Mleczko de demakijażu Ingrid Expert Clean HD

Jakiś czas temu pisałam Wam o płynie micelarnym, dzisiaj pora na kilka zdań o mleczku do demakijażu Ingrid Expert Clean HD, który otrzymałam od firmy Verona.
Opakowanie właściwie tylko tym różni się od płynu, że ma białe nieprzezroczyste opakowanie, więc dzięki temu łatwiej je sfotografować. Podoba mi się kolorystyka-jest nowoczesna, estetyczna i przyjemna dla oka przez te kwiaty na etykiecie. Buteleczka jest twardawa, więc wydobyć produkt nie jest lekko. Gdy mleczka jest sporo-jakoś daję sobie z tym radę, ale nie wiem jak będzie gdy kosmetyk będzie się zbliżał ku końcowi.

Sama konsystencja (jak to w przypadku mleczka) jest biała, kremowa i niezbyt rzadka-dużo gęściejsza niż w przypadku mleczek z BeBeauty, które do tej pory używałam-nie spływa z wacika i nie kapie na kafelki:)
Producent mleczka zamieścił taką etykietę o nim:
I skład:
Działanie:
Zgodziłabym się co do tego, że mleczko nawilża skórę i odżywia ją-po zastosowaniu produktu jest miękka, ale jednak czuć tą tłustawą warstwę, więc niemożliwe jest zakończenie zmywania makijażu na samym mleczku-trzeba stonizować cerę dodatkowo płynem. Mi to nie przeszkadza, bo zawsze tak robię. 
Co do demakijażu-mleczko rozpuszcza kosmetyk (nawet wodoodporny), dzięki czemu łatwiej go usunąć z twarzy-nie podrażnia, tak jak to mi się zdarzało w przypadku płynu z tej serii, ale też nie usuwa wszystkich produktów całkowicie. Zaczynam więc demakijaż od mleczka, a wykańczam i usuwam pozostałości płynem micelarnym i moja twarz jest wtedy zadowolona i oczyszczona.
Podsumowując:
Ani mleczko ani płyn z tej serii nie sprawdził się samodzielnie do zmywania makijażu, chociaż mleczko wypada lepiej w tej kwestii-dodatkowy plus za pielęgnacyjne działanie.
Będę używała obydwu kosmetyków zawsze w duecie, a samo mleczko oceniam na 4/5.

Znacie to mleczko? 
Możecie dowiedzieć się więcej o produktach Verona na ich Facebook'u.

Koniec akcji "Zapuszczamy włosy na lato"

21 czerwca zakończyła się akcja "Zapuszczamy włosy na lato", którą zorganizowała Wiktoria. Oczywiście brałam w niej udział. Muszę się przyznać, że na początku stosowałam różne środki, aby ten wzrost przyśpieszyć i tak np.
  • w kwietniu nakładałam maskę drożdżową na skórę głowy
  • przez kawałek marca i lutego wcierałam kozieradkę
Ale potem moje lenistwo dało o sobie znać i odpuściłam sobie wszystkie przyśpieszacze, a postawiłam na odżywienie i dogłębną pielęgnację.
Przez ten okres używałam następujących produktów:
Szampony:
  • Babydream, który przesuszył mi włosy, więc jestem zmuszona poszukać innego delikatnego szamponu
  • Bambino
  • Deba Volume
  • Timotei "Drogocenne olejki"
Odżywki:
  • Timotei "Drogocenne olejki"
  • Deba odżywka regenerująca
  • Joanna b/s "Miód i cytryna"
Maski:
  • Biovax "Keratyna i Jedwab"
  • Ziaja "Intensywna Odbudowa:
  • Romantic maska regenerująca
Olejowanie:
  • niezbyt regularne, czasami co każde mycie, czasami raz w tygodniu. Najczęściej olejowałam na odżywkę oliwką Babydream i kilka razy olejem z pestek winogron
Porównanie włosów z tych 4 miesięcy wygląda następująco:

Przyrost jest widoczny gołym okiem, co mnie bardzo cieszy, bo mogę wreszcie zgarnąć je na jeden bok:) Nie wiem ile wynosi cm, bo po prostu nie umiem mierzyć włosów.
Nie jestem jednak do końca zadowolona z ich kondycji. W tym czasie miałam mnóstwo bad hair days, nie raz, nie dwa przeproteinowałam włosy i myślę, że muszę chyba zminimalizować trochę ilość kosmetyków, które używam, bo rzadko kiedy jestem zadowolona z ich wyglądu. Ideałem byłyby dla mnie włosy nawilżone o zdyscyplinowanych falach. Tylko jak to osiągnąć? Muszę się też wybrać na podcięcie końcówek-w końcu ostatni raz byłam u fryzjera w lutym.

Brałyście udział w akcji? Polecacie jakiś delikatny szampon do codziennego stosowania?

Płyn micelarny Ingrid Expert Clean HD

Pamiętacie moją przesyłkę od Verony? Było w niej mleczko demakijażu i produkt, o którym będzie dzisiejszy post czyli płyn micelarny Expert Clean HD. Można go kupić za 7,99 zł, chociaż ja nie spotkałam się z nim stacjonarnie.

Od producenta:
Płyn micelarny Expert Clean HD o właściwościach oczyszczających, odświeżających i nawilżających. Unikalna formuła z nowoczesnymi i wysoce zaawansowanymi technologicznie składnikami aktywnymi zapewnia delikatny i skuteczny demakijaż. Produkt głęboko tonizuje zapewniając dokładne oczyszczanie skóry z wszelkich zanieczyszczeń. Kwas hialuronowy utrzymuje odpowiedni poziom nawilżenia. Dzięki zawartości pantenolu produkt nie wywołuje podrażnień. Nie narusza warstwy hydrolipidowej skóry. Polecany do usuwania makijażu wykonanego kosmetykami wodoodpornymi. Preparat nie zawiera alkoholu.

Skład:
Water (Aqua), PEG-6 Caprylic/Capric Glycerides, Glycerin, Poloxamer 124, Poloxamer 184, Polysorbate-20, Sodium Hyaluronate, Panthenol, DMDM Hydantion, Parfum (Fragrance).

Opakowanie wizualnie mi się podoba-wygląda świeżo i nowocześnie, no i ta róża na buteleczce. Jedyne do czego się przyczepię to otwór-płyn nie wylewa się bezpośrednio na wacik, tylko rozlewa na korku i dopiero ścieka.
Płyn jest (oczywiście) przeźroczysty i czuć zapach róży, o której wspomina producent, ale podszyty jest nutką alkoholu. Jest też bardzo gorzki w smaku-przypadkiem oblizałam usta po demakijażu i aż mnie wykręciło:)


Działanie:
Z delikatnym makijażem (podkład, puder, tusz  do rzęs) radził sobie świetnie-zmywał wszystko dokładnie (wystarczyły dwa waciki) i nie podrażniał.
Gorzej było z mocniejszym makijażem tzn. też niby usuwał kosmetyki z twarzy, ale miałam wrażenie, że działa zbyt  agresywnie i musiałam zużyć większą ilość wacików, dodatkowo skóra mnie często wtedy piekła, a oczy były podrażnione i zaczerwienione. Gdy użyłam najpierw mleczka z tej samej serii, a demakijaż zakończyłam tym płynem-efekty były świetne-zero podrażnień, czysta twarz. Nie jest to dużym minusem-przeważnie używam mleczka, które "zmiękcza" kosmetyki i ładnie je z twarzy usuwa, a płyn ma tylko zmyć resztki i stonizować skórę i to właśnie robił.
Używałam go też rano jako toniku-cera wtedy była świeża i wygładzona, na pewno nie nawilżona, jak obiecuje producent.

Podsumowując:
Stawiam go na równi z legendarnym płynem z BeBeauty, który też rewelacji w kwestii mojego demakijażu nie zrobił i wystawiam ocenę końcową 4-. Nie zrażam się jednak do firmy i z chęcią wypróbowałabym coś z kolorówki, a najchętniej bazę pod makijaż. A ten płyn będzie mi służył za tonik albo ostateczny produkt w demakijażu-po mleczku (o którym napiszę jeszcze w tym tygodniu).

FB marki

Znacie tą firmę? Polecacie jakiś płyn micelarny w tej cenie?

Podsumowanie pierwszego tygodnia diety

Kilka dni temu pisałam o tym, że zamierzam przetestować dietę amerykańską, której efektem miało być zrzucenie 5 kg w 5 dni. Pisałyście wtedy komentarze, że to głupota, że efekt jo-jo gwarantowany i żebym dała sobie spokój z takimi wynalazkami.
Przemyślałam to wszystko i posłuchałam mądrzejszych:)
W rezultacie przez ostatnie 5 dni stosowałam dietę, z której tylko pierwszy dzień zawierał menu z tej diety amerykańskiej. Co jadłam w pozostałe dni?
Postanowiłam połączyć trochę różnego rodzaju diety w jedno:
  1. z diety 3d chilli stosuję przyprawy (cynamon, kardamon, bazylia, oregano, chilli, pieprz cayenne, paprykę), które mają przyśpieszyć przemianę materii
  2. z diety Dukana (zamiast białego pieczywa jem chleb Dukana, który stosuje się w pierwszej fazie, staram się też jeść dużo białka-a więc serki wiejskie light, jogurty naturalne, drób, rybę)
  3. z diety niełączenia (staram się nie łączyć węglowodanów z białkiem-czyli jeśli jem ryż to z warzywami, jeśli proteiny to też z warzywami)
  4. postanowiłam też ograniczyć jedzenie owoców (z tych będę jadła tylko jabłka albo grejpfruty)
  5. pić zieloną kawę i czerwoną herbatę (po 2 szkl dziennie)
  6. unikać smażonego, słodyczy, fast-foodów itp.


Po tych 5 dniach diety mogę powiedzieć, że nie jest lekko. Pilnuję się jak mogę, aby nie zjeść czegoś co nie powinnam, bo wtedy posypie się wszystko jak lawina. Znam siebie i wiem, że jak sięgnę po jednego cukierka, to za chwilę zjem pół tabliczki czekolady, białą bułę i wszystko inne niedozwolone...

Pierwsze efekty już widzę na wadze, ale pochwalę się nimi kiedy indziej. 
Co poniedziałek będę tutaj zamieszczała menu z ubiegłego tygodnia, spowiadała się z sukcesów i porażek.
Jeszcze gdyby udało mi się trochę więcej ruszać, byłabym zadowolona w 100%

Dzień dla włosów

Jak już wiecie-męża mam za granicą, jeszcze. Największym plusem całej sytuacji (minusów jest znacznie więcej) jest fakt, że mam teraz swobodę w dbaniu o siebie. To znaczy-kiedy tylko ogarnę synka i tysiąc innych spraw mogę wreszcie bez skrępowania nałożyć jakąś papkę na włosy, przykryć to wszystko eleganckim, foliowym czepkiem i czekać kilka godzin na rewelacyjny efekt.
Nie wiem jak wy, ale ja trochę się krępuje dbać o siebie przy swoim mężczyźnie tzn. chodzić z jakąś mazią oczyszczającą na twarzy albo właśnie z jakąś maską na włosach. Czuję się wtedy taka nieatrakcyjna i rozmemłana:)
Dzisiaj był kolejny dzień kiedy urządziłam małe spa na swojej głowie. W roli głównej wystąpiło siemię lniane. Kilka dni temu zrobiłam sobie wywar z siemienia. Glutek wykorzystałam wtedy w formie żelu do utrwalenia fal, a pozostałości przydały mi się właśnie dzisiaj.
  • najpierw zwilżyłam włosy spryskując je wodą
  • na około 40 minut nałożyłam glutek na włosy
  • po tym czasie dodałam sporą ilość odżywki Deba
  • po kilku sekundach dołożyłam jeszcze 2 łyżki oleju z pestek winogron
  • odczekałam lekko ponad godzinę
  • umyłam włosy szamponem DeBa Volume
  • do ostatniego płukania użyłam glutka rozcieńczonego z wodą i powoli polewałam nią włosy
Gdy włosy schły były w dotyku lekko sztywne. Po naturalnym wyschnięciu, co trwało około 3 godzin miałam włosy gładkie i lekkie jak nigdy wcześniej. Z przodu ułożyły się ładne fale, gorzej z tyłem. Płukanka dała przyjemne uczucie śliskich i lśniących włosów.
Nie wiem czy będę częściej powtarzać taką złożoną pielęgnację, bo nauczyłam się jednego-jeśli włosy wyglądają dobrze zaraz po naturalnym wyschnięciu, mogę być więcej niż pewna, że następnego dnia będę miała przyklap i przyliz w jednym, więc trochę boję się co będę miała jutro na głowie.
No, a teraz by wypadało, żeby zadbać też o inne części ciała.

Moje wyzwanie: 5 kg w 5 dni

Mój mąż wyjechał za granicę na 3 miesiące. Plan miałam taki, aby po powrocie zastał mnie o co najmniej 10 kg lżejszą. Miał wrócić pod koniec lipca. Wzięłam się więc nieśpiesznie za siebie-ograniczyłam białe pieczywo, słodycze, fast foody. Unikałam też smażonego, a ćwiczyłam kiedy mi się chciało. Okazało się jednak, że będzie już w najbliższy poniedziałek-przyjeżdża na urlop, a mi z planowanych 10 ubyło może ze 3 kg. 
Postanowiłam więc chwycić się ostatniej szansy, aby w te kilka dni pozbyć się jak najwięcej kg, a przynajmniej, żeby waga na to wskazywała. 
Wpisałam, więc co należy w wyszukiwarkę i znalazłam dietę amerykańską. Przez 5 dni menu codziennie jest takie:
  • 1 posiłek: czarna kawa, trójkącik serka topionego
  • 2 posiłek: jajko na twardo
  • 3 posiłek: jabłko
  • 4 posiłek: 200 g gotowanego chudego mięsa (można dodać trochę warzyw)
  • 5 posiłek: 150 g chudego twarogu (ewentualnie serek wiejski)
  • 6 posiłek: lampka czerwonego wina
Potem można zrobić 2 dni przerwy (jedząc w tym czasie nie więcej niż 1000kcal i cały cykl jeszcze raz powtórzyć.
Ja za bardzo nie wierzę w takie cuda, ale co mi szkodzi spróbować. Mam nadzieję, że to co stracę przez te kilka dni da mi kopa do bardziej długotrwałego i rozsądnego odchudzania.
Za 5 dni dam znać jakie efekty. 
Trzymajcie kciuki:)

Szampon Timotei Drogocenne olejki

Pora na ostatni produkt Timotei z serii Drogocenne olejki. Pisałam już o mgiełce upiększającej (która przesuszała mi włosy do tego stopnia, że cierpliwość mi się skończyła i w koszu wylądowała połowa opakowania), o odżywce (z której jestem bardzo zadowolona) , dzisiaj pora na szampon.
Kupiłam go w zeszłym roku w Biedronce za 5,99 zł. Jakiś czas temu ta seria weszła do sprzedaży też do innych sklepów i z tego co wiem, to cena jest wyższa o 2 zł.
I za 6 i za 8 zł producent obiecuje nam, co następuje:
Opakowanie jest bardzo wygodne-miękka butelka ze złotymi elementami. Tak samo jak odżywka zamyka się na "klik" co mi bardzo odpowiada. Nie ma najmniejszych problemów z wydobyciem produktu, nawet mokrymi rękami.
Zapach jest taki sam jak odżywki-czyli przyjemny kwiatowy, ale z czasem może się znudzić.
Konsystencja perłowa, dosyć gęsta, dzięki czemu szampon jest wydajny. Mi już się znudził, ale próbuję go dzielnie wykończyć.
Skład nie zachwyci włosomaniaczki, gdyż jest to szampon typowo silikonowy z ekstraktem z jaśminu, olejkiem arganowym i migdałowym.
Moja opinia:
Na początku nie byłam zadowolona z tego szamponu. Wtedy używałam go z odżywką z tej samej serii i na głowie miałam już pod koniec dnia przyklap i włosy nadające się do mycia.
Od kiedy stosuje go solo (ewentualnie z odżywką przed myciem) jest znacznie lepiej. Włosy po umyciu bardzo łatwo się rozczesują, są gładkie i pachnące. Na moich włosach daje efekt prawie jak delikatny szampon + odżywka. No właśnie-prawie....Moje fale są prawie idealnie podkreślone, ale dużo drobniejsze niż zazwyczaj i szybciej się rozprostowują. Zaraz po wyschnięciu mam sporą objętość na głowie, której pod koniec dnia już nie  uświadczysz. 
No i powoduje swędzenie skalpu, a nie używam go często (około raz na 2 tygodnie)

Plusy:
  • zapach
  • dobrze się pieni
  • włosy wygładzone i pachnące
  • ułatwia rozczesywanie
  • opakowanie
Minusy:
  • powoduje swędzenie skóry głowy
  • włosy szybciej się przetłuszczają
Podsumowując:
Jest to typowy szampon silikonowy, który oblepia włosy dając złudzenie gładkości i blasku. Ja od takiego efektu (po samym szamponie) się odzwyczaiłam, więc raczej do niego nie wrócę. 
Z całej serii najbardziej polubiłam się z  odżywką i ją chętnie kupię jeszcze raz.

Ocena: 3,5/5

Haul z Biedronki i inne...

Powtórzę się, ale nie wiem gdzie robiłam zakupy kosmetyczne kiedy w moim mieście nie było Rossmanna ani Biedronki. Zawsze tam wypatrzę coś co koniecznie muszę mieć. 
Ostatnio poszłam do Biedronki po szpinak i grejpfruty-szpinaku jak nigdy nie było, ale chodząc po alejkach znalazłam kilka rzeczy, które mnie zainteresowały.
  1. Peeling do stóp z BeBeauty-kosztował 2,99 zł i jest to jakaś nowość w tym dyskoncie. Z produktów do stóp dostępny był jeszcze krem i żel. Ten peeling zawiera naturalny pumeks i kwasy owocowe AHA.
  2. Zestaw pędzli-miałam na nie ochotę jak tylko pojawiły się w Biedronce. Z tego co pamiętam kosztowały wtedy 19,99 zł, ale uznałam, że to trochę za dużo jak za 4 pędzelki no name. Teraz są przecenione na 14,99 zł, więc cena jak najbardziej miła dla portfela. W zestawie-pędzelek do brwi, do cieni, do pudru i różu.
  3. Winogronowe masło do ciała, Bielenda-to moje największe zaskoczenie. Do tej pory byłam święcie przekonana, że kupiłam peeling, nawet w poprzedniej notce pisałam, że udało mi się kupić peeling za 3,99 zł, które do tej pory kosztowały 5,99 zł. A teraz patrzę na zdjęcie i okazuje się, że to masło.......Aha
W Pepco kupiłam bransoletkę. Kosztowała 4,99 zł . Były inne jeszcze wzory i kolory. Podoba mi się, bo jest lekka, idealna na co dzień, taka trochę w marynarskim stylu i ma fajne zapięcie.
I ostatnia nowość to prezent od mojej uczennicy. Woda toaletowa Pur Blanca Blush. Nie spodziewałam się tego prezentu, więc tym bardziej mnie ucieszył. Nie bardzo się lubię z perfumami z Avonu, ale ten zapach mi się spodobał, ciekawa jestem jak się będzie nosił.

To tyle z moich nowości. Staram się ograniczać jak tylko mogę:)
Coś Was zainteresowało?

Arbuzowy peeling od Bielendy

Pora na kilka słów o kolejnym produkcie, który kupiłam ostatnio w Biedronce. Tym razem arbuzowy peeling firmy Bielenda na tapecie. Były jeszcze dostępne inne wersje-wszystkie owocowe, ale zapach arbuza wydawał mi się najbardziej kuszący.

Kosztował 5,99 zł. Pamiętam jak narzekałam na peelingi Joanny, że za 100 ml cena 3,99 zł wcale nie jest taka niska, a za ten zapłaciłam jeszcze więcej. Czy było warto wydawać te 6 zł?
Wg producenta tak, bo jak na 6 zł to obietnic do spełnienia jest wiele.

Opakowanie to praktyczny plastikowy słoiczek, zabezpieczony folią z nadrukowaną nazwą firmy. Mamy pewność, że zużyjemy go do końca i dotrzemy do wszystkich zakamarków.
Ekspertem od składów nie jestem, ale nawet moje niewprawne oko na drugim miejscu odnalazło parafinę, co mi osobiście nie przeszkadza, ale niektórych ten składnik może uczulać.


Konsystencja tego peelingu jest typowa dla peelingów cukrowych, a więc zwarta, gruboziarnista, przypomina mi takie prostokątne galaretki z dzieciństwa.

Zapach-tak jak myślałam pachnie smakowicie-orzeźwiająco, świeżo, bardzo owocowo i bardzo przyjemnie. Krótko utrzymuje się na skórze, ale czuć go jeszcze długo w łazience po kąpieli.
Co do działania:
Dzięki temu, że jest gruboziarnisty przyjemnie szoruje skórę. Nie jest to nieprzyjemne uczucie, ale jednak czuć tarcie. Mi to pasuje, bo przecież o to chodzi w peelingach. Skóra po jego użyciu jest odświeżona i uelastyczniona. Zostawia oleistą powłokę i chyba na tym mają polegać jego właściwości nawilżające-nie trzeba już potem używać balsamu, co jest świetną opcją dla leniwych.
Dodatkowo rozjaśnia zgrubiałą i pociemniałą skórę na kolanach (konsekwencja zabaw z dzieckiem na dywanie) i niweluje plamy po balsamie brązującym, co odkryłam całkiem przypadkiem-już po jednym użyciu plama jest widocznie mniejsza.
Uwielbiam też jego zapach.
Zdecydowanym minusem jest wydajność. Ja peelinguję nim tylko ramiona i nogi, więc opakowanie starczy mi na kilkanaście razy, ale dla tych, które chcą używać na całe ciało- ujrzycie dno po 5-6 aplikacjach.
Podsumowując:
Bardzo lubię się z większością peelingów cukrowych, a więc i on mi bardzo przypadł do gustu. 100 ml za 5,99 zł to niemało, ale już teraz w Biedronce można spotkać te peelingi taniej-ja zaopatrzyłam się w kolejny tym razem winogronowy i zapłaciłam za niego 3,99 zł.

Kupiłyście go podczas ostatniej promocji w Biedronce?

Maska regenerująca Romantic

Maj (dzięki akcji Anwen) był miesiącem intensywnego nakładania maski regenerującej Romantic. Mimo, że mam włosy dosyć grube i oporne zdecydowałam się używać jej tylko co drugie mycie. O moich spostrzeżeniach dotyczących tej maski przeczytacie niżej. Przedłużyłam jednak sobie trochę miesiąc i wyżej wymienionej maski użyłam do dzisiejszej złożonej pielęgnacji włosów (jak to mam w zwyczaju przy niedzieli)
  • nałożyłam glutek z siemienia lnianego na 40 minut pod czepek
  • po tym czasie dołożyłam odżywkę Deba zmieszaną z łyżką oleju z pestek winogron (znowu pod czepek, znowu na 40 minut)
  • umyłam płynem do higieny intymnej z korą dębu Intimelle
  • maskę Romantic nałożyłam na 30 minut pod czepek
W efekcie włosy po wyschnięciu były miękkie, mięsiste, wygładzone, ale nie obciążone. 
Myślę jednak, że to zasługa pielęgnacji przed myciem niż  owej maski, bo zazwyczaj efekty po jej zastosowaniu były zgoła inne...
Maskę regenerującą Romantic kupiłam w Biedronce za 7,79 zł jakieś 4 miesiące temu. Jak zwykle skusiła mnie niska cena i jej stosunek do pojemności. Był jeszcze dostępny wariant wygładzający i rewitalizujący, ale ja moje włosy traktuję zawsze jako zniszczone dlatego zdecydowałam się na tą z olejem arganowym i jedwabiem.
Opakowanie produktu jest dosyć solidne. 500 ml maski mieści się w szarym plastikowym słoiczku z przezroczystą zakrętką. W środku jest jednak krążek, który dodatkowo zabezpiecza nam kosmetyk, łatwo go zdjąć-podważając wypustkę, za co plus.
Obietnice producenta są raczej skromne.
Skład dosyć krótki.
Konsystencja biaława, lekko przezroczysta.
Zapach przyjemny, jakby kwiatowy.
Działanie i moja opinia:
Maska nie obciąża włosów i ułatwia rozczesywanie, więc skromna obietnica producenta jest spełniona. Po jej użyciu niby są miękkie, ale bardzo spuszone. Działa dużo gorzej niż niejedna odżywka. 
Nawet jeśli nałożę jej sporą ilość i trzymam ponad godzinę-otrzymuję spuszone włosy, a spodnie warstwy są zwichrzone. Efekt można trochę zniwelować przez dodanie do niej kilku kropli olejku, ale kurczę-dobra maska powinna samodzielnie dawać zadowalający efekt.
Ta widocznie dobrą maską nie jest-nie dla moich włosów.
Po kilku godzinach to spuszenie trochę ustępuje i zostaje mega objętość fryzury-nie czuć jednak, że włosy są nawilżone, pozostają trochę szorstkie w dotyku.
Nie muszę chyba dodawać, że sumienne jej używanie przez cały maj nie dało żadnych długofalowych efektów.
Pozostaje mi zużyć ją do pielęgnacji przed myciem albo podrasowywać ją olejkami i czekać cierpliwie, aż półlitrowe opakowanie dobije dna. Nigdy więcej nie kupię.

Widziałyście ją w swojej Biedronce? Czy Was też skusiłaby ta cena?

Ulubieńcy ostatnich tygodni

Po raz pierwszy na blogu chcę Wam pokazać moich ulubieńców. Wszystkie te kosmetyki kupiłam po raz pierwszy i stosunkowo niedawno, ale już teraz jestem nimi zachwycona i nie wiem jak mogłam się do tej pory bez nich obejść. Dodatkowo wszystkie kosztowały mniej niż 10 zł, więc za to jeszcze bardziej je uwielbiam:)
  1. Wibo, lakier Summer Extreme Nails nr 525. Kupiłam go podczas ostatniej promocji na kolorówkę w Rossmannie. Kosztował niecałe 4 zł. Ma śliczny różowo-pastelowy kolor i choć nie przepadam za tym kolorem to na paznokciach wygląda pięknie. Idealny na lato.
  2. Odżywka Deba-kupiona w Biedronce za 2,99 zł. Uwielbiam ją za to jak zmiękcza włosy, za zapach,  opakowanie i za jej działanie, kiedy stosuję ją pod olej. Żałuję, że nie zrobiłam większych zapasów. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie można ją kupić w promocji. RECENZJA
  3. Fusswohl, Krem do stóp z łoju jelenia-kupiony w Rossmannie za mniej niż 5 zł. Na początku trochę przerażał mnie ten łój, ale przełamałam się i stosuję go codziennie na noc pod skarpetki i rano stopy mam gładkie i nawilżone.
  4. Celia, Krem-baza nawilżająco-rozświetlająca-świetnie rozświetla, bardzo szybko się wchłania, wygładza cerę, a to wszystko za mniej niż 8 zł w Biedronce.                RECENZJA
  5. Essence, Pędzelek do makijażu Smokey eyes-do tej pory cienie nakładałam aplikatorami dołączonymi do paletek, które drapały powieki i efekt był dosyć kanciasty. Ten pędzelek kupiłam w Naturze za mniej niż 4 zł i nie wyobrażam sobie bez niego makijażu. Może nie jest to profesjonalny pędzelek, ale efekt bardzo mi się podoba-jest naturalny i nawet taki laik makijażowy jak ja umie się nim posługiwać.
A jakich Wy macie ulubieńców ostatnich tygodni?

Krem-baza rozświetlająca Celia

Podczas ostatniej promocji kosmetycznej w Biedronce nie kupiłam dużo-niczego właściwie nie potrzebowałam a i oferta nie była zbyt ciekawa. Do koszyka wpadł peeling arbuzowy Bielendy, złota maska i krem-baza nawilżająco-rozświetlająca firmy Celia. Dzisiaj napiszę kilka słów o tym ostatnim produkcie, który przeznaczony jest  do skóry normalnej i skłonnej do przesuszenia.
Zapłaciłam za nią całe 7, 99 zł, to o wiele mniej niż cena regularna-w jakimś sklepie internetowym kosztowała ponad 12 zł (oczywiście-kupując o tym nie wiedziałam). Krem zapakowany jest w różowe pudełeczko, że niby to taki kobiecy kolor. W środku znajduje się miękka, biała tubka o pojemności 50 ml. Tubka jest zakręcana, co mi akurat nie przeszkadza.
Konsystencja kremu jest bardzo lekka i perłowa. Z łatwością wyciska się ją z opakowania (czasami przypadkiem wyleci z niej więcej niż powinno) i wystarczy odrobina do rozsmarowania na całej twarzy.
 W składzie znajdziemy obiecany olejek arganowy, mniej więcej w połowie.
A jak z obietnicami producenta?
Jest lepiej niż dobrze.
  • krem-baza rozświetla twarz i dodaje blasku, dzięki czemu nawet po nałożeniu samego kremu skóra wygląda lepiej, ale nie jest to efekt jak po kremie BB. Jak dołoży się fluid-cera wygląda zdrowo i promiennie
  • lekka konsystencja, bardzo szybko się wchłania-ja nakładam na twarz, szykuję kosmetyki do makijażu (co zajmuje mi ok.20 sekund)i już mogę nakładać podkład, który się nie waży i mam wrażenie, że się lepiej rozprowadza niż bez bazy
  • nie zatyka porów
Przyczepiłabym się tylko do tego 24-godzinnego nawilżenia-niczego takiego nie zauważyłam. Nawilża, ale trochę-na pewno nie jest to efekt całodobowy i z pewnością nie zastąpi kremu na noc, który powinien być treściwy i bardzo odżywczy. Za to zdecydowanie wygładza cerę-po użyciu tego kremu jest miękka, gładka i promienna. Nie przedłuża też trwałości makijażu.

Podsumowując:
Jestem bardzo zadowolona z tego kremu-bazy, chociaż ja w nim widzę raczej same właściwości bazy, co mi absolutnie nie przeszkadza. Podoba mi się efekt rozświetlenia i wygładzenia cery. Na pewno będzie dobry dla dziewczyn, które mają poszarzałą twarz i potrzebują blasku i kolorytu. Ja akurat nie mam z tym problemu, ale wolę rozświetlać niż matowić:)
Lubię go (ją) też za to, że nawet jak zapomnę nałożyć krem na noc, to mam poczucie, że zrobiłam coś dobrego dla swojej cery, bo przecież użyłam rano tej nawilżająco-rozświetlającej bazy.

Jestem ciekawa jak spisują się inne wersje tego kremu, które też można było kupić w Biedronce. Jeśli miałyście-dajcie znać.

Aktualizacja włosów czerwiec-plan pielęgnacji

Pora na aktualizację włosów. Porównajcie sobie ich stan i długość z kwietniem (w maju zamieszczałam ich aktualizację, ale ponieważ zdjęcia były łazienkowe i światło kiepskie-nie widać było jak naprawdę wyglądają). Gołym okiem widać, że urosły, co mnie bardzo cieszy. Czy ich stan się poprawił? Chyba raczej nie. W maju często je myłam Babydreamem i to on chyba jest winny przesuszeniu włosów, więc na razie go odstawię.
Nakładałam na nie maskę regenerującą Romantic co drugie mycie, bo brałam udział w akcji Anwen. Czy jestem zadowolona z tej maski i jakie efekty dała-o tym innym razem.
Jakie mam plany na czerwiec?
  • postawić na nawilżenie, bo zdałam sobie sprawę, że samo olejowanie nie wystarczy-olej tylko zatrzymuje wodę we włosach, a dostarczyć ją muszę innymi kosmetykami
  • odstawić Babydream
  • myć włosy naprzemiennie szamponem Deba Volume (wreszcie nadeszła jego kolej, chociaż kupiłam go dobre pół roku temu), Timotei Drogocenne olejki i być może płynem do higieny intymnej Intimelle
  • wykończyć serię Timotei Drogocenne olejki (szampon i odżywka)
  • co 3-4 mycie używać odżywki  Nivea Intense Repair z keratyną
  • olejować olejem z pestek winogron
  • olej nakładać na siemię lniane (patent odgapiony od Ewy)
  • kupić glicerynę, która też ma działanie nawilżające i dodawać do masek i odżywek
Mam ochotę też na delikatną zmianę, bo włosy przy twarzy zwisają smętnie i nie wiem co mam z nimi zrobić, chociaż ogólnie nie narzekam na objętość fryzury. Myślałam nad jakąś grzywką-na bok albo na prosto, ale czy grzywka na lato to dobry pomysł?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...