Dawno nie było żadnego wpisu poświęconego produktom do włosów, bo i od dawna nie udało mi się trafić na takie kosmetyki, które by moim puszącym się włosom odpowiadały. Ostatnio jednak znalazłam maskę i odżywkę, które używam z prawdziwą przyjemnością. Mowa o balsamie do włosów suchych i zniszczonych z olejem arganowym i granatem z Green Pharmacy i masce nawilżającej z aloesem NaturVital. Oba produkty kupiłam swego czasu w Naturze.
Zaczniemy od balsamu. Kosztował jakieś 6 złotych za pojemność 300 ml. Dlaczego go polubiłam? O tym trochę później.
Opakowanie to buteleczka z ciemnego plastiku, pierwotnie do zakrętki była jeszcze doczepiona ulotka z opisem zalet produktu i innych kosmetyków Green Pharmacy. Całość prezentowała się dosyć babcinie, ale urokliwie.
Skład jest emolientowy i oprócz tytułowego olejku arganowego i ekstraktu z granatu, znajdziemy tu jeszcze olej słonecznikowy i witaminę E.
Konsystencja jest w sam raz, lekko przezroczysta, nie za gęsta dzięki czemu balsam łatwo się rozprowadza na włosach, ale czasami zdarzyło mi się, że wyleciał z opakowania, jak za mocno potrząsnęłam buteleczką.
Za co go tak polubiłam? Przede wszystkim za uniwersalność:
- można go stosować pod olej, żeby włosy bardziej go "spiły"
- można nim emulgować olej
- stosować po myciu jak nakazuje producent
- może być odżywką bez spłukiwania-opcja dla falowanych i kręconych włosów
- do golenia nóg
Mnie zaskoczył, bo jakoś za marką Green Pharmacy nie przepadam i np. ich szampony nie przypadły mi do gustu, a ten balsam jest bardzo fajny. Przede wszystkim nadaje włosom niesamowity blask, dzięki czemu wyglądają na zdrowsze i mocniejsze. Ładnie je wygładza, ale fryzura zachowuje przy tym objętość.
Jako odżywka bez spłukiwania-włosy są wygładzone i ujarzmione, co przy moich puszących się wcale nie jest takie łatwe do osiągnięcia. Dodatkowo ładnie podkreśla fale.
Drugim produktem jest maska-widmo. Można ją kupić tylko w Drogerii Natura, ale nawet i tam często jest wyprzedana. Ja kupiłam ją kilka miesięcy temu za około 14 złotych, ale zaczęłam używać dopiero od niedawna.
Skład jest dosyć krótki i naturalny-na trzecim miejscu znajduje się sok z liści aloesu, a na szóstym ekstrakt z jałowca.
Producent zaleca trzymać ją na włosach 3 minuty, ale dla mnie byłaby to profanacja (maska przez ten czas nie ma szans, żeby zadziałać, a cennych składników jest sporo), więc najczęściej trzymam ją na włosach 15 minut, często owijając głowę jeszcze folią i ręcznikiem.
Pojemność to 300 ml, a opakowanie dosyć niestandardowe. Bo nie ma tu typowej nakrętki, ale wieczko, które otwiera się na "klik". W środku mamy papierek, który zabezpiecza produkt.
Konsystencja maski jest w kolorze jasnożółtym z widocznymi pęcherzykami i drobinkami w kolorze zielonym, to chyba ten aloes. Przypomina mi gęsty mus, co sprawia, że jest wydajna. Zapach mi się również podoba-jest świeży, trawiasty, nie często spotykany w kosmetykach.
Ponieważ jest to maska humektantowa, ma silne właściwości nawilżające, co widać na włosach bardzo wyraźnie. Przede wszystkim są bardzo błyszczące i gładkie w dotyku. Wyglądają jak z reklamy, szczególnie ten efekt będzie zauważalny na prostych włosach. Moje falowane włosy wyraźnie wygładza, ale jednocześnie nadaje objętości, podkreśla fale i pięknie się układają. Po tej masce nie potrzebuję żadnej stylizacji, żeby być zadowoloną ze swojej fryzury. Po jej pierwszym użyciu byłam w dużym szoku. Warto było jej szukać.
Ze względu właśnie na obecność aloesu (humektantu) w składzie będzie świetną bazą pod olej. Mi jednak jest jej szkoda na takie jej używanie, dlatego funduję ją sobie co najmniej raz w tygodniu jako kompres.
Trzeba jednak pamiętać, że w okresie jesienno-zimowym, kiedy na dworze jest wilgotno, a w pomieszczeniach działa ogrzewania, może powodować puch. Można dodać więc kropelkę dowolnego olejku, żeby to ryzyko ograniczyć.
To tyle na dzisiaj. Jeśli jeszcze nie miałyście tej maski, radzę na nią zapolować, na pewno będziecie zadowolone.
Miałyście? Możecie polecić mi jakiś kosmetyk Green Pharmacy?
nie używałam żadnego z tych kosmetyków, ale jako że zużywam produkty do włosów w ilościach hurtowych to za jakiś czas się na któryś z nich skuszę :)
OdpowiedzUsuńObydwa produkty chętnie przetestuję :)
OdpowiedzUsuńZnam jedynie maskę i była średna, ale ja mam duże wymagania, a raczej moja włosy mają :)
OdpowiedzUsuńBlondowi ciężko dogodzić:)
UsuńBalsam z Green Pharmacy miałam ale tej aloesowej niestety nie:)
OdpowiedzUsuńDosyć ciężko ją dostać:)
UsuńMaska mnie mocno kusi jak skończę co mam to kupię na pewno :)
OdpowiedzUsuńLubię markę GP, więc balsam mógłby się u mnie sprawdzić :)
OdpowiedzUsuńZ green pharmacy bardzo lubię jedwab do włosów na końcówki :)
OdpowiedzUsuńCzytałam o tym jedwabiu sporo dobrego:)
UsuńMiałam maskę Naturvital. Całkiem fajna była.
OdpowiedzUsuńNo:)
Usuńmiałam ten balsam i go lubiłam :) a maska jest na mojej wishliście :)
OdpowiedzUsuńMaska mnie zaciekawiła, rozejrzę się czy gdzieś tutaj ją dostanę.
OdpowiedzUsuńTutaj? Tzn. gdzieś za granicą?
UsuńMogę polecić ci złotą maskę do włosów z Planeta Organica :)
OdpowiedzUsuńDzięki-może za kilka lat przetestuję:)
Usuńodżywki nie znam ale szampon miałam i byłam zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już bardzo dużo dobrego na temat tej aloesowej maski do włosów. Myślę, że w przyszłości ją kupię i wypróbuję na swoich włosach :-)
OdpowiedzUsuńZainteresował mnie bardzo ten wpis! Nie zatrzymuj się i rób swoje.
OdpowiedzUsuń