Projekt Denko grudzień/styczeń

Co oznacza koniec miesiąca na wielu blogach? Poprawną odpowiedzią jest -wysyp śmieci. U mnie też nie będzie inaczej. Zaprezentuję Wam dzisiaj garstkę produktów, które zużyłam przez ostatnie dwa miesiące, a więc zahaczymy jeszcze o stary rok. Przedstawiam więc mój mizerny projekt denko z grudnia i stycznia, podzielony na kosmetyki, do których kiedyś chętnie jeszcze wrócę, te, które być może jeszcze kiedyś kupię i takie, na które nie warto było wydać nawet kilku złotych.
Nie kupię:
1.Lakier Wellaflex
Myślałam, że oszaleję jak gdzieś w połowie opakowania strumień lakieru rozdzielił się na 3 pojedyncze i tak mu pozostało do końca. Nie wyrzuciłam wcześniej, bo lakieru używam rzadko a nie miałam innego w zanadrzu.
Utrwalał dobrze.
2.Ingrid, Mleczko do demakijażu Expert Clean HD
Nie radził sobie samodzielnie ze zmywaniem makijażu. Plus za to, że nawilżał i pielęgnował skórę.
3.Ingrid, Płyn micelarny Expert Clean HD
j.w.  Poza tym znalazłam jak na razie inny idealny micel, więc tego nie kupię, tym bardziej, że nie widziałam tej firmy nigdzie stacjonarnie.
4.Carmex
Działanie pielęgnacyjne miał dobre, ale ten mentolowy zapach doprowadzał mnie do mdłości.
Nie wiem czy kupię
5.DeBa, Szampon zwiększający objętość
Kupiony w Biedronce już jakiś czas temu. Zwiększonej objętości nie zauważyłam, ale za to ładnie oczyszczał, przyjemnie pachniał i odświeżał. Plus też za przezroczystą konsystencję i wygodne opakowanie.
6.Joanna, Odżywka bez spłukiwania z miodem i cytryną
Nie była najgorsza, ale i tak spróbuję wypróbować innych jej wersji np. z lnem i rumiankiem, z makiem i bawełną. Nie obciążała włosów, trochę je wygładzała i ujarzmiała.
7.Joanna, Olejek do twarzy i ciała z olejkiem migdałowym
Bardzo wielofunkcyjny-stosowałam go do twarzy, włosów i ciała. Nie wiem czy kupię ponownie, bo kiepsko z dostępnością, poza tym jest tyle innych olejków, że szkoda zostać przy jednym.
8.Joanna, Balsam na suche miejsca z masłem pomarańczowym
Bardziej chronił usta przed zimnem niż nawilżał. Najładniej pachniał ze wszystkich z tej serii.
9.Biovax, Maska do włosów "Naturalne oleje"
Nie jest to moja ulubiona maska Biovaxa, bo puszyła mi włosy, czasami obciążała. Nie wykluczam jednak, że dam jej kolejną szansę, bo pachnie pięknie i jest wydajna.
Kupię ponownie: 
10. Nivea Baby, Delikatny szampon łagodzący
Niby szampon dla dzieci. Dobrze się pienił, ładnie oczyszczał włosy i był bardzo wydajny. Kupię ponownie, bo włosy mojego synka też go polubiły.
11.Babydream, Szampon ułatwiający rozczesywanie
Mój ulubieniec. Bardzo dobrze mył włosy, pienił się umiarkowanie. W przeciwieństwie do tradycyjnej wersji nie plątał włosy, a zamiast tego je wygładzał, zachowując objętość. Jest super.
12.Bielenda, Olejek do kąpieli Imbir & Kardamon
Kupiony na wyprzedaży w Biedronce za 5 zł i za taką cenę chętnie kupiłabym go ponownie. Robił fajną pianę, uprzyjemniał kąpiel głębokim, ciepłym, trochę orientalnym zapachem. Minus za parafinę w składzie, ale nie demonizujmy:)
13.Hean, Peeling cukrowy
Przyjemny peeling w przyjemnej cenie 6 zł podczas promocji. Dosyć mocno szoruje, nie podrażniając skóry, odświeża ją i napina. Przyjemnie pachnie świeżą limonką.
14.Isana, Zmywacz do paznokci z olejkiem migdałowym
To jedyny zmywacz, który kupuję, bo jest tani, łatwo dostępny i zmywa dobrze lakier.Tyle.

Jak same widzicie nie ma tego dużo-14 produktów. Dokładałam tych śmieci dzielnie przez dwa miesiące i wydawało mi się, że będzie więcej, no ale nie ma co rozpaczać-zapasy i tak powoli się zmniejszają, szczególnie te włosowe. Mam nadzieję, że w kolejnym denku też będę mogła Wam pokazać chociaż dwa puste szampony i jakąś maskę:)

A jak u Was z zużyciami?

Zapowiedzi nowości w Rossmannie luty/marzec

Cześć dziewczyny!
Dzisiaj mam dla Was zapowiedzi nowości Rossmanna na luty i marzec. Koniec stycznia już za kilka dni, więc warto dowiedzieć się co nasza ulubione drogeria przygotowuje dla swoich wiernych klientek:)
1.Astor, Matte Style Lip Lacquer, Matowa szminka w płynie
2. Biovax, Glamour, Intensywnie regenerująca maseczka do włosów, Caviar (oprócz tego wersja Diamond, Gold, Orchid, Pearl)
3.Garnier, Płyn micelarny do cery normalnej i mieszanej (i wersja dla cery tłustej ze skłonnością do niedoskonałości)
4.L'Oreal, Skin Perfection, BB krem, 5 w 1
5.Le Petit Marseillais, Odżywczy krem do rąk
6.Wibo, Shimmer in Pearls, Rozświelacz w kulkach


1.Batiste, suchy szampon-pojawi się prawdopodobnie w 5 wersjach, w tym dla szatynek
2.AA, Oil Infusion, Żel micelarny do demakijażu
3.Bourjois, Pomadka Color Boost
4.Elfa Pharm, Olejek do skóry głowy przeciw wypadania-dostępna będzie cała seria Intensive Hair Therapy
5.Lirene, Terapia antycellulitowa 14 dni (kriolipoliza + lifting termiczny)
6. Carmex, Balsam ochronny do ust granat

Dla mnie najlepszą wiadomością jest pojawienie się Batiste i nowych maseczek Biovax z serii Glamour, chociaż ceny nie zachwycają, bo z tego co widziałam to Batiste będzie kosztować ponad 15 zł, a maski Biovax 17,99 zł za 125 ml, więc też niemało.
Więcej zapowiedzi tutaj-w najnowszym "Skarbie".

A Was co najbardziej zainteresowało?

P.S. Ja jestem w rozpaczy, bo mój Rossmann jest zamknięty na 2 tygodnie z powodu remontu:(

Gazetka Biedronka "Domowy świat SPA"

Cześć dziewczyny!
Zawsze z ciekawością czekam na nowe promocje w Biedronce, szczególnie te tematyczne. Już od jakiegoś czasu zapowiadano nową gazetkę "Domowy świat SPA", więc czekałam na jakąś ofertę z kosmetykami w przyjemnych cenach, które umilą nam te zimowe wieczory. Możecie więc wyobrazić sobie jaka byłam zawiedziona gdy wreszcie ją zobaczyłam. Z rzeczy ciekawych dojrzałam tylko:


Wiem, że wiele z Was ma już te organizery na kosmetyki i bardzo je sobie chwali , ale ja jednak liczyłam na jakąś bogatszą ofertę. Cała dostępna jest tutaj.
Swoją drogą nie polecam tego drzewka na biżuterię-jest bardzo niestabilne i wystarczy lekko ruszyć, żeby się przewróciło albo wypadło z nasady.

Czy wy też jesteście tak samo zawiedzione? Mam nadzieję, że na Walentynki bardziej się postarają.

2 za 5zł: Kremy do rąk Cien z Lidla

Pamiętacie mój ubiegłoroczny cykl "5 kosmetyków za 5 zł"? Mam nadzieję, że tak. Z każdym kolejnym rankingiem było mi coraz trudniej zgromadzić piątkę różnorodnych kosmetyków w tym samym czasie w tej cenie. Dlatego w tym roku zmieniam zasady. Będę Wam pokazywała dwa kosmetyki z tej samej kategorii za 5 zł i wskazywała, który wg mnie jest lepszy. Mogą to być dwie pomadki ochronne, sole do kąpieli, żele pod prysznic itp. (propozycje mile widziane).
Dzisiaj pora na pierwszy post z tego cyklu, a porównam w nim dwa kremy do rąk firmy Cien z Lidla-nawilżający krem do rąk z olejkiem migdałowym i masłem shea i SOS koncentrat do rąk.
Obydwa kosztują 3,99 zł z tym, że tego z olejkiem migdałowym jest 125 ml, a koncentratu-75 ml, co wcale nie oznacza, że ten czerwony szybciej się skończy.
W obydwu przypadkach szata graficzna jest prosta-słów producenta niewiele, takie same rodzaje tubek i sposób wydobycia produktu z opakowania.

SOS Koncentrat ma o połowę krótszy skład od migdałowego. Mi przypomina opakowaniem trochę kremy Neutrogeny.
Ma bardzo gęstą i treściwą konsystencję przez co ciężko go wydobyć z opakowania. Obawiam się, że przy końcówce produktu trzeba będzie rozciąć tubkę. Maź jest lekko przeźroczysta, coś jak wazelina. Pachnie delikatnie, prawie niewyczuwalnie. Zapach ten nie powinien nikogo drażnić.
Przy rozprowadzaniu trochę się maże i bieli skórę, ale dosyć szybko się wchłania, pozostawiając tłustawy film.
Daje ukojenie i otulenie spierzchniętym dłoniom, nawilża je i wygładza. Ze względu jednak na bogatą konsystencję i film wolę go nakładać na noc, bo w ciągu dnia czuję go na rękach i mi to przeszkadza.
Jest bardzo wydajny-myślę, że producent wcale nie przesadził, że koncentrat ten powinien starczyć na 200 aplikacji.

Krem z olejkiem migdałowym i masłem shea jest dużo lżejszy w swojej formule. Ma niezbyt gęstą, białą konsystencję-mam wrażenie, że podczas rozsmarowywania czuję w niej wodę. Przyjemnie pachnie-świeżo. Zapach trochę mi przypomina aloesowy krem do rąk Isany.
Łatwo się rozprowadza. Nie pozostawia tłustej warstwy, w przeciwieństwie do poprzednika. Może być więc kremem do stosowania na dzień, po który będziemy sięgać kilkakrotnie w ciągu doby. Dłonie są gładkie, nawilżone po jego użyciu, przyjemnie pachnące. Może jednak okazać się za słaby dla mocno przesuszonej i wymagającej skóry.
Stosując naprzemiennie oba kremy, nie zauważyłam w żadnym przypadku długotrwałego działania. Skóra jest miękka, otulona i gładka, gdy krem na niej się znajduje, jednak po wykonywaniu jakichkolwiek czynności domowych jak np. mycie naczyń odczuwam natychmiastową potrzebę jego ponownego użycia.
Podsumowując:
Gdybym miała wybierać, który wolę-wskazałabym na SOS koncentrat, bo ma lepsze działanie, małe opakowanie i niedługi skład. Wolałabym jednak, żeby miał mniej treściwą konsystencję i nadawał się bardziej do stosowania na dzień, nie utrudniając domowych czynności.
Migdałowego też możecie wypróbować, bo za 4 zł myślę, że ciężko znaleźć dobry krem do rąk, a nuż ten Wam się spodoba, bo zły nie jest.

Używałyście? Jakie produkty za 5 zł chciałybyście zobaczyć w tym porównaniu?

Vita Liberata-porównanie samoopalaczy do twarzy

Czy Wy też narzekacie zimą na bladość cery? Ja mam z tym problem przez cały rok. Staram się używać produktów brązujących przy większych okazjach, żeby nie straszyć ludzi, ale zawsze mam obawy przed efektem tej opalenizny.
Jakiś czas temu napisała do mnie pani Klaudia z propozycją przetestowania produktów samoopalających marki Vita Liberata.
Zgodziłam się pod warunkiem, że będą to kosmetyki przeznaczone specjalnie do twarzy. W zamian dostałam dwa produkty: Rich Face i Deep Face-oba do jasnej cery, czyli takiej jak moja.
Kosmetyki te mają kilka cech wspólnych:
  • pozbawione są zapachu, parabenów, alkoholu
  • 80% składników jest pochodzenia organicznego
  • idealnie zanikające bez smug i zacieków
  • zawierają technologię Moisture Lock-72 godzinne nawilżanie
Deep Face to produkt bez koloru, delikatna opalenizna pojawia się po kilku godzinach.
Ma lekką, kremową konsystencję. Rozprowadza się go łatwo. Na pokrycie twarzy i szyi wystarczą trzy pompki. Cera w dotyku jest gładka i nawilżona.
Przyznam, że gdy nałożyłam go po raz pierwszy i po kilku godzinach spojrzałam w lustro-nie widziałam żadnej różnicy w wyglądzie twarzy. Pani Klaudia poradziła, aby go nałożyć na noc jako krem nawilżający i tak zrobiłam. Rano kolor skóry był lekko ocieplony,a buzia matowa, przyjemna w dotyku. Ani śladu smug i zacieków.
  Rich Face z kolei to preparat, który daje natychmiastowy efekt.
Przed użyciem obu warto zrobić peeling twarzy, preparat rozprowadzić dokładnie, a po aplikacji umyć dokładnie ręce.
Ma ciemnobrązowy kolor, co może lekko przerażać. Rozprowadza się dosyć tępo, aczkolwiek równomiernie. Nie pozostawia smug. Daje efekt delikatnie opalonej, rozświetlonej skóry. Twarz jest promienna, gładka, jakby muśnięta słońcem.
Jego też wystarczy nałożyć 3 pompki, aby pokryć szyję i twarz. Podczas demakijażu zmywa się bronzer, a na twarzy zostaje delikatna opalenizna. Nie sposób przesadzić z ilością i to mi się najbardziej podoba.

Chcecie wiedzieć, który bardziej mi odpowiada?
Rich Face-dlatego, że daje efekt natychmiastowy, ale i naturalny. Oba produkty są jednak świetne ze względu na skład, nawilżające właściwości, łatwość w aplikacji i brak smug. Przez ten okres zimowy będę ich używać zamiennie na twarz, ale latem-na całe ciało i może wreszcie nie będę straszyć bladą skórą. 

Minusy? Z pewnością cena i dostępność-oba produkty na stronie producenta kosztują po 29$ i tu je właśnie można kupić. Są chyba też dostępne w Sephorze.

Bardzo cieszę się, że mogłam je przetestować, bo dają mi poczucie luksusu, na który niecodziennie mogę sobie pozwolić.

Stosujecie produkty brązujące?

Wyniki rozdania noworocznego

Cześć dziewczyny!
Wczoraj zakończyło się moje rozdanie, a już dziś mam dla Was wyniki-zgłoszenia weryfikowałam na bieżąco, więc dlatego tak szybko mi poszło:)
Dziękuję wszystkim za udział. Przyznałam w sumie 588 losów, kto dostał jakie numerki możecie zobaczyć w komentarzach pod postem z rozdaniem, klikając w baner po prawej stronie.
Moja tajemnicza maszyna losująca wybrała z tej puli numer:
A pod tym numerem kryje się:
Kaś. Klub Kosmetyczny

Serdeczne gratulacje.
Jeszcze dzisiaj postaram się  napisać do Ciebie maila z prośbą o dane do przesyłki i czekam 3 dni na odpowiedź, po tym czasie wylosuję kolejną osobę.

Jeszcze raz Wam dziękuję, że tak licznie się zgłosiłyście i mam nadzieję, że nowi obserwatorzy zostaną ze mną dłużej:)

Prezenty na Dzień Babci i Dziadka

Pamiętacie, że 21 stycznie obchodzimy Dzień Babci, a dzień później Dzień Dziadka? Ja pamiętam z racji tego, że moi rodzice są dziadkami mojego synka:)
Jeśli chcecie wybrać się tego dnia do swoich dziadków to być może skorzystacie z moich propozycji na prezent dla nich, które są łatwo dostępne w popularnych supermarketach.
Tesco w tym roku postawiło na zestawy kosmetyczne.
Pełna oferta, nie tylko kosmetyków dla babci tutaj.
Biedronka postawiła na bardziej praktyczne prezenty.
Całość zobaczycie tutaj.
W Lidlu coś dla wielbicieli kwiatów i ciepła. Osobiście uważam, że kwiatek doniczkowy jest lepszym wyborem niż cięty, a kompletów pościeli nigdy dość:)
Cała gazetka do obejrzenia tutaj.

Zainteresowało Was coś? Ja przyznam, że do moich dziadków się nie wybieram, chociaż mieszkają 10 minut drogi ode mnie. Nigdy nie miałam z nimi dobrego kontaktu i nie kojarzą mi się z ciepłem, dobrocią i opowiadaniem bajek w dzieciństwie, a pójść tylko po to, żeby mieć odhaczony obowiązek- to nie dla mnie.
Chętnie natomiast kupię coś dla moich rodziców w imieniu mojego synka, żeby podziękować im za pomoc przy jego wychowaniu-bez nich by mi było o wiele trudniej. Za rok pewnie będzie już umiał sam przygotować laurkę, a tymczasem musimy się posiłkować czymś gotowym.

A wy wybieracie się do swoich dziadków? Jakie prezenty dla nich przygotujecie?

Haul zakupowy

Zapraszam Was na najdłuższy post zakupowy w historii mojego bloga. Rzeczy, które Wam pokażę kupiłam w przeciągu tygodnia-tak mnie jakoś poniosło:) Pierwsze 3 zdjęcia to zakupy zrobione na Allegro. U jednego sprzedawcy znalazłam kilka rzeczy, które ciężko spotkać w moim mieście stacjonarnie, a które od dawna miałam ochotę wypróbować.
  • Green Pharmacy, Olejek do kąpieli
  • Marion, Żel peelingujący Czekolada & Pomarańcza
  • Bielenda, SOS Regenerująca pomadka, kompres do ust
  • Chapstick, Truskawkowy balsam do ust 
  • Turban do włosów
  • Marion, Głęboko nawilżające trio do twarzy 
  • Kallos, Maska rewitalizująca jagodowa
  • Green Pharmacy, Pianka do higieny intymnej
  • Farmona Nivelazione, Peeling do stóp
Powyższy zestaw kupiłam w Biedronce i zapłaciłam za niego niecałe 14 zł. Składa się z kremu do rąk, masła do ciała i żelu do mycia ciała. Ja wybrałam wersję czekoladową, ale była jeszcze piernikowa i szarlotkowa (obie miały w zestawie waniliowy krem do rąk).
Już nie pamiętam kiedy cokolwiek zamawiałam z Avon. Teraz mam dostęp do konsultantki, więc szansa, że się na coś skuszę-jest większa. Kupiłam:
  • Nawilżający krem do stóp Orzechy Makadamia
  • Regenerująco-odżywczy krem do rąk
  • Intensywnie kojący balsam do ust
  • Nawilżająca maseczka do twarzy
Krem do stóp kosztował 7 zł, pozostałe po 5 zł.

Jestem bardzo zadowolona. Najbardziej z maski Kallos-to mój pierwszy w życiu Kallos, nie licząc odlewki, którą kiedyś dostałam. Cieszę się jak dziecko i już się nie mogę doczekać użycia:)

A jak Wasze zakupy a może realizujecie postanowienie noworoczne-nicniekupowania?

BeBeauty, Masełko do ust z Biedronki

Maleństwo, o którym chcę Wam dzisiaj napisać stało się moim ulubieńcem w ostatnim czasie, nie tylko wśród produktów do ust, ale wśród wszystkich kosmetyków, których używam.
Masełko do ust firmy BeBeauty kupiłam w Biedronce za cenę 4,99 zł. Mam je w wersji toffii, ale dostępna była też malinowa. Gdy go użyłam pierwszy raz i się zakochałam-chciałam mieć i tą drugą, ale gdy wróciłam do sklepu-już jej nie było-ktoś mi bezczelnie wykupił:)
Słoiczek kosmetyku jest malutki i plastikowy-sporo mniejszy od masełek Nivea. W środku nie było złotka zabezpieczającego, ani żadnych informacji o składzie i słów od producenta.Przyznam się, że po odkręceniu wieczka i zobaczeniu koloru trochę się przeraziłam-zobaczyłam gęstą, kremową, ciemnobrązową maź, ale postanowiłam jednak zapłacić te 5 zł i go przygarnąć.
Zaryzykowałam, nałożyłam na usta i się zakochałam. Masełko nadaje im lekko różowy, cielisty odcień. Trzeba go dobrze rozprowadzić, żeby nie zostawić smug. Nadaje połysk, ale nie jest to lustrzany blask jak w przypadku bezbarwnych błyszczyków. Usta stają się miękkie, nawilżone i mięsiste. Mam wrażenie, że lekko je powiększa i pielęgnuje.

Nakładam go pędzelkiem, bo manewrowanie w słoiczku palcem jest nie tylko niehigieniczne, ale i niewygodne z powodu wielkości opakowania. Co do trwałości-utrzymuje się około trzech godzin na ustach, ale ja nawet tyle nie potrafię wytrzymać bez picia czy jedzenia, więc u mnie znika szybciej, ale ponowne jego użycie to sama przyjemność.
Podsumowując:
Uwielbiam to masełko za działanie na moich ustach i kolor, który idealnie nadaje się na co dzień. Nie gustuję w mocnych kolorach, a niektóre cieliste błyszczyki powodowały przesadne świecenie. Ten produkt jest idealny-nie dość, że pielęgnuje usta to jeszcze dodatkowo nadaje im seksowny wygląd (którego powyższe zdjęcie oczywiście nie odzwierciedla:).
Używając go, lubię mocniej podkreślać oczy i wtedy czuję się superkobieco.

Polecam i jak spotkacie wersję malinową to weźcie jedną dla mnie:)

Przypomnienie o rozdaniu

Dzisiaj będzie krótko, bo chciałabym Wam przypomnieć o moim rozdaniu, które kończy się 20 stycznia. Nagrodami są kosmetyki z poniższego zdjęcia, a więc m.in. kapsułki Rival de Loop i maseczka odmładzająca do twarzy Bania Agafii. 

Zgłaszać się można pod tym postem. Baner przekierowujący do rozdania jest też u góry w panelu po prawej stronie.
Te z Was, które się jeszcze nie zgłosiły-zapraszam do udziału.
Powodzenia!!

NdW: Olejowanie na odżywkę

Olejowanie włosów stało się jednym z moich podstawowych sposobów ich pielęgnacji. Jeśli tylko mam więcej niż pół godziny do dyspozycji-nakładam olej. Najbardziej lubię go nanosić na mokre włosy, ale tym razem postanowiłam w ramach swojej prywatnej "niedzieli dla włosów" zastosować inną metodę tj. olejowania na odżywkę. Do tego celu najlepiej użyć kosmetyku, który po myciu się nie sprawdza. U mnie taką odżywką jest Marokański balsam z Planeta Organica. Samodzielnie puszy mi włosy i osłabia skręt, dlatego najczęściej używam go do emulgowania oleju albo tak jak dzisiaj jako bazę pod olej. Cel jest taki, aby się jak najszybciej go pozbyć, bez wyrzucania pełnego opakowania.
Dzisiaj użyłam:
  • najpierw zwilżyłam włosy mgiełką z dodatkiem gliceryny
  • podzieliłam włosy na dwie części i na każdą naniosłam sporą ilość Marokańskiego Balsamu
  • na włosy pokryte odżywką dołożyłam olejek migdałowy Joanny
  • związałam włosy w koczek i odczekałam około godziny
  • następnie zmyłam włosy wodą, a potem umyłam je Babydreamem ułatwiającym rozczesywanie, ze szczególnym uwzględnieniem skóry głowy (ostatnio mam problem z domyciem skalpu, więc skupiam się na tym, żeby szampon dotarł pomiędzy wszystkie włosy u nasady)
  • włosy na minutę zawinęłam w turban
  • mokre włosy spryskałam odżywką b/s Gliss Kur Oil Nutritive
  • rozczesałam włosy i zostawiłam do wyschnięcia 

Włosy po wyschnięciu były gładkie i miękkie. Z przodu zwinęły się w ładne fale, natomiast tył się dosyć poważnie rozprostował, co nie do końca mi się podoba. Ogołnie jestem zadowolona z efektu końcowego, chociaż muszę wpaść na jakiś patent, który bardziej wpłynie na skręt włosów z tyłu głowy.

Lubicie olejować włosy? Jaka jest Wasza ulubiona metoda?

Walentynki w Rossmannie

Cześć dziewczyny!
Cieszycie się, że już dzisiaj początek weekendu?
Ja jakoś nie mogę się odnaleźć po tej przerwie świąteczno-noworocznej. Niby mieliśmy w tym tygodniu tylko 3 dni robocze a i tak czuję się zmęczona, jakbym pracowała 2 tygodnie bez przerwy. Zajęłam się więc czymś produktywnym i znalazłam coś co mnie ucieszyło, a jednocześnie zdziwiło.

No bo.....
Do Walentynek jest jeszcze ponad miesiąc a Rossmann już przygotował specjalną ofertę na tą okoliczność. Znajdziemy w niej zarówno prezenty dla drugiej połówki, jak i gadżety, które obojgu umilą świętowanie Dnia Świętego Walentego:)
Pełną ofertę znajdziecie tutaj.

Lubicie to święto pełne różu i kiczu?
Udanego weekendu (nie tylko we dwoje:)

BingoSpa, Jedwab-mleczko do mycia twarzy i szyi

Produkt, o którym chcę Wam dzisiaj napisać pojawił się w moich ostatnich ulubieńcach i chociaż nadal go bardzo lubię, to znalazłam w nim kilka wad, o których nie omieszkam przy tej recenzji wspomnieć:)
Mleczko z jedwabiem do mycia twarzy i szyi firmy BingoSpa kupiłam podczas ich ostatniej promocji-50 zł na całe zamówienie, więc za 300 ml produktu zapłaciłam ok.5 zł, cena regularna to ok.12 zł.
Opisu produktu na opakowaniu nie ma, a na stronie producenta (http://bingospa.eu/)jest napisane:

Jedwab BingoSpa do mycia twarzy i szyi pomaga  zachować wilgoć na powierzchni skóry wywołując efekt przyjemnego i długotrwałego uczucia świeżości oraz gładkość - skóra staje się przyjemna w dotyku i jedwabiście gładka.

Aminokwasy wchodzące w skład jedwabiu BingoSpa wnikają do wnętrza wierzchniej warstwy skóry, zwiększając i utrwalając efekt głębokiego nawilżenia ( głęboki efekt kondycjonujący).

Polipeptydy  będące składnikiem jedwabiu posiadają silne właściwości błonotwórcze, tworzą cienki film ochronny na powierzchni skóry hamując utratę wody transepidermalnej i chroniąc skórę twarzy przed szkodliwym wpływem środowiska.

 Konsystencja mleczka jest przyjemna-dosyć rzadka, o zabarwieniu różowym i kwiatowym zapachu.
Produkt posiada świetne opakowanie-pompka i plastikowa buteleczka, która wygląda jak szklana, a to przywodzi mi na myśl luksusowe kosmetyki ustawiane na toaletkach. Wystarczy przekręcić pompkę i opakowanie jest zamknięte.
Moja opinia:
Na umycie twarzy wystarczą dwie pompki, dzięki czemu produkt jest bardzo wydajny-używam go 3-4 razy w tygodniu od 1,5 miesiąca i mam jeszcze sporo ponad połowę. Aplikacja jest łatwa i higieniczna.
Po jego użyciu cera jest rozjaśniona, oczyszczona, miękka i gładka. Mojej twarzy nie podrażnia, chociaż gdy przez przypadek dostanie się do nosa-czuję pieczenie śluzówki. Nie daje też uczucia ściągnięcia, mimo mało naturalnego składu.
Mleczko dosyć obficie się pieni, łatwo go zmyć z buzi. Domywa resztki makijażu, z którymi nie poradził sobie płyn micelarny.

Podsumowując:
Bardzo go lubię za działanie i opakowanie. Nie podoba mi się, że na buteleczce nie ma opisu producenta i że podrażnia śluzówkę nosa-jest to bardzo nieprzyjemne uczucie. Kupię go ponownie, jeśli znowu pojawi się jakaś megapromocja na BingoSpa, ale chętnie wypróbowałabym też wersję z kolagenem.

Promocje kosmetyczne w Biedronce

Dawno nie pisałam Wam o promocjach w Biedronce, a tam przecież zawsze jest coś ciekawego do kupienia (przynajmniej dla mnie). Dzisiaj pokażę 5 rzeczy, które mnie szczególnie zainteresowały.
Płatki już kupiłam, co do firmy Romantic to nie mam najlepszego zdania o ich maseczce regenerującej-na moich włosach powodowała puch i nieogarnięcie, jeśli jednak szukałabym jakiejś odżywki do emulgowania oleju albo do olejowania na odżywkę-na pewno wybrałabym jeden z ich balsamów-wygładzający albo regenerujący.
Pełna oferta dostępna jest od 02.01, a szczegóły tutaj.

Od 05.01 (czyli od dzisiaj) będzie natomiast do kupienia m.in.fluid Lirene. Ja miałam wersję rozświetlającą i byłam z niej bardzo zadowolona-teraz na zimę wybiorę matująco-wygładzającą. Mam nadzieję, że spisze się równie dobrze.
Cała gazetka do obejrzenia tutaj.

A od 15.01 m.in. szczoteczka do pielęgnacji twarzy. Była już kiedyś w sprzedaży. Wiem, że wiele z Was ją kupiło i było zadowolonych. Może i tym razem i ja się na nią skuszę...
Szczegóły promocji tutaj.

Wybierzecie się po coś dla siebie?

O tym jak spędziłam Sylwestra, czyli o Maratonie Filmowym

Jak już Wam wspominałam-noc sylwestrową spędziłam na Maratonie Filmowym. Dzisiaj chciałabym napisać coś więcej-czy żałuję, czy jestem zadowolona i czy warto było.
Sylwester w kinie wybraliśmy ze względu na to, że jest to pośrednia forma między siedzeniem w domu i oglądaniem TV a imprezą z alkoholem, nieważne czy to na domówce czy w klubie.
Nie był to pierwszy raz-w kinie byliśmy już 2 lata temu kiedy to byłam w ciąży i chciałam ten noc spędzić trochę spokojniej. Obydwoje mieliśmy wtedy wątpliwości czy nie będziemy tam jedyni, ale nie byliśmy.
W tym roku pojechaliśmy do stolicy na Sylwestra drugi raz. Wybraliśmy ponownie Multikino na Ursynowie i zestaw 4 filmów pod wspólną nazwą "Dramat i akcja", do wyboru jeszcze był set komedii.
Za 160 zł (za 2 bilety) mieliśmy obejrzeć te 4 filmy, wypić szampana o północy, drinki w międzyczasie i dostać kupon na 2 duże popcorny, 4 duże napoje i 2 średnie nachosy.
Podczas zamieniania nr rezerwacji na bilet dowiedzieliśmy się, że pierwszy film będzie wyświetlany w innej sali niż planowano. Ta sala była mniejsza, więc naszego rzędu M nie było-usiedliśmy więc gdzie indziej. Współczuję tym, którzy przyszli już jak światła zgaszono i po omacku próbowali znaleźć swoje miejsca, nie poinformowani o zmianach.
Początek ustalono na 19.30, ale dopiero o 20.10 zaczęło się coś dziać na ekranie. Puszczono 2 reklamy, a trzecia na około 10 minut się zawiesiła-zero informacji od obsługi co się dzieje.
Pierwszym filmem była premiera pt. "Wielkie oczy".
To historia doświadczonej przez życie malarki, która maluje obrazy dzieci z tytułowymi wielkimi oczami. Poznaje (jak jej się wydaje) innego malarza i się w nim zakochuje, a ponieważ jest nieśmiała to on bierze na siebie zadanie sprzedania jej prac i w konsekwencji podaje się za autora tych dzieł. 
Film warty obejrzenia-ze względu na fabułę, ładne zdjęcia i grę tytułowej pary bohaterów.

Po przerwie pora była na film z Keanu Reeves.

Ten to typowa amerykańska siekanka, gdzie krew się leje, zabójcy mają sprawność akrobaty, ale nie powiem, żeby mi się nie podobał. Śmieszyła mnie w niektórych momentach gra tytułowego Johna Wicka, który z każdej bójki wychodził zwycięsko i nawet ranę potrafił sobie zamknąć zszywką:) Ciekawa byłam co też scenarzysta jeszcze wymyślił...
Dziwię się jednak trochę Reeves'owi, że zgodził się zagrać w tego typu produkcji. Zawsze uważałam go za hollywoodzkiego outsidera, który stroni od komercji, ale (jak w filmie widać) latka lecą, więc i na koncie pewnie dolarów ubywa, więc bierze co mu dają.

10 minut przed północą wyszliśmy na hall-muzyka grała, nagle usłyszałam odliczanie "7,6,5..." i pora była na toast szampanem. Złożyliśmy sobie życzenia i wróciliśmy na salę. 
I tu-niespodzianka-"Obywatel" J.Stuhra, który miał być wyświetlany jako ostatni. Byłam zła, bo planowaliśmy po tym trzecim filmie wrócić do domu, ale miałam nadzieję, że to będzie "Wolny strzelec".

"Obywatela" ciężko mi oceniać-nie lubię filmów z historią w tle, o której mam małe pojęcie, dlatego ten film był dla mnie średniozrozumiały. Mało zabawny, raczej ironiczny i bez ciągłości.

Po tym filmie wyszliśmy z sali (jak prawie połowa widzów)-odebraliśmy jeszcze napoje i popcorn, na które nam zostały kupony i wróciliśmy do domu oddalonego o 100 km. Nie udało mi się obejrzeć poniższego filmu.
Podsumowując:
Gdyby kolejność filmów była taka jak zapowiadano-bardziej bym była zadowolona z tego Sylwestra, bo wszystkie zapowiadały się ciekawie. 
Multikino zawaliło w tej kwestii.
To co mi jeszcze przeszkadzało to brak dostępu do ciepłego jedzenia-jakichś kanapek czy gofrów, brak informowania o kolejnych punktach programu, niespodziewane powitanie Nowego Roku-żadnych zapowiedzi didżeja czy obsługi, całe szczęście, że się załapaliśmy na szampana.

Przekąsek było tyle, że nie zdążyliśmy ich przejeść, a popcorn do dziś stoi i nie ma na niego chętnych.

Porównując ten rok do tego z przed dwóch lat-w tym nie czułam się niedobitkiem, który nie ma co ze sobą zrobić w "najważniejszą" noc roku, bo ludzie byli naprawdę bardzo sympatyczni, z poczuciem humoru i dystansem do wad tej imprezy (zawieszona reklama i komentarze sąsiadów-bezcenne). Sporo było osób koło pięćdziesiątki, w szczególności kobiet, które do kina przyszły z koleżanką/siostrą. Ludzie ubrani też byli dużo mniej odświętnie niż dwa lata temu-ja założyłam beżową sukienko/tunikę, muszkieterki na płaskim obcasie, długi naszyjnik i torebkę na łańcuszku i nie czułam się przebrana. W duchu chwaliłam siebie, że zrezygnowałam z obcasów. Udało mi się też zakręcić loki prostownicą na ten wieczór i nawet się trzymały:)

Byliście kiedyś na Maratonie Filmowym, niekoniecznie w Sylwestra? Bo ja chętnie się jeszcze na jakiś wybiorę.

Wszystkie plakaty pochodzą ze strony http://www.filmweb.pl/
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...