Odkąd zainteresowałam się bardziej świadomą pielęgnacją włosów, z marszu odstawiłam popularne odżywki i maski do włosów. Przerzuciłam się na te z naturalnymi składami. I to był mój błąd, bo o ile delikatne szampony służą moim włosom, o tyle odżywką mało kiedy udawało mi się uzyskać zadowalający efekt, a zależało mi na wygładzeniu i blasku. Poszłam więc po rozum do głowy i postanowiłam wrócić do lekko silikonowej pielęgnacji. Z pomocą przyszła mi promocja, kiedy to odżywki Garnier Fructis kosztowały mniej niż 7 zł za sztukę. Kupiłam wtedy dwie: Oleo Repair i Goodbye Damage.
Długo testowałam obydwie (w różnych konfiguracjach) i dzisiaj pora na porównanie.
Obie mają pojemność 200 ml i przyjemną dla oka grafikę w energetycznych kolorach. Niestety tubka jest dosyć płaska i przy końcówce produktu trzeba ją rozciąć by nic się nie zmarnowało. Zamknięcie nie jest zbyt trwałe, bo jak widać w OR mi się połamało.
Obydwie są odżywkami wzmacniającymi. Opisy producenta są obiecujące, chociaż w przypadku GD przesadzone. Ta niby ma "naprawić włosy od wewnątrz i wypełnić ich ubytki". Pamiętacie hasło z reklamy? "Cofnij rok zniszczeń włosów w jeden tydzień".
Aż na takie cuda nie liczyłam przy zakupie:)
Konsystencją i zapachem się nie różnią-są gęste, koloru białego, pachną soczyście owocowo, zapach utrzymuje się po myciu. Nie wiem dlaczego ale Oleo Repair wyobrażałam sobie jako lekko żółtą odżywkę o orientalnym zapachu.
Składy są dosyć długie, chociaż ciekawe i nie bezwartościowe.
Goodbye Damage zawiera np. witaminę B3, ekstrakt z trzciny cukrowej, wyciąg z zielonej herbaty i nasion jabłka i ekstrakt z amli. Szkoda, że ten ostatni znajduje się na szarym końcu składu, chociaż producent chwali się nim w opisie.
Oleo Repair z kolei zawiera tytułowe olejki: oliwę z oliwek, olej awokado i masło shea. Oprócz tego ekstrakt z trzciny cukrowej i skórki cytryny.
Obydwie mają sporo substancji zapachowych, więc nie używałabym ich na skórę głowy, ale to dla mnie nie jest minus, bo ja wszystkie odżywki i maski nakładam od ucha i zmywam po kilku, kilkunastu minutach, a nie po chwili jak zaleca producent.
Porównując je w działaniu-spektakularnych różnic nie zauważyłam. Obydwie ułatwiają rozczesywanie, znacząco wygładzają i nabłyszczają włosy. Odbudowy ani wzmocnienia nie odnotowałam, chociaż wizualnie włosy wydają się być zdrowsze i bardziej nawilżone. Są bardzo miłe i gładkie w dotyku, lepiej się układają. Na korzyść Oleo Repair przemawia fakt, że ładnie podkreśla i ujarzmia moje niesforne fale.
Obydwu używałam też rozcieńczonych z wodą jako odżywki bez spłukiwania-nie obciążały, ani nie strączkowały włosów, przeciwnie-były mięsiste, sprężyste, wygładzone i zdyscyplinowane. No i wtedy moje fale wyglądają świetnie, bo wreszcie mają jakiś zdefiniowany skręt od połowy długości, a nie tylko przy końcach.
Obydwu używałam też rozcieńczonych z wodą jako odżywki bez spłukiwania-nie obciążały, ani nie strączkowały włosów, przeciwnie-były mięsiste, sprężyste, wygładzone i zdyscyplinowane. No i wtedy moje fale wyglądają świetnie, bo wreszcie mają jakiś zdefiniowany skręt od połowy długości, a nie tylko przy końcach.
Podsumowując:
Z obydwu odżywek jestem zadowolona, a jednocześnie zaskoczona. Nie sądziłam, że tak spodobają mi się produkty firmy, do której podchodziłam z rezerwą. Dziewczyny z prostymi włosami powinny być zadowolone z działania obydwu, ale dla posiadaczek fal i loków polecam Oleo Repair.
ja po Garniera do włosów nie sięgam, jakoś nie przekonuje mnie i nie sprawdzają się u mnie na włosach :)
OdpowiedzUsuńzaczarowana-oczarowana.pl
A co próbowałaś?
UsuńZnam tylko goodbye damage, ale ja z nich nie byłam zadowolona.
OdpowiedzUsuńRównież podchodzę do marki z rezerwą, ale skusiłam się na dwie ich odżywki na spróbowanie - czekają w zapasach ;)
OdpowiedzUsuńJa nie za bardzo przepadam za Garnierem, ale jednak moje włosy i skóra głowy lubią ich produkty. Ciągle używam innych, a jak wrócę do starego dobrego Garnier Fructis to różnica jest spora, oczywiście na plus ;)
OdpowiedzUsuńLubię jedną i drugą :)
OdpowiedzUsuńDawno już ich nie używałam :)
Mam odżywkę Goodbye Domage i to moja ulubiona odżywka jak na razie. Niedługo mi się skończy :( ale na pewno do niej wrócę. Tej drugiej odżywki jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą :) myślę że jak GD ci podpasowała to z OR będzie tak samo.
UsuńJeszcze żadnej odżywki Fructis nie miałam okazji używać.
OdpowiedzUsuńMiałam Oleo Repair i byłam z niej zadowolona :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym wypróbowała obie. Dawno nie miałam nic do włosów od Garnier :-)
OdpowiedzUsuńLubię te odżywki :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie przepadałam za Garnierem w kwestii pielęgnacji włosów, wiec tych odżywek nie używałam. Kuszą mnie obie, może kiedyś którąś kupię :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że włosy mam się podobnie kręcą :D Może wypróbuję OR
OdpowiedzUsuńHmm jakoś zawsze omijam produkty Garniera. Chyba czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńMiałam tylko goodbye damage :)
OdpowiedzUsuńMiałam Goodbye Damage zarówno szampon jak i odżywkę i z obu produktów byłam zadowolona :)
OdpowiedzUsuńbardzo lubia czerwona odzywke tej firmy :)
OdpowiedzUsuńUżywałam tylko Oleo Repair. Jest to moja ulubiona odżywka, jak na razie nie trafiłam na lepszą :)
OdpowiedzUsuńMiałam obie, ale z Goodbye Damage jestem bardziej zadowolona, a obecnie korzystam jeszcze z szamponu z tej serii :)
OdpowiedzUsuńTo dwie moje najlepsze odżywki/maski. Żadna jeszcze im nie dorównała...
OdpowiedzUsuńswietny produkt
OdpowiedzUsuń