu zaczęłam go stosować jako krem do rąk i stóp
I kolejny raz moja intuicja mnie nie zawiodła-dłonie są nawilżone i miękkie, jak po niejednym dobrym kremie, co ciekawe na dłoniach nie smuży tak jak na twarzy.
Na stopy go sobie nie żałuję, dzięki temu pozbyłam się suchych pięt i szorstkiego naskórka, a mam teraz stopy miękkie, wygładzone i stworzone do miziania.
 Podsumowując:
Nie mogę nazwać, tych produktów bublami, no może poza Lactacydem, który mnie naprawdę zawiódł i w którym pokładałam największe nadzieje. Cieszę się, że nie były to kosmetyki drogie, bo bym chyba wtedy nie była taka pobłażliwa w stosunku do nich, a tak mogę używać je w inny sposób niż pierwotnie założony i cieszyć się, że szybko się kończą, bo dzięki temu prędzej zabiorę się do kolejnych:)

Co wy robicie z niesprawdzonymi kosmetykami? Wyrzucacie czy szukacie innego zastosowania?

3 kosmetyki do włosów: bubel, średniak i hit

Cześć!
Do niedawna moim ulubioną kategorią urodową była pielęgnacja włosów. Rzadko jednak trafiałam na kosmetyki, które mnie zachwyciły i najczęściej w ulubieńcach żadnego włosowego kosmetyku nie było. Dzisiaj chciałam pokazać trójkę produktów, które obecnie używam, ale tylko jeden z nich mogę zaliczyć do hitów. Czy będzie to poniższy szampon, maska czy olejek? 
Zobaczcie:
Zacznę od szamponu. Zestaw kosmetyków Gzel  for Natura Siberica, składający się z szamponu właśnie, odżywki i peelingu do ciała spotkałam w grudniu zeszłego roku w Tesco. Ponieważ zbliżały się Święta zażyczyłam sobie ten zestaw pod choinkę. Od ponad miesiąca używam dwóch kosmetyków do włosów z tej serii i cóż tu dużo mówić-jestem rozczarowana.
Szampon "Carskie Jagody" zawiera łagodne składniki myjące i sporo ekstraktów. Za te carskie jagody są uznawane: żurawina północna, malina moroszka i rokitnik.
Jest on przeznaczony do wszystkich rodzajów włosów, w tym moich-normalnych, ale dosyć grubych i falowanych, ale nie spisuje się dobrze.
  • przede wszystkim nie czuję oczyszczenia skóry głowy ani włosów po jego użyciu-nawet gdy użyję go dwukrotnie
  • nie zmywa oleju-od razu po olejowaniu czuję, że są postrączkowane i niedomyte
  • niby nawilża włosy, ale u mnie to jest raczej przenawilżenie-włosy są długo mokre, od razu gładkie, ale ta gładkość szybko przeradza się w przetłuszczenie i jeśli bym się bardzo uparła musiałabym myć włosy codziennie, żeby być z nich zadowolona
Może sprawdzi się na włosach bardziej puszących się i zniszczonych, wtedy rzeczywiście może je wygładzić, ale i tak myślę, że konieczne byłoby codzienne mycie.

Jedyne co mi się w nim podoba to jagodowy zapach i żelowa konsystencja. Męczę się z nim okropnie. Odżywka też nie zachwyca tj. nie robi nic spektakularnego z moimi włosami, ale ją mogę zużyć do depilacji, jako baza pod olej albo do jej emulgowania. Ale co zrobić z nielubianym szamponem? Nie mam pomysłu.
Średniakiem z całej trójki okazała się maska do włosów suchych i zniszczonych z O'Herbal. Do jej zakupu skusił mnie ekstrakt z lnu, który dotychczas dobrze sprawdzał się w mojej pielęgnacji. Maska ma półlitrową pojemność i jest wydajna. Producent zaleca trzymanie jej tylko 2 minuty na włosach, co dla mnie jest nie do pomyślenia w przypadku takiego produktu. No, ale trzymałam zarówno te przykazane 2 minuty, 15 minut, jak i pół godziny pod czepkiem. 
Za każdym razem efekty nie powalały. 
 
Od maski oczekuję:
  • wygładzenia włosów
  • uczucia mięsistości i uelastycznienia
  • poczucia regeneracji, chociażby wizualnej
  • podbijania skrętu włosów
Ta maska:
  • puszy włosy
  • nadaje im słabego blasku
  • nie regeneruje, nie uelastycznia
  • nie daje uczucia mięsistości, które tak bardzo lubię
Do moich normalnych włosów jest za słaba, więc podejrzewam, że do suchych i zniszczonych tym bardziej się nie sprawdzi.

Nie wiem, może niepotrzebnie traktuję moje włosy jako suche i zniszczone, bo teraz zauważyłam, że raczej mam problem z ich przetłuszczaniem się u nasady, a nie przesuszonymi końcówkami.

 Na koniec prawdziwy hit z Isany-lekki olejek do włosów. W promocji kosztował mnie 8,99 zł za 100 ml. Można go stosować zarówno do olejowania i jako typowe serum na końce, chociaż producent widzi w nim 4 zakresy pielęgnacyjne. 
W składzie zawiera olejek z awokado, babassu i abisyński, chociaż jak na moje oko są tam też silikony.
 Sprawdziłam go do olejowania i nie byłam zadowolona-głównie dlatego, że ma dosyć gęstą konsystencję i nie czułam wnikania pomiędzy włosy, a jedynie ślizganie się po wierzchu. Jednak jeśli nie mam ochoty na smalec na włosach i typowe olejowanie, to używam właśnie tego olejku na mokre włosy przed myciem, żeby cokolwiek im dać.
Bardzo natomiast jestem zadowolona z tego jak działa na mokre włosy.

  • nakładany po myciu sprawia, że są miękkie, gładkie i błyszczące
  • gdy je suszę-zmniejsza elektryzowanie i robi je miękkie i gładkie w dotyku
Wygładza suche końcówki i sprawia, że wyglądają na zadbane i zdrowe. Nie obciąża i nie przyśpiesza przetłuszczania, a zawsze mam taką obawę w przypadku olejków stosowanych po myciu.

Jego największą zaletą jest niesamowita wydajność w stosunku do ceny. Na moje półdługie włosy wystarczy niecała pompka. Używam go od około 3 miesięcy, a nie ubyło nawet połowy. Podejrzewam, że prędzej mi się znudzi niż go wykończę. 


 Jak łatwo się domyślić z całej trójki mogę polecić jedynie olejek z Isany. Ja bardzo lubię kosmetyki tej firmy, bo są tanie, dostępne w każdym Rossmannie i zazwyczaj się dobrze u mnie sprawdzają. Jest dostępny też inny wariant tego olejku-z ochroną przed ciepłem.

Znacie powyższe produkty?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...