Wczorajszy wieczór, zamiast siedząc i jedząc pasztety, mięsa i inne świąteczne zapychacze-spędziłam w kinie na pokazie przedpremierowym drugiej części "Hobbita: Pustkowie Smauga".
Od razu zaznaczam, że nie jestem wielką fanką tego typu filmów. Wręcz przeciwnie-dla mnie te wszystkie "Władca Pierścieni", "Iron Man" itp. to jedno i to samo i mogłabym wrzucić do jednego worka z napisem "Nie oglądać", nawet bez zobaczenia chociażby jednej sceny. Jestem uprzedzona do wszelkiego rodzaju filmów z gatunku fantasy. Kojarzą mi się z filmami wyłącznie dla dzieci, niepoważnymi dla dorosłego widza.
Ale jako, że obejrzałam pierwszą część "Hobbita" rok temu i przeżyłam, a co gorsze-stwierdziłam, że nawet mi się podoba, tak więc i druga część mnie kusiła. I nie zawiodłam się.
Nie mogę jej porównać ani z pierwszą częścią, bo nic z niej prawie nie pamiętam, ani z książką, chociaż książkę przeczytałam jako lekturę w podstawówce. Nie powiem więc, czym się różni jedno od drugiego i czy to dobrze czy źle.
"Pustkowie Smauga" jest zrobione z wielkim rozmachem, jak najlepsza hollywoodzka produkcja. Wrażenie robi genialna charakteryzacja postaci-wielkie włochate stopy hobbita, gładkie fryzury elfów czy poczochrane i pozaplatane krasnoludów. Ale najgenialniejszym punktem są hordy orków i przerażający swoim ogromem tytułowy Smaug-smok.
Ten film trzyma w napięciu, poraża pięknymi plenerami i baśniowością całego scenariusza.
Nie brakuje w nim też elementów zabawnych, które przeważnie dzieją się za sprawą Hobbita.
Orlando Bloom jako błękitnooki Legolas mnie nie powalił. Bardziej interesujący od niego wydał się Luke Evans jako Bard. Nie znam tego aktora z innych produkcji, ale w tym filmie ewidentnie zachwyca i przyciąga uwagę. Przynajmniej moją:)
Jednak mimo, że film mi się podobał, to 160 minut to za wiele jak dla zwykłego widza, niebędącego fanem całej serii.
Ostatnie 20 minut już nie mogłam wysiedzieć na kanapie w kinie.
Nie podobało mi się też otwarte zakończenie. Po przeczytaniu potem artykułów w Internecie, wiem, że ma być jeszcze 3-cia część i dlatego reżyser zostawił sobie otwartą furtkę, aby mieć jak zacząć ostatni epizod, ale widząc napisy końcowe byłam zaskoczona i zadałam mojemu Mężowi pytanie: "To już?"
Podsumowując, "Hobbit: Pustkowie Smauga" to nie tylko film dla fanów twórczości J.R.R.Tolkiena i Petera Jacksona, ale też dla tych, którzy lubią podziwiać efekty specjalne i robić wielkie WOW na widok przepychu i rozmachu całej produkcji na ekranie.
Ja jednak nie wiem czy wybiorę się na kolejną część, chociaż trochę te dwie obejrzane zachęciły mnie do przeczytania jeszcze raz "Hobbita".
A wy się wybieracie? Jesteście fankami całej serii?
Ja też kiedyś nie lubiłam tego typu filmów, jednak moja koleżanka koniecznie chciała iść na poprzednią część do kina. Więc poszłam z nią i bardzo spodobały mi się wszystkie części. Na tą też będę musiała wybrać się do kina. Poznadrawiam :)
OdpowiedzUsuńanetka25.blogspot.com