3 x NIE: naturalne kosmetyki

Wracam z postem przedstawiającym 3 kosmetyki, które się u mnie nie sprawdziły. Poprzednio były to tylko polskie produkty. Dzisiaj czynnikiem je łączącym jest Natura. Wszystkie trzy są bardziej lub mniej naturalne, ale żadnego z nich niestety nie mogę polecić. Będą to wyroby firmy Alterra, Sylveco i Baikal Herbals.
Zaczniemy od czegoś do pielęgnacji twarzy. Ten krem kupiłam przez Internet z zamiarem wprowadzenie naturalnej pielęgnacji mojej cery i postanowieniem, że wreszcie zadbam o skórę twarzy. Krem regenerujący na noc anti-aging z Baikal Herbals już jakiś czas temu wylądował w denku, ale nie wspominam go dobrze. Miał działać przeciwstarzeniowo, redukować zmarszczk, wygładzać skórę i przywracać jej blask.
 Żadna z tych obietnic producenta nie została spełniona. Moja prawie 30-letnia twarz nawet nie nabrała blasku po tym kremie, nie mówiąc o jakiejś porządnej regeneracji. Poza tym jak na krem na noc jest zbyt mało treściwy i odżywczy, nie nawilżał nawet w zadowającym stopniu,
Na plus mogę jedynie zaliczyć opakowanie z pompką, które było bardzo wygodne w użytkowaniu.

 Pora na kosmetyk, który jako jedyny kupiłam stacjonarnie w Rossmannie. To dezodorant w sprayu "Jojoba & Szałwia" od Alterry. To mój pierwszy naturalny deo i właściwie nie wiedziałam czego mam się spodziewać i czym się będzie różnił od tych popularnych i ogólniedostępnych. Kupiłam raczej z ciekawości i chęci skorzystania z promocji (7,99 zł) niż z przekonania, że muszę mieć naturalną ochronę przed potem.
 Trzeba przyznać, że obietnice producenta są ciekawe:

  • nie zawiera soli aluminium (chociaż ja nie zwracam na to uwagi przy wyborze dezodorantu)
  • nie zawiera silikonów, parafiny itp.
  • nie zawiera syntetycznych barwników, aromatów i substancji kosnerwujących

 Zacznę od zapachu, który mi przypomina Amol. Czuć w nim zioła i alkohol. Mgiełka, którą rozpyla nie jest zbyt obfita, ale równomierna i nic nie cieknie. Gdy tylko ją zaaplikuję odczuwam dyskomfort i poczucie, że mam mokre pachy, więc z ubieraniem się muszę chwilę poczekać.
Działanie jest za słabe. Na pewno nie nadaje się na duże upały, nie zabezpieczy przed poceniem się, chociaż może zapach nie będzie taki intensywny. Nie radzę go używać po depilacji, bo przez alkohol w składzie skóra będzie piekła i szczypała.
Nie lubię go ze względu na zapach i dyskomfort po jego użyciu. Próbuje go zużyć w dni kiedy nie mam do załatwienia nic ważnego, a jedynie wychodzę po zakupy.

Jedyny plus to opakowanie, którego potem można użyć do miksur DIY.
Na koniec coś od marki, na której się zawiodłam. Z trzech przetestowanych produktów Sylveco jedynie pomadka peelingująca mi się spodobała. Ten odbudowująy szampon pszeniczno-owsiany nie spełnił moich oczekiwań, a lubię naturalne szampony i odżywki. 

 Przede wszystkim używanie go nie sprawia przyjemności. Piana, która się wytwarza jest gęsta i mało obfita, przez co muszę dwa razy myć głowę, żeby ją jako tako oczyścić.
Skład jest krótki i treściwy, ale co mi po tym skoro nie spełnia głównego warunku, czyli przedłużenia świeżości włosów? Po tym szamponie muszę myć je co 2 dni, bo przyśpiesza przetłuszczanie skalpu, ale to pewnie z tej przyczyny, że włosy od razu po wyschnięciu są gładkie (po użyciu odżywki) przy skórze głowy.
Często mnie swędziała po nim skóra głowy, czego nie zauważyłam przy poprzednich szamponach. Nie da się go używać solo, bo nie rozczeszemy włosów.
Dodatkowo nie jest wydajny przez gęstość właśnie i konieczność używania go dwukrotnie za każdym razem.

 Tak wygląda kolejna niechlubna trójca. Na tę chwilę nie mam w kolekcji trzech kosmetyków, których bym nie poleciła, a które by coś łączyło innego, więc przez najbliższe dwa miesiące kolejny post z tej serii się nie pojawi:)

Znacie te produkty? Lubicie naturalne kosmetyki?

Kosmetyki Isana-minirecenzje

Isana to marka dostępna wyłącznie w Rossmannie. Charakteryzuje się tym, że jej kosmetyki są tanie w cenach regularnych, a dodatkowo bardzo często są na nie promocje, więc większość można kupić za mniej niż 10 zł. 
Nie każdemu ta firma może pasować. Ja jedynie źle wspominam krem do rąk z aloesem, który był bardzo wodnisty i żel do demakijażu, który podrażniał oczy i nie zmywał do makijażu. Z innych jestem zadowolona.
Obecnie mam w swojej kolekcji 11 ich kosmetyków, więc postanowiłam przygotować krótkie recenzje. 
Zapraszam na post te z Was, które nie lubią wydawać dużo pieniędzy na kosmetyki.
Pielęgnacja twarzy:
Tu mam jedynie jeden produkt i szczerze mówiąc inne z tej kategorii mnie nie kuszą.
  • płatki peelingujące mają po jednej stronie drobinki, które mają moc:) Kiedy nie mam ochoty ani czasu na peeling twarzy, używam ich razem z tonikiem lub płynem micelarnym, omijając okolice oczu. Fajne są i warto je kupić w promocji, bo cena regularna to ponad 8 zł za 35 sztuk.

 Pielęgnacja włosów:
Tu nazbierałam najwięcej.

  • szampon i odżywka do włosów kręconych-oba są w tubie, która jest bardzo wygodna w używaniu. Nie zauważyłam znaczącego wpływu na skręt moich włosów, ale to chyba dlatego, że obcięte są teraz na prosto. Szampon jednak lubię za to, że dobrze oczyszcza skórę głowy, dzięki czemu włosy są świeże przez 2 dni.
  • maska nawilżająca 13 w 1-produkt bez spłukiwania, który kupiłam na ostatniej promocji 1+1. Użyłam ją dwa razy i widzę jak świetnie podkreśla moje fale, sprawiając, że są gładkie i zdefiniowane. Już nie mogę się doczekać jakie efekty będą, gdy trochę wycieniuję włosy, co mam zamiar zrobić w przyszłym tygodniu.
  • lekki olejek do włosów-można go stosować zarówno do olejowania przed myciem, jak również jako serum na końcówki. Jako serum sprawdza się naprawdę świetnie-nie obciąża, wygładza, nadaje blasku. Do olejowania moim zdaniem jest za słaby, bo nie czuję, żeby wnikał we włosy, a tylko pokrywa je grubą warstwą.

 Stylizacja włosów:

  • lakier do włosów-do utrwalania rozpuszczonych włosów moim zdaniem jest za mocny, bo skleja i usztywnia. Ja go stosuję jednak tylko do wygładzania pojedynczych kosmyków, po związaniu włosów w koka. I tu jestem zadowolona
  • suchy szampon do brązowych włosów-to mój pierwszy produkt do ciemnych włosów i chyba teraz będę kupowała tylko tanie, bo nie zostawia białego nalotu, który czasem jest niemożliwy do wyczesana. Poza tym odświeża i unosi włosy.
  • spray termoaktywny-używam razem z suszarką. Sprawia, że włosy są gładkie, nieelektryzują się i nadaje im elastyczności.

 Do kąpieli:

  • płyn do kąpieli na dobranoc-duży i tani. Przyjemny, bo wytwarza dużo piany. Nie wysusza, ale też nie pielęgnuje, no i nie daje relaksu jaki oczekiwałam, może przez ten niepokojący i nienaturalny fioletowy kolor.
  • płyn do kąpieli Orange Heaven-jedyny produkt, który jeszcze leży nienapoczęty, ale też kupiłam go podczas promocji 1+1. Skusił mnie żelową konsystencją i pięknym pomarańczowym kolorem.
  • kremowo olejowy peeling pod prysznic-lubię, bo delikatnie ściera naskórek, nie pozostawia tłustej warstwy i nie wysusza.
  • olejek pod prysznic-słynny już. Użyłam go dwa razy do kąpieli i na razie nie wiem co o tym myśleć. Wiem na pewno, że świetnie radzi sobie z domywaniem pędzli i gąbek z kolorowych kosmetyków i w takim celu pewnie go będę używać.

To tyle. Jak widzicie sporo tego jest. Mam jeszcze ochotę na wypróbowanie mleczka do ciała z olejkiem migdałowym i masełka do ust, które będzie dostepne od kwietnia. 

Lubicie Isanę? Macie swoich ulubieńców z tej marki?

Vianek, maseczka i peeling w jednym

Dzisiaj pora na zaległą recenzję odżywczej maseczki-peelingu do twarzy z mielonym lnem marki Vianek. Produkt ten jakiś czas temu pojawił się w ulubieńcach, więc nie będzie zaskoczeniem, że recenzja jest pozytywna.
To mój pierwszy produkt Vianka, który to jest siostrą (bratem?) Sylveco i o ile z Sylveco spodobała mi się jak dotychczas tylko pomadka peelingująca, tak Vianek polubiłam już przy pierwszym kontakcie z tą marką. Kupiłam go kiedyś stacjonarnie w Naturze, i nie wiem jak w Waszej, ale u mnie kosmetyki Vianka i Sylveco pojawiają się tam od czasu do czasu i nie są w stałej ofercie. A szkoda...

Stosowałam go 2-3 razy w tygodniu. Nakładałam na twarz, masowałam przez około 2 minuty i zostawiałam na twarzy na jakieś 10 minut. Próbowałam go też używać do masażu szczoteczką elektryczną, ale wtedy większość ziarenek spadała z twarzy, lądując w zlewie lub na podłodze.
Skład moim zdaniem (i laickim okiem) jest przyjazny, w końcu to marka, która reklamuje się jako polska i naturalna. Już na drugim miejscu w składzie jest ekstrakt z ziaren lnu. Jest też olej sojowy, olej z pestek moreli, olej rokitnikowy i masło shea. Przyznam, że trochę obawiałam się tego olejowego składu po incydencie z wygładzającym peelingiem Sylveco, który podrażniał i zostawiał tłusty film na twarzy. Tutaj nic takiego się nie dzieje. 
Po zmyciu maseczki twarz ma zdrowy koloryt, jest gładka, elastyczna, nawilżona i bardzo miękka. Nie pozostawia tłustej warstwy. Twarz nie jest skrzypiąca z czystości jak po prawdziwym peelingu, ale fantastycznie odżywiona. Ja zazwyczaj używam jej w dni kiedy w końcowym etapie nakładam na skórę serum, ale cera nawet bez późniejszej pielęgnacji, zakończona tylko na tej maseczce jest w świetnym stanie, nie ma uczucia dyskomfortu i obejdzie się bez kremu.

Konsystencja maseczki-peelingu jest dosyć gęsta, ale łatwo ją wycisnąć z opakowania. Drobinek peelingujących też jest sporo i przy użyciu jej na prawie suchą skórą naprawdę można odczuć ten masaż i ścieranie naskórka. Gdy nałożymy ją na bardziej wilgotną twarz efekt pocierania jest delikatniejszy. Mi jednak to mocniejsze tarcie nie przeszkadza, bo moja twarz jest na nie odporna i nie kończy się to podrażnieniem ani zaczerwienieniem. Myślę jednak, że co wrażliwsze twarze powinny fundować sobie delikatniejszy peeling z tym produktem.

Pod koniec tubki zauważyłam, że przy wyciskaniu najpierw leje się oleista substancja i myślałam, że to dlatego, że produkt się popsuł (trzeba go zużyć w ciągu 3 miesięcy po otwarciu), ale wyczytałam, że trzeba najpierw opakowanie pozgniatać, żeby składniki się wymieszały i od tej pory nie było tego problemu. Na wszelki wypadek przetrzymywałam tubkę wieczkiem do góry.
Podsumowując:
To świetny produkt. Lubię go za podwójne działanie, za to, że mogłam go kupić stacjonarnie i że to polska marka ze świetnym składem, który dobrze działa na moją skórę.

Znacie Vianek? Jakie produkty Vianka albo Sylveco lubicie najbardziej?

Kosmetyki, z którymi chodzę spać

Dzisiaj temat nocnej pielęgnacji. Pominę kosmetyki, których używam do pielęgnacji twarzy, żeby ją oczyścić z makijażu i przygotować na ostatni kosmetyk, a pokażę tylko 4 produkty, których używam gdy zależy mi na intensywnej pielęgnacji i odżywieniu skóry.

Najczęściej chodzę spać z :
  • pomadką ochronną
  • kremem, który używam do stóp i dłoni jednocześnie
  • serum do twarzy
  • olejkiem do włosów

Zacznę od bardziej podstawowych produktów. Nie wiem jak Wy, ale ja odczuwam duży dyskomfort, gdy mam spierzchięte dłonie i stopy. Wtedy nieprzyjemnie ocierają się o pościel i sprawiają, że nie mogę zasnąć, dlatego nacieram je tym samym kremem. Aktualnie jest to krem-maska dla przesuszonych dłoni z Bielendy, który znalazł się w ulubieńcach i o którym pisałam osobny post tutaj.
Dzięki użyciu tego kremu na noc, rano budzę się z gładkimi dłońmi i stopami, odżywiając je bardziej niż w ciągu dnia.
Nie lubię też zasypiać bez pomadki pielęgnacyjnej do ust, bo często wieczorem po myciu zębów są wysuszone. Wtedy smaruję je grubą warstwą sztyftu i mogę spokojnie iść spać:) Obecnie używam sztyftu ochronnego Blistex.
 W pielęgnacji twarzy i włosów uwielbiam wszelkiego rodzaju sera i olejki. Mam wrażenie, że mają bardziej bogaty skład i lepsze działanie, dlatego 2-3 razy w tygodniu po dokładnym zmyciu makijażu, peelingu z użyciem szczoteczki eletrycznej nakładam serum Ava z z retinolem. Po nim skóra jest ładnie wygładzona, napięta, nabiera zdrowego blasku i kolorytu. Poza tym jest bardzo wydajne i ma wygodną w użyciu pipetkę.
Kiedy tylko mam czas do umycia głowy rano, na noc nakładam olejek do włosów. Nie jest to oczywiście codziennie, ale przynajmniej 2-3 razy w tygodniu. Teraz używam olejku poprawiającego wzrost włosów Kąpiel Agafii, który nakładam zarówno na długość, jak i na skórę głowy i o ile olejowanie włosów to jedna z czynności, które lubię, tak nakładanie go na skalp już do przyjemnych nie należy, no ale czego się nie robi, żeby poprawić ich wzrost i ograniczyć wypadanie.
Czasami dodaję go też do kąpieli. 


Tak wygląda moja czwórka do intensywnej wieczornej pielęgnacji. Powinien  jeszcze się tutaj znaleźć krem pod oczy, ale tego zazwyczaj używam rano pod makijaż, bo dobrze się wchłania, ewentualnie na noc, ale to w dni, w które używam kremu na twarz, zamiast serum.

A jakie są Wasze ulubione kosmetyki na wieczór? Bez czego nie zaśniecie?

Zdobądź 30 % zniżki na zakupy

Jakiś czas temu opublikowałam post z krótkimi recenzjami kosmetyków marki FM Group. Z czterech kosmetyków, które otrzymałam, najbardziej byłam zadowolona z eyelinera, który świetnie się trzymał cały dzień, a malowanie nim kreski było bajecznie proste. Tutaj możecie przeczytać moją recenzję.

Jeśli chciałybyście się przekonać czy rzeczywiście jest taki fajny, albo wypróbować inne kosmetyki tej marki, to możecie dostać 30 % rabatu na zakupy w ich sklepie internetowym (KLIK)

FM Group ma w swojej ofercie zarówno kosmetyki do makijażu, jak również coś do pielęgnacji ciała i perfumy, z których chyba najbardziej jest znany.

Co trzeba zrobić, żeby otrzymać taki rabat? Wystarczy zgłosić się pod tym postem, zostawiając swój e-mail.


  1. Zniżkę otrzyma pierwsze 10 osób, które się zgłosi w komentarzu.
  2. Na wykorzystanie kodu rabatowego są 2 tygodnie.
  3. Nie ma minimalnej kwoty zamówienia.
  4. Na każdy produkt z asortymentu sklepu jest ta zniżka.
Z tymi 10 osobami skontaktuje się przedstawiciel FM Group i udostępni kod rabatowy.

To jak? Skusicie się?

Krem do rąk za 4 zł, Bielenda

Cześć!
Chyba każda z nas lubi jak jakiś produkt jest nie dość, że dobry to jeszcze i tani. Ja staram się wyszukiwać właśnie takie niedrogie perełki. Np. krem do rąk zawsze kupuję w cenie do 10 zł, właściwie to nie lubię jak cena przekracza 6 zł. Taki sposobem kupiłam krem-maskę dla przesuszonych dłoni z serii Comfort + od Bielendy za całe 3,99 zł. Normalnie kosztuje o złotówkę drożej np. w Rossmannie.
Musiałam się trochę za nim nachodzić, bo gdy poszłam pierwszy raz podczas promocji, półka była pusta. Za drugim razem się udało. Od tej pory stosuję go kilka razy w ciągu dnia na dłonie, a na noc nakładam także na przesuszoną i grubszą skórę na stopach i piętach. 
W kremach staram się unikać parafiny i w tym kremie jej nie ma. Zawiera za to sporo masła shea, olejek migdałowy, d-panthenol i kwas mlekowy, które mają działanie nawilżające i odżywiające skórę wg producenta i ten efekt jest odczuwalny na skórze.
Mi pachnie jak klasyczny krem Nivea. Ma treściwą konsystencję, ale dosyć rzadką. Nie jest jednak wodnista i nie oddziela się od niej woda, co zdarzało mi się przy wielu poprzednikach. Rozprowadza się bezproblemowo, powlekając dłonie delikatną powłoczką. Trochę trzeba poczekać, aż się wchłonie, więc najlepiej go użyć albo na noc, albo w przerwie na kawę. Mi ta warstewka absolutnie nie przeszkadza.
Krem widocznie wygładza, odżywia i nawilża skórę. Staje się bardziej elastyczna i miękka, a przesuszonym dłoniom przynosi ukojenie. 
Lubię go też używać na suchą i chropowatą skórę na piętach, dzięki niemu żadne skórki nie zaczepiają o pościel, stopy stają się miękkie i przyjemne w dotyku.
Podsumowując:
Jestem bardzo zadowolona z tego kremu, tym bardziej, że wyprodukowała go polska firma i zapłaciłam za niego 4 zł:) Na razie stawiam go na równi z kremem Isana z mocznikiem.

Jeśli jeszcze nie miałyście to polecam:)

Wiosenna wishlista

Cześć!
Jutro 8 marca-Dzień Kobiet. Wiecie już co dostacie od swoich mężczyzn? Ja w tym roku postanowiłam mojemu mężowi trochę ułatwić zadanie i podsunę mu moją wishlistę, żeby wiedział o czym marzę (mam nadzieję, że skupi się na części kosmetycznej, bo tu chyba łatwiej o trafiony zakup). Jeśli Wy też jesteście ciekawe co się na niej znajdzie to zapraszam do oglądania.
Kosmetyki:
  • Bell Hypoallergenic, Powder Lipstick-od kiedy zobaczyłam tą pomadkę na Instagramie, cały czas o niej myślę. Ma wszystko to, czego potrzebuję w szmice tj. matowy kolor, idealne odcienie na dzień i sztyft, który najbardziej lubię, bo jest łatwy w obsłudze. Co dziwne w sklepie Bell jeszcze nie jest dostępna. Ja wypatrzyłam ją na Allegro. Jeszcze tylko nie wiem który kolor wybrać -waham się między 01, 02 i 06.
  • Bielenda, Carbo Detox, Żel węglowy-z tej węglowej serii Bielendy, która obejmuje krem do twarzy, pastę oczyszczającą i żel do mycia twarzy mnie najbardziej kusi żel właśnie. Najbardziej przyciąga mnie do niego czarne opakowanie. Nie wiem tylko gdzie jest dostępny stacjonarnie, więc chyba mąż będzie musiał znowu uruchomić swoje konto internetowe.
  • Bielenda, serum Glicol + Vit. C odmładzające na noc-to nowość od tej polskiej marki. Bardzo lubię kosmetyki o takiej skoncentrowanej formule. Poza tym w tym roku stuknie mi trzydziestka, więc to chyba dobra pora na rozpoczęcie antystarzeniowej kuracji
  • maska Winogrona i Keratyna od Anwen-marzenie każdej włosomaniaczki. Robiłam test na stronie sklepu Ani i wyszło mi, że mam włosy średnioporowate i że właśnie ta maska powinna się na nich sprawdzić najlepiej, więc tylko czekam na okazję do zakupu:)
Ubrania:

Ze względu na mój ciążowy stan z ubraniami za bardzo poszaleć nie mogę. Miałąbym ochotę na nowe dżinsy i sukienki, a tymczasem muszę skupić się na czymś w co się zmieszczę i w czym w miarę dobrze będę wyglądać, no ale zaszaleję przy butach.
  • szare mokasyny-nigdy jeszcze nie miałam tego typu butów, zawsze kupowałam baletki. Tym razem mam ochotę na mokasyny właśnie, bo uważam, że są bardziej eleganckie od balerinek i trochę bardziej nonszalanckie.
  • skórzana kurtka-chodzi za mną od niepamiętnych czasów, jeszcze sprzed okresu ciąży. Nie wiem czy w tym sezonie uda mi się ją kupić, ale chciałabym bardzo, bo można na nią zarzucić szal, założyć pod spód tunikę lub spódnicę i już mamuśka jako tako wygląda.
  • dłuższa koszula-taka która będzie mi zakrywała pupę i posłuży jako tunika/sukienka, zarówno do legginsów jak i do rajstop. Zależy mi też, żeby była rozpinana, co przyda się za kilka miesięcy, gdy maluch już się pojawi na świecie.
  • trampki z naszywkami-nie mam w swojej szafie zwykłych białych trampek, ale mam ochotę na coś mniej klasycznego i uważam, że te naszywki wyglądają uroczo i ożywią każdy strój, no a poza tym takie buty są wygodne i przydadzą się na co dzień.
Tak wygląda moja wishlista. Szczególnie w kwestii ubraniowej chciałabym, żeby to były rzeczy uniwersalne, żeby mi posłużyły dłużej, a nie tylko przez te kilka miesięcy kiedy brzuch jest duży. Nigdy nie lubiłam typowo ciążowych ciuchów, więc będę skupiać się raczej na oversizowych krojach:)

A jak wygląda Wasza lista na te cieplejsze miesiące?

Nowości lutego (i kawałka marca)

Pora rozliczyć się z grzechów lutego (i dwóch dni marca). Jak zwykle, gdy widzę słowo promocja to mój portfel sam się otwiera do płacenia. Wszystkie produkty, które dzisiaj zobaczycie kupiłam właśnie w promocji, więc zaoszczędziłam kilka złotych (może to jest jakieś usprawiedliwienie?)
Najpierw zakupy z Biedronki:
  • dwie maseczki do twarzy-jogurtowa i czekoladowa-każda kosztowała tylko 1,99 zł, ale niestety obie zawierają parafinę wysoko w składzie
  • peeling do ust z Bell-też w promocji za 6,49
  • olejek makadamia z Marion-5,99 zł
  • odżywka z olejkiem arganowym 7 efektów, Marion-5,49 zł


  •  chusteczki do demakijażu-wersja oczyszczająca i nawilżająca-za 2 paczki zapłaciłam 5 zł
  • sól do kąpieli Kaszmir-to chyba jakaś nowa wersja, widziałam jeszcze wersję sosnową
  • rewitalizujący żel micelarny, Perfecta-7,99 zł to mój pierwszy kosmetyk tej marki od jakichś 10 lat
W Rossmannie nie poszalałam, a kiedyś to tam najczęściej robiłam zakupy.


  • lawendowy płyn do kąpieli, Isana-4,59 zł
  • płatki peelingujące, Isana-6,49 zł
  • krem do stóp, Evree-6,99 zł
Do Natury zachodziłam ostatnio 2 razy. Mają mniej spotykane produkty niż te w Rossmannie, no i częściej jest promocja na kolorówkę.
Kupiłam:


  •  gąbkę do podkładu, 5,49 zł
  • mini pędzel do cieni, 4,90 zł
  • khol kajal z My Secret przy okazji promocji -40% na całą markę za 7,79 zł
  • rozjaśniacz do podkładów, też w dzień -30% lub 40 % na Kobo za 11,99 zł
Ostatni raz do Natury zaszłam w piątek. Poprzedniego dnia widziałam promocję w jednym ze sklepów internetowych na Sylveco. Już miałam kliknąć, ale się powstrzymałam, dlatego jak z nieba spadła mi promocja na Sylveco stajonarnie właśnie w drogerii.

Z Sylveco kupiłam jedynie:


  • brzozową pomadkę z betuliną za 8,79 zł (w promocji jest też ta peelingująca i trzecia wersja z rokitnikiem)
  • Lactacyd za 7,99 zł
  • chusteczki do higieny intymnej za 2,49 zł
  • maseczkę węglową Beauty Bar z AA, za 3,99 zł 
  • krem do rąk Natura Care za 5,99 zł
Jak sobie podliczałam to wyszło mi ponad 100 zł za te zakupy :/ No, ale kilka z nich jest marcowych, więc w lutym wydałam jakieś 80 zł. 
Chciałabym napisać, że w marcu nic już nie kupię, no ale zaraz Dzień Kobiet, a sklepy pewnie będą się prześcigać w jakichś promocjach, mnie teraz jakoś najbardziej ciągnie do kolorówki.

Będę się starała jednak trzymać:)

A Wam jak poszło w lutym?
Co Was najbardziej zainteresowało z moich zakupów?

Photo Mix/Insta Mix Luty

Już 1 marca w kalendarzu, więc dzisiaj chciałam pokazać zbiór zdjęć z minionego miesiąca. 
Co ciekawego przez ten czas się u mnie wydarzyło?
  • zakończyłam staż, niestety ominęło mnie zatrudnienie, bo jestem w ciąży. Powtarzam sobie, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło:)
  • sporo czytałam, jak odprowadziłam dziecko do przedszkola (tego akurat nie ma na zdjęciach)
  • starałam się zdrowo odżywiać i dużo blogować, a resztę zobaczycie na zdjęciach


Tu mamy zbiór drobnych, ale kalorycznych przyjemności lutego:

  • walentynkowa czekolada z Biedronki, którą dostał ode mnie mąż
  • "Czekoladowa śmierć" deser w restauracji, do której spędziliśmy część Walentynek, mąż zamówił tartę cytrynową
  • oponki i faworki w Tłusty Czwartek-zdecydowanie mi lepiej wchodziły niż pączki w ten dzień

Kosmetyki, które przewijały się u mnie przez ostatnie 28 dni.


Zima, która przyszła niespodziewanie, ale sprawiła mi dużo frajdy. Tak samo był zadowolony z niej mój Synek, który w zimowe miesiące najchętniej nie wychodziłby z domu, ale jak zobaczył śnieg to jakoś chętniej się ubierał na dwór.
  • napisane przez mojego prawie 4-latka (czy tylko mi się wydaje, że moje dziecko jest genialne? Ja w wieku 4 lat chyba nie potrafiłam pisać)
  • brokuł Bartek, na którego czekaliśmy 3 miesiące
  • najnowsze zdjęcie z wczoraj, kiedy targał hulajnogę przez całe boisko, bo byłam za daleko i koniecznie musiał do mnie dołączyć
  • pomocnik-bez niego nic się w kuchni nie zrobi. Jak tylko wyciągam składniki to mówi : "A co teraz będziemy robić?" i "Ja Ci będę pomagał"


  • 24 tydzień-muszę w końcu zrobić sobie jakieś ładne zdjęcia w ciąży, bo z poprzedniej nie mam żadnych i bardzo tego żałuję
  • zaszalałam i już kompletuję garderobę dla malucha
  • spódnica z Biedronki-świetna na rosnący brzuch, chociaż ciążowa nie jest
  • dekoracja do naszego mieszkania, w którym nawet płytek jeszcze nie ma położonych

Luty minął mi szybko i przyjemnie. Czuję się jakaś spokojniejsza i szczęśliwsza kiedy mam czas na przyjemności. Mam nadzieję, że marzec będzie jeszcze lepszy a to za sprawą zbliżającej się wiosny. Chyba pora kupić jakieś nieocieplane buty:)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...