Zabieg laminowania Marion + efekt na moich włosach


Od kilku dni planowałam, żeby ostatnią niedzielę lutego poświęcić na pielęgnację włosów. O tych planach musiał się w jakiś niecny sposób dowiedzieć mój 10-miesięczny synek, gdyż właśnie dzisiaj obudził mnie o 6 rano. Ja rozumiem, że planów trzeba się trzymać, ale dlaczego od bladego świtu? Trzymał się dzielnie i nie chciał ponownie zasnąć. Ogarnęłam go więc szybciutko, podrzuciłam mężowi i poszłam testować zabieg laminowania Marion (tym sposobem mam post gotowy o godzinie 13:)

Co miało mi to dać wg producenta?
Laminowanie to zabieg, dzięki któremu w szybki i prosty sposób można uzyskać efekt doskonale prostych i wyjątkowo gładkich włosów. Składniki aktywne dodatkowo je kondycjonują i odżywiają. Płynna keratyna, wnikając w głąb włosów, przyczyna się do ich odbudowy, zapewnia im zdrowy wygląd, gładkość i naturalny połysk. Proteiny pszenicy pielęgnują strukturę włosów, wygładzając ją i wzmacniając.  Kompleks składników nawilżających gwarantuje natychmiastowe, optymalne i długotrwałe nawilżenie włosów.
Ten cały zabieg kosztował 2,79 zł (bez promocji) w Drogerii Natura ( w promocji był za 2,00 zł). Zawiera 2 saszetki (jedna powinna wystarczyć na jedno użycie) i całkiem porządny czepek foliowy, który ma wzmocnić działanie całego zabiegu.
Chciałam wierzyć w zapewnienia producenta, tym bardziej, że tradycyjne laminowanie żelatyną się u mnie kompletnie nie sprawdziło. Zrobiłam więc wszystko zgodnie ze sposobem użycia:
  1. Umyłam włosy delikatnym szamponem, osuszyłam lekko ręcznikiem i rozczesałam.
  2. Rozprowadziłam zawartość saszetki na włosach (pominęłam nasadę). Rozczesałam znowu.
  3. Założyłam czepek i ręcznik na głowę.
  4. Odczekałam 15 minut.
  5. Dokładnie spłukałam włosy
  6. Pozostawiłam do wyschnięcia.
Spodziewałam się tafli lśniących, gładkich włosów (jak u tej babki na opakowaniu). Po wyschnięciu wyglądały tak:
Tafli nie zauważyłam, ale za to włosy były:

  • bardzo miękkie
  • bardzo gładkie
  • nawilżone, szczególnie na końcach
  • nie obciążone 
  • po 2-3 godzinach od wyschnięcia, rozprostowały się, więc z tyłu już nie mam tych niby-fal

Minusów nie widzę. Ten zabieg zadziałał jak porządna, nawilżająca maska. I o ile maski często obciążają moje grube włosy-teraz były nawilżone ale nie obciążone. Myślę, że efekt byłby jeszcze lepszy, gdybym włosy wysuszyła na szczotce (następnym razem tak zrobię), ale i tak jestem bardzo zadowolona.
Znacie ten zabieg? A może wolicie tradycyjne laminowanie żelatyną?

18 komentarzy:

  1. Kiedyś zastanawiałam się nad nim będąc w drogerii, ale jednak się nie skusiłam...żałowałam później strasznie...teraz chyba w końcu go kupię, choć z drugiej strony boję się tych protein, tyle się naczytałam o przeproteinowaniu, że jak zniszczone włosy, to proteiny mogą jeszcze bardziej je przesuszyć...sama już nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
  2. moje prawie 11 miesięczna córka wczoraj wstała o 12 w południe- śpioch po mamie :)
    nie znam tego zabiegu, mam idealnie proste włosy, ale skoro sprawdza się jako maska chętnie bym wypróbowała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten zabieg jest dla włosów puszących się i niesfornych, więc nie wiem czy się sprawdzi na twoich prostych włosach.
      Ach, gdyby moje dziecko tyle spało:)

      Usuń
  3. Muszę sobie kupić tą saszetkę i sama wypróbować ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, ta kuracja Mationa bardzo mnie kusi ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Stosowałam i u mnie się świetnie sprawdził. Mam naturalnie bardzo proste włosy i zabieg sprawił, że były jeszcze bardziej proste, jak po użyciu prostownicy. Myślę, że ta saszetka nie sprawdzi się u każdego, u osób o bardziej porowatych włosach może nic ciekawgo nie zdziałać. Zapraszam do siebie na recenzję Marionu, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Robiłam standardowe laminowanie dwa razy i za drugim już za dużo dla moich włosów było. Kusząca jest ta maska, ale obawiam sie za duże ilości protein.

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie też się spisał całkiem nieźle. :D Jedynym minusem jest to, że odebrał moim włosom objętość. Nie są już takie puszyste i trochę przyklapnięte, ale zdyscyplinowane. Dobre na jakieś ważne wyjścia. :D Mało się narobię a włosy nie protestują i jakoś wyglądają. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. :-) maski nie używałam , ale zrobiłam sobie domowy zabieg i muszę przyznać że się sprawdził. Używałam jedynie żelatyny spożywczej , wody i odżywki do włosów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie się właśnie nie sprawdził, dlatego sięgnęłam po gotowca. Mniej zachodu a i działanie lepsze na włosach (przynajmniej moich).

      Usuń
  9. przeprowadzałam tylko domowy zabieg laminowania i efekt był całkiem fajny. nie wydaje mi się, żeby gotowy zabieg miał jakoś lepiej zadziałać, wolę więc zostać przy tym tańszym sposobie. ja wiem, że laminując raz na ruski rok te 2 zł w tę czy w tamtą to żadna różnica, ale jednak jeżeli mogę coś zrobić sama wolę tak, niż kupować gotowy produkt.

    OdpowiedzUsuń
  10. ja jednak wolę zwykłe laminowanie jeśli miałabym wybierać:))

    OdpowiedzUsuń
  11. miałam tą saszetkę, zużyłam na raz, efekt był zadowalający ale nie wybitnie super.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie miałam tej saszetki jeszcze, ale chciałabym zalaminować włosy metodą tradycyjną :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Po tym co napisałaś wnioskuję, że chyba lepiej sprawdza się jednak tradycyjny zabieg laminowania. Ale jak trafię kiedyś na maskę z mariona na pewno wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja niestety go nie kupię, bo mam uraz do kosmetyków Marion szczególnie do farb ;/

    OdpowiedzUsuń
  15. U mnie ten zabieg kompletnie się nie sprawdził ;)

    OdpowiedzUsuń

Chętnie bym tutaj coś przeczytała, np. Twój komentarz.

Zrewanżuję się i dziękuję.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...