Jak już Wam wspominałam-noc sylwestrową spędziłam na Maratonie Filmowym. Dzisiaj chciałabym napisać coś więcej-czy żałuję, czy jestem zadowolona i czy warto było.
Sylwester w kinie wybraliśmy ze względu na to, że jest to pośrednia forma między siedzeniem w domu i oglądaniem TV a imprezą z alkoholem, nieważne czy to na domówce czy w klubie.
Nie był to pierwszy raz-w kinie byliśmy już 2 lata temu kiedy to byłam w ciąży i chciałam ten noc spędzić trochę spokojniej. Obydwoje mieliśmy wtedy wątpliwości czy nie będziemy tam jedyni, ale nie byliśmy.
W tym roku pojechaliśmy do stolicy na Sylwestra drugi raz. Wybraliśmy ponownie Multikino na Ursynowie i zestaw 4 filmów pod wspólną nazwą "Dramat i akcja", do wyboru jeszcze był set komedii.
Za 160 zł (za 2 bilety) mieliśmy obejrzeć te 4 filmy, wypić szampana o północy, drinki w międzyczasie i dostać kupon na 2 duże popcorny, 4 duże napoje i 2 średnie nachosy.
Podczas zamieniania nr rezerwacji na bilet dowiedzieliśmy się, że pierwszy film będzie wyświetlany w innej sali niż planowano. Ta sala była mniejsza, więc naszego rzędu M nie było-usiedliśmy więc gdzie indziej. Współczuję tym, którzy przyszli już jak światła zgaszono i po omacku próbowali znaleźć swoje miejsca, nie poinformowani o zmianach.
Początek ustalono na 19.30, ale dopiero o 20.10 zaczęło się coś dziać na ekranie. Puszczono 2 reklamy, a trzecia na około 10 minut się zawiesiła-zero informacji od obsługi co się dzieje.
Pierwszym filmem była premiera pt. "Wielkie oczy".
To historia doświadczonej przez życie malarki, która maluje obrazy dzieci z tytułowymi wielkimi oczami. Poznaje (jak jej się wydaje) innego malarza i się w nim zakochuje, a ponieważ jest nieśmiała to on bierze na siebie zadanie sprzedania jej prac i w konsekwencji podaje się za autora tych dzieł.
Film warty obejrzenia-ze względu na fabułę, ładne zdjęcia i grę tytułowej pary bohaterów.
Po przerwie pora była na film z Keanu Reeves.
Ten to typowa amerykańska siekanka, gdzie krew się leje, zabójcy mają sprawność akrobaty, ale nie powiem, żeby mi się nie podobał. Śmieszyła mnie w niektórych momentach gra tytułowego Johna Wicka, który z każdej bójki wychodził zwycięsko i nawet ranę potrafił sobie zamknąć zszywką:) Ciekawa byłam co też scenarzysta jeszcze wymyślił...
Dziwię się jednak trochę Reeves'owi, że zgodził się zagrać w tego typu produkcji. Zawsze uważałam go za hollywoodzkiego outsidera, który stroni od komercji, ale (jak w filmie widać) latka lecą, więc i na koncie pewnie dolarów ubywa, więc bierze co mu dają.
10 minut przed północą wyszliśmy na hall-muzyka grała, nagle usłyszałam odliczanie "7,6,5..." i pora była na toast szampanem. Złożyliśmy sobie życzenia i wróciliśmy na salę.
I tu-niespodzianka-"Obywatel" J.Stuhra, który miał być wyświetlany jako ostatni. Byłam zła, bo planowaliśmy po tym trzecim filmie wrócić do domu, ale miałam nadzieję, że to będzie "Wolny strzelec".
"Obywatela" ciężko mi oceniać-nie lubię filmów z historią w tle, o której mam małe pojęcie, dlatego ten film był dla mnie średniozrozumiały. Mało zabawny, raczej ironiczny i bez ciągłości.
Po tym filmie wyszliśmy z sali (jak prawie połowa widzów)-odebraliśmy jeszcze napoje i popcorn, na które nam zostały kupony i wróciliśmy do domu oddalonego o 100 km. Nie udało mi się obejrzeć poniższego filmu.
Podsumowując:
Gdyby kolejność filmów była taka jak zapowiadano-bardziej bym była zadowolona z tego Sylwestra, bo wszystkie zapowiadały się ciekawie.
Multikino zawaliło w tej kwestii.
To co mi jeszcze przeszkadzało to brak dostępu do ciepłego jedzenia-jakichś kanapek czy gofrów, brak informowania o kolejnych punktach programu, niespodziewane powitanie Nowego Roku-żadnych zapowiedzi didżeja czy obsługi, całe szczęście, że się załapaliśmy na szampana.
Przekąsek było tyle, że nie zdążyliśmy ich przejeść, a popcorn do dziś stoi i nie ma na niego chętnych.
Porównując ten rok do tego z przed dwóch lat-w tym nie czułam się niedobitkiem, który nie ma co ze sobą zrobić w "najważniejszą" noc roku, bo ludzie byli naprawdę bardzo sympatyczni, z poczuciem humoru i dystansem do wad tej imprezy (zawieszona reklama i komentarze sąsiadów-bezcenne). Sporo było osób koło pięćdziesiątki, w szczególności kobiet, które do kina przyszły z koleżanką/siostrą. Ludzie ubrani też byli dużo mniej odświętnie niż dwa lata temu-ja założyłam beżową sukienko/tunikę, muszkieterki na płaskim obcasie, długi naszyjnik i torebkę na łańcuszku i nie czułam się przebrana. W duchu chwaliłam siebie, że zrezygnowałam z obcasów. Udało mi się też zakręcić loki prostownicą na ten wieczór i nawet się trzymały:)
Byliście kiedyś na Maratonie Filmowym, niekoniecznie w Sylwestra? Bo ja chętnie się jeszcze na jakiś wybiorę.
Wszystkie plakaty pochodzą ze strony http://www.filmweb.pl/
A ja też chciałam iść, ale u mnie w pobliskim kinie były 2 filmy i to jedno polskie dzieło,więc zrezygnowałam:/
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam na takim maratonie :) Ale na Sylwestra takiego raczej się nie wybiorę :D ogólnie to fajny pomysł ale na weekend :) Szkoda, że nie było wyszczególnionego programu i jakiegoś prowadzącego.
OdpowiedzUsuńObywatela muszę obejrzeć, bo bardzo ciekawa jestem tego filmu :)
OdpowiedzUsuńObejrzyj, może Tobie się spodoba, bo ja ogólnie nie lubię filmów w tym stylu.
UsuńNie byłam jeszcze na takim maratonie. Kiedyś chciałam iść, ale w końcu coś nie wypaliło.
OdpowiedzUsuńW sylwestra pewnie bym się nie zdecydowała iść na taki maraton.
Nigdy nie byłam na maratonie filmowym, bo nie wyobrażam sobie, abym wysiedziała tyle czasu na tyłku w jednym miejscu :D
OdpowiedzUsuń"Wielkie oczy" bym obejrzała z wielką chęcią ;-)
OdpowiedzUsuńChyba za rok sobie na taki seans pójdę. Co prawda mimo minusów to i tak dla mnie to dobra opcja. Bo nienawidze sylwestra : p
OdpowiedzUsuńA to mnie zaskoczyłaś, bo ja miałam Cię za mega imprezowiczkę:)
UsuńBardzo fajny pomysł, ja spędziłam Sylwester z TŻ w domku, pilnowaliśmy siostrzenicy :))
OdpowiedzUsuńZawsze to jakieś urozmaicenie:)
UsuńNigdy nie byłam na takim maratonie. Zawsze się zastanawiałam jak to wygląda. Teraz już wiem!
OdpowiedzUsuńNigdy nie bylam na takim maratonie aczkolwiek bardzo chetnie bym sie wybrala pomysl super
OdpowiedzUsuńniezły pomysł. pomyślę o takim maratonie na przyszły rok bo po ostatnim sylwestrze na żadną domówkę iść nie chcę... wszyscy się pochlali i wyszły z tego różne nieprzyjemności... które wydaje się tylko ja pamiętać. nie bawią mnie już takie imprezy...
OdpowiedzUsuńZ tego powodu ja też wybrałam spokojniejszą opcję:)
UsuńByłam kiedyś na maratonie horrorów i nikt o niczym nie informował- ani o kolejności filmów, ani nic... Już nie chodzę :D
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie spędzałam w ten sposób Sylwestra, jednak należę do osób co wolą imprezę ze znajomymi :)
OdpowiedzUsuńJak tylko będzie gdzieś dostępny to zabieram się za pierwszy film "Wielkie oczy".
OdpowiedzUsuńSama nigdy na maratonie filmowym nie byłam, ale słysząc czasem o doborze filmów to nie wiem czy mam żałować :)
http://barbaramaciejewska.com
Nie lubię sylwestra w sumie za bardzo, ale takie rozwiązanie dla mnie filmomaniaczki byłoby idealne ;) Wybrałabym się nawet do pobliskiego miasta ale w Heliosie średnio odpowiadały mi filmy :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam na maratonie filmowym bo jakoś nie było okazji :-)
OdpowiedzUsuńZaczęłam oglądać Wolnego Strzelca, ale był jakiś taki nudny, że nie miałam ochoty zmuszać się by oglądać go dalej. Chętnie wybrałabym się na maraton filmowy ;]
OdpowiedzUsuńFilmy obejrzę oprócz polskiego :) też bym się na taki maraton wybrała ;) daleko do domu mieliscie ;)
OdpowiedzUsuńMuszę się kiedyś wybrać na taki maraton filmowy :)
OdpowiedzUsuńNie byłam, mój narzeczony by nie dał się na to namówić ;-)
OdpowiedzUsuńJohn Wick oglądałam bardzo dobry :)
OdpowiedzUsuńWielkie oczy mnie zaciekawiły:))
OdpowiedzUsuńWybrałabym się na maraton w jakiś weekend, ale mój ukochany niestety twierdzi że obejrzałby maksymalnie 1,5 filmu i zasnął ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie bylam na takim maratonie i pewnie nie zdecydowalabym sie pojsc na taki w Sylwestra. Nie przepadam za ogladaniem filmow, wiec tyle godz. w kinie zwyczajnie byloby dla mnie katorga ;) Kiepsko z tymi niedociagnieciami.
OdpowiedzUsuńMaratony filmowe to fajna rzecz :) Miałam okazję być na dwóch, przy czym na jednym kolejność była pomieszana i trzeba było przechodzić z jednej sali do drugiej.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem pierwszego filmu. A ten niepolecony "Obywatel" zachęca mnie dwoma Stuhr'ami na plakacie :)
Byłam ostatnio na maratonie ale Hobbita i nie żałuję. W sylwestra nie kuszą mnie maratony
OdpowiedzUsuńLubię dramaty, ale filmy akcji już tak średnio, więc chyba wolałabym wybrać set komedii :D Żadnego w tych filmów nie widziałam :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam na takim maratonie i chyba bym nie wysiedziała tyle godzin, jak czasami mam problem z wysiedzeniem na 1 filmie :P hehe
Nigdy nie byłam na maratonie filmowym ale po Twoim opisie wydaje się to ciekawa propozycja na spędzenie spokojniejszego sylwestra :)
OdpowiedzUsuńchyba rok temu byłam na Maratonie, gdzie leciał Skyfall, Jestem Bogiem i Prometeusz, ale wytrzymałam tylko na dwóch. nie dla mnie nocne oglądanie
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam na takim maratonie, ale chętnie bym się skusiła.:D Pomysł super, szkoda tylko że tak słabo wypadła organizacja :(
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł na spędzenie sylwestra... choć z wykonaniem, jak widać, bywa różnie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam maratony filmowe :) też byłam w Sylwestra na maratonie, z tym że w Heliosie. Grali "Panią z przedszkola" i 'John Wick". Ten pierwszy film trochę słaby, ale drugi mi się podobał. Organizacja była zdecydowanie lepsze niż na tym, na którym Ty byłaś. Podobało mi się i na pewno kiedyś jeszcze się wybiorę :)
OdpowiedzUsuń